Wczoraj (środa 18 stycznia ) Sąd Okręgowy w Lublinie przychylił się do zażalenia lubelskiej Prokuratury Regionalnej i aresztował 2 podejrzanych o udział w karuzeli vatowskiej – Arkadiusza K. i Grzegorza K. Obaj usłyszeli zarzut udziału w grupie przestępczej, która wyłudziła od państwa kilkadziesiąt milionów złotych VAT-u.
Trzeci z podejrzanych, Łukasz Sz., prywatnie brat komendanta głównego policji, uniknął aresztu. Wstawił się za nim szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
Orzeczenie nie jest prawomocne.
– Sąd zastosował tymczasowy areszt na 3 miesiące. Argumentował to surową karą, jaka grozi oskarżonemu. Będziemy składać zażalenie – zapowiedział zastępca obrońcy Arkadiusza K. mecenas Ryszard Kotuła, cytowany przez Onet.
Prokurator: Pojawiła się nowa okoliczność
W rozmowie z Onetem prokurator Andrzej Jeżyński, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Lublinie, podkreślił, że istnieją przesłanki o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec 3 podejrzanych.
Jednak… – …sąd rejonowy rozdzielił ich sytuację procesową. Wskazał, że w stosunku do 2 osób nie istnieje obawa bezprawnego utrudniania postępowania, czyli mataczenia – dodał.
Inaczej jest z Łukaszem Sz., bratem komendanta głównego policji. Chodzi o – jak ujawniło MSWiA – chorobę onkologiczną jego żony.
– Nie znaliśmy tej okoliczności. Prokurator regionalny ocenił sytuację i odstąpił od zażalenia wobec tego podejrzanego – wyjaśnił Onetowi prok. Jeżyński
Pomógł „zaufany człowiek ministra”?
Brat komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka – przypomnijmy – jest podejrzany o udział w grupie przestępczej wyłudzającej VAT. Usłyszał już zarzuty. Łukasz Sz. nie trafił jednak do aresztu. W jego sprawie – jak ujawniła „Gazeta Wyborcza” – miał interweniować Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie, i nakazać wycofanie wniosku o aresztowanie brata komendanta.
Według GW Jerzy Ziarkiewicz jest „zaufanym człowiekiem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który za czasów rządów PiS zrobił błyskawiczną karierę”. Gdy zaczął kierować prokuraturą w Lublinie, trafiały tam sprawy niewygodne dla polityków PiS.
Mimo kolejnych zeznań obciążających Łukasza Sz. nie przedstawiano mu żadnych zarzutów. W końcu do GW zgłosił się informator, gdy okazało się, że mimo wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji w Warszawie Jarosław Szymczyk okazał się „absolutnie nie do ruszenia”.
– Byłem przekonany, że komendant główny po wybuchu międzynarodowego skandalu z granatnikiem straci posadę, a śledztwo dotyczące karuzeli VAT-owskiej ruszy z kopyta – powiedział dziennikowi. – Jako że komendant zachował swoją posadę, a w dodatku w prokuratorskim śledztwie dotyczącym granatnika otrzymał status pokrzywdzonego, doszliśmy do wniosku, że jest on osobą absolutnie nie do ruszenia.
Śledztwo ruszyło 2 lata temu
Brat komendanta Łukasz Sz. zajmował się handlem i importem elektroniki. Prokuratura miała się nim interesować, zanim Jarosław Szymczyk został komendantem głównym.
Śledztwo ruszyło 2 lata temu, kiedy zatrzymano śląskiego przedsiębiorcę Arkadiusza K. (znajomego Łukasza Sz.). To właśnie Arkadiusz K. miał okazać się „przywódcą” karuzeli vatowskiej, która objęła co najmniej 20 spółek z całej Polski.
W momencie, gdy przedsiębiorcom zaczęto stawiać zarzuty, a część trafiła do aresztu, zaczęli ujawniać swoich wspólników, żeby otrzymać niższe kary.
– Podejrzewani w sprawie karuzeli vatowskiej coraz śmielej mieli przytaczać śledczym słowa Łukasza Sz., który gwarantował im, że sprawa ma parasol ochronny na samej górze w policji. Opowiadali o przenoszonych przez Sz. w reklamówkach pieniądzach, o dokumentujących to wewnętrznych nagraniach z firm i hurtowni – mówił informator.
„Prokurator postawił im zarzuty i skierował wobec nich wniosek do sądu o areszt. Sąd nie przychylił się do tego wniosku, wskazując na ciężką chorobę onkologiczną żony Łukasza S.” – wyjaśniło MSWiA w odpowiedzi na publikację GW.
Komentarze