Historię opisała „Gazeta Wyborcza”. Brat komendanta głównego policji usłyszał zarzuty w sprawie członkostwa w zorganizowanej grupie przestępczej. Chodzi o karuzelę vatowską, która miała okradać państwo na dużą skalę.
Łukasz Sz. nie trafił jednak do aresztu, bo w jego sprawie miał interweniować Jerzy Ziarkiewicz, szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie i nakazać wycofanie wniosku o aresztowanie brata komendanta.
Wybuch granatnika nie zaszkodził komendantowi
Według GW Jerzy Ziarkiewicz jest „zaufanym człowiekiem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który za czasów rządów PiS zrobił błyskawiczną karierę”. Gdy zaczął kierować prokuraturą w Lublinie, trafiały tam sprawy niewygodne dla polityków PiS.
Mimo kolejnych zeznań obciążających Łukasza Sz. nie przedstawiano mu żadnych zarzutów. W końcu do GW zgłosił się informator, gdy okazało się, że mimo wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji w Warszawie Jarosław Szymczyk okazał się „absolutnie nie do ruszenia”.
– Byłem przekonany, że komendant główny po wybuchu międzynarodowego skandalu z granatnikiem straci posadę, a śledztwo dotyczące karuzeli VAT-owskiej ruszy z kopyta – powiedział dziennikowi. – Jako że komendant zachował swoją posadę, a w dodatku w prokuratorskim śledztwie dotyczącym granatnika otrzymał status pokrzywdzonego, doszliśmy do wniosku, że jest on osobą absolutnie nie do ruszenia.
Pieniądze w reklamówkach
Brat komendanta Łukasz Sz. zajmował się handlem i importem elektroniki. Prokuratura miała się nim interesować, zanim Jarosław Szymczyk został komendantem głównym.
Śledztwo ruszyło 2 lata temu, kiedy zatrzymano śląskiego przedsiębiorcę Arkadiusza K. (znajomego Łukasza Sz.). To właśnie Arkadiusz K. miał okazać się „przywódcą” karuzeli vatowskiej, która objęła co najmniej 20 spółek z całej Polski.
W momencie, gdy przedsiębiorcom zaczęto stawiać zarzuty, a część trafiła do aresztu, zaczęli ujawniać swoich wspólników, żeby otrzymać niższe kary.
– Podejrzewani w sprawie karuzeli vatowskiej coraz śmielej mieli przytaczać śledczym słowa Łukasza Sz., który gwarantował im, że sprawa ma parasol ochronny na samej górze w policji. Opowiadali o przenoszonych przez Sz. w reklamówkach pieniądzach, o dokumentujących to wewnętrznych nagraniach z firm i hurtowni – mówił informator.
Prokuratura i MSWiA odpowiadają
Na początku zeznania w sprawie brata komendanta miały nie trafić do akt. Jednak gdy sprawy nie udało się przemilczeć, mężczyzna usłyszał 5 zarzutów: udział w grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy, fałszowanie faktur vatowskich i oszustwa dotyczące mienia znacznej wartości.
Łukasza Sz. zatrzymano w sprawie, ale sąd nie zgodził się na tymczasowy areszt. Wtedy prokuratura wniosła odwołanie. Interweniował „człowiek Ziobry” Jerzy Ziarkiewicz, który „miał polecić podległemu śledczemu wycofanie wniosku”.
Na artykuł „Gazety Wyborczej” zareagowała Prokuratura Regionalna w Lublinie. W swoim oświadczeniu stwierdziła m.in., że tekst „zawiera nieprawdziwe informacje sugerujące pozamerytoryczne motywy odstąpienia od skierowania przez Prokuraturę Regionalną w Lublinie zażalenia na decyzję Sądu Rejonowego w Lublinie o braku aresztu wobec jednego z podejrzanych zatrzymanych w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej wyłudzającej podatek VAT”.
Do publikacji odniosło się także MSWiA. „Policja w opisanej sprawie zachowała się profesjonalnie i zgodnie z obowiązującymi przepisami, a Łukasz S. został potraktowany przez policję i organy ścigania jak każdy inny obywatel podejrzewany o popełnienie przestępstwa” – czytamy w oświadczeniu.
„Prokurator postawił im zarzuty i skierował wobec nich wniosek do sądu o areszt. Sąd nie przychylił się do tego wniosku, wskazując na ciężką chorobę onkologiczną żony Łukasza S.” – podkreśliło MSWiA.
Komentarze