2,3 mln złotych kosztowały badania, których wynik właśnie przedstawiono w szpitalu w Łęcznej. Lekarze przebadali blisko 9 tysięcy osób. To rolnicy, leśnicy czy myśliwi. Okazało się, że aż 1362 osoby dowiedziały się, że są zakażone.
Chory tego nie wie
Badania wskazały, że na boreliozę szczególnie narażone są osoby mieszkające na obszarach leśnych albo spędzające dużo czasu w takim środowisku. Ale borelioza jest groźna także dla innych. Na przykład tych, którzy na spacer na łąki czy do lasu wybierają się okazjonalnie. One także są narażone na ugryzienie przez kleszcza, a to on roznosi chorobę.
– Wiele z przebadanych osób nawet nie podejrzewało boreliozy. Być może zapomnieli o ugryzieniu przez kleszcza czy nimfę – tłumaczy prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie.
Trzy województwa
Naukowcy cały czas badają i tę chorobę, i same kleszcze. W wielu miastach Polski są placówki, gdzie można oddać kleszcza (wyciągniętego ze skóry) i oddać go do badania. Specjaliści sprawdzą wtedy, czy był on nosicielem.
Wiadomo, gdzie jesteśmy szczególnie narażeni. Zgodnie z ustaleniami prof. Łukasza Adaszka, kierownika Katedry Epizootiologii i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, średnio w Polsce zakażonych kleszczy jest ok. 10-15 proc.
– Najwięcej zakażonych boreliozą kleszczy jest we wschodniej i centralnej części kraju. Chodzi o województwa mazowieckie, lubelskie, podkarpackie, warmińsko-mazurskie. W tych regionach odsetek kleszczy zakażonych tymi bakteriami czasami może sięgać nawet do 60-70 proc. – powiedział prof. Łukasz Adaszek.
Tu trzeba dodać, że nie każdy zakażony kleszcz musi przenieść infekcję na człowieka. Kliniczna borelioza u człowieka i zwierząt rozwija się tylko u ok. 10 proc. zakażonych pacjentów.
Komentarze