BNPL (ang. buy now, pay later – kup teraz, zapłać później) to opcja, którą za granicą realizowana jest nawet połowa transakcji przez internet. W Polsce – jak na razie – jest ich dużo mniej. Z odroczonej płatności najchętniej korzystają mężczyźni w wieku 35-44 lata, mieszkańcy Małopolski i Śląska.
Zdradliwy grunt
Płatność odroczona jest dla konsumenta tak samo wygodna, jak niebezpieczna. To forma kredytowania wyłącznie dla osób rozsądnie gospodarujących budżetem, pilnujących wydatków i monitorujących swoje zobowiązania. Tymczasem z tej opcji korzystają głównie ludzie młodzi, którzy często działają pod wpływem chwili i są bardziej skłonni do finansowych szaleństw.
Gdy zakupy mają charakter impulsywny, bardzo łatwo stracić panowanie nad sytuacją. Problem zaczyna się wtedy, gdy po pierwszym darmowym okresie bezodsetkowym klient musi zdecydować o spłacie długu lub zmianie zobowiązania na kredyt ratalny.
Odroczenie płatności nawet o 30 dni jest dużym ułatwieniem zwłaszcza dla przedsiębiorców, którzy w danym momencie nie mogą pozwolić sobie na jednorazową płatność za kosztowne zakupy do firmy.
Nie sprawdzają, czy podołają spłacie kolejnego długu
Z danych Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego wynika, że w listopadzie ubiegłego roku organizacje BNPL udzieliły finansowania na poziomie 236,5 mln zł. To wzrost o 27,4 proc. miesiąc do miesiąca.
Pod koniec grudnia łączne zadłużenie 264 tys. przedsiębiorców sięgnęło niemal 8,6 mld zł. Z kolei 2,38 mln konsumentów było zadłużonych na około 44,4 mld zł.
Dlatego Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów (KRD) Biura Informacji Gospodarczej, zwraca uwagę na poważne zagrożenie związane z usługą BNPL. Jak mówi, konsumenci często działają pod wpływem chwili i nie sprawdzają, czy razem z rachunkami za telefon, mieszkanie, a nawet kilkoma pożyczkami, będą w stanie spłacić jeszcze jeden dług. W przypadku niektórych kupujących – nawet więcej.
Komentarze