- Boże obiady... Pamiętam to jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy babcia z dziadkiem uczestniczyli w takich wydarzeniach i zabierali mnie ze sobą. Poczułem dreszcz wzruszenia, gdy rozległy się słowa tych pieśni, które mam jeszcze w pamięci. Kurpie w Wielkim Poście prosili Boga o zdrowie i dobrobyt dołączając także wątki patriotyczne. To wielowiekowy zwyczaj i podstawy kurpiowskiej wspólnoty wolnych ludzi, którzy nie znali poddaństwa, a głowy pochylali tylko przed Bogiem i królem Polski. Dziękuję, że to przywracacie - mówił wicemarszałek Marek Olbryś.
Zwyczaj bożych obiadów nie zaniknął współcześnie całkowicie, ale Juliusz Jakimowicz, dyrektor skansenu, który od kilku miesięcy jest instytucją województwa podlaskiego, postanowił jeszcze mocniej przywrócić tę tradycję.
- Chcemy, by skansen był strażnikiem kurpiowskiej tożsamości, historii i religijności - podkreślił dyrektor Juliusz Jakimowicz.
Tradycją bożych obiadów była zawsze na początek msza w intencji tych, którzy odeszli. Tym razem proboszcz nowogrodzkiej parafii Remigiusz Krajewski połączył w modlitwach pamięć o Adamie Chętniku, twórcy Skansen Kurpiowskiego i Bolesławie Olbrysiu, znakomitym kurpiowskim lutniku oraz - w pewien sposób symbolicznie wskazując przyszłość - życzenia pięknej i dobrej drogi życiowej dla obchodzącej 18. urodziny parafianki. We mszy brali udział wnukowie Adama Chętnika i Bolesława Olbrysia - Jacek Chętnik w towarzystwie małżonki i Marek Olbryś.
- Dzisiaj bierzemy udział w wydarzeniu, które oznacza początek nowego życia naszego skansenu. Na razie to wydarzenie nieco ograniczone z racji lokalowych, ale znając operatywność pana dyrektora, za rok będzie już dla każdego dostępne. Życzymy, aby początek tego powrotu do tradycji był owocny, aby skansen dawał radość, satysfakcję, miejsca pracy, bo przecież jak skansen będzie się rozwijał, to Nowogród będzie się rozwijał - mówił proboszcz Remigiusz Krajewski.
Po mszy i nabożeństwie Drogi Krzyżowej z refleksjami nawiązującymi do wojny w Ukrainie, uczestnicy przeszli w procesji z krzyżem do skansenu, gdzie "boży obiad" rozpoczęła modlitwa i śpiew (a capella, bo w Wielkim Poście nie było zwyczaju akompaniowania na instrumentach), a potem czekał zastawiony stół.
- Moja mam jeździła na "boże obiady" do Dębnik, bo z stamtąd pochodziła. Modlili się całą noc za dusze zmarłych z naszych rodzin, wracała nad ranem - wspominała Elżbieta Korwek z Nowogrodu.
Tradycję "bożych obiadów" ukształtowali przez wieki sami Kurpie.
- Po mszy odbywało się to w zwykłych domach. Chodziło przede wszystkim o modlitwy i różaniec za zmarłych, ale także był to posiłek. Wcześniej sąsiedzi zbierali się i ustalali jaka jest składka, kto co gotuje, piecze, przynosi... Nie było ustalonych potraw, ale to wspólne jedzenie miało taki wymiar duchowy jak dzielenie się święconym przy stole wielkanocnym - opowiadała Teresa Pardo, znawczyni Kurpiowszczyzny.
Komentarze