Takie usługi oferuje każdy „szanujący” się portal pornograficzny. Oprócz filmów dla dorosłych można tam znaleźć także tzw. seks kamerki. To nic innego jak streaming prowadzony na żywo przez kobiety, mężczyzn czy pary.
Jak dokładnie się na tym zarabia, wie chyba tylko ta branża, ale nie jest tajemnicą, że widzowie płacą – w walucie cyfrowej – dając występującym napiwki lub opłacając konkretne zachowania. Za pieniądze wydają polecenia osobie lub osobom występującym przed kamerą.
Zarabia na seks kamerkach
Skąd nagle pojawił się ten temat? Po tym, jak o to, jak taka praca ma być opodatkowana, zapytał wprost skarbówkę mężczyzna, który zarabia na seks kamerkach.
„Mężczyzna prowadzi czaty na żywo z odbiorcami: widzowie mają możliwość anonimowego obserwowania jego czynności seksualnych oraz wysyłania mu tzw. tokenów (tipów). Mają one charakter „wewnętrznej waluty” niektórych z serwisów i są rodzajem napiwków” – wyjaśnia „Rzeczpospolita”.
I dodaje, że kolejne pieniądze płyną z reklam wyświetlanych automatycznie w relacji.
„W zależności od polityki danego serwisu, mężczyzna otrzymuje od 50 proc. do 100 proc. przychodu uzyskanego z publikacji nagrań. Nie są to regularne przychody. Pieniądze trafiają na indywidualne konto w serwisie świadczącym usługi pieniężne. Stamtąd podatnik przelewa je na swoje polskie konta bankowe” – dodaje dziennik.
Nie chce za to płacić podatków
Mężczyzna chciał poznać interpretację przepisów podatkowych w tym zakresie. Pytający nie bardzo chce płacić podatki, bo uważa, że nie są to przychody z prostytucji, świadczenia usług seksualnych, ale jest to spieniężenie skrajnego ekshibicjonizmu.
Skarbówka jednak jest twarda. Orzekła, że skoro nie jest to prostytucja, a pornografia, to trzeba płacić daniny państwu. Oznacza to, że trzeba płacić podatek dochodowy od osób fizycznych.
Komentarze