Kolejny zarzut dotyczy czasu złożenia znowelizowanego kodeksu wyborczego. Jak to określił przedstawiciel opozycji: „w czasie przedświątecznego zamieszania”.
Projekt pojawił się bowiem na stronie Sejmu późnym wieczorem w czwartek 22 grudnia, a więc na 2 dni przed Wigilią, kiedy Polacy żyją zupełnie czym innym. Także w święta wyborcy raczej nie będą mieli głowy do zajmowania się nagła wrzutką PiS-u.
PiS walczy o frekwencję tam, gdzie zwykle wygrywa
Autorzy projektu ustawy nowelizującej polskie prawo wyborcze przekonują, że złożony w Sejmie projekt ma ostatecznie dać efekt „profrekwencyjny”. Nowe przepisy mają przede wszystkim zwiększyć dostępność do lokali wyborczych m.in. poprzez zmniejszenie obwodów wyborczych. Będzie je można tworzyć w miejscowościach liczących 200 lub 300 osób. Wcześniej wymagana była liczba 500 mieszkańców. Dzięki temu ma powstać dodatkowo 6 tysięcy nowych obwodowych komisji wyborczych.
Projekt zakłada też uruchomienie bezpłatnego transportu do lokali wyborczych, w szczególności dla osób powyżej 60 roku życia. Łatwiej do urn mają docierać osoby z niepełnosprawnością, mieszkające na wsiach i w małych miastach, osoby starsze i chore. A wiadomo, że na PiS chętniej głosują mieszkańcy wsi i małych miast oraz osoby starsze.
Ma się także zmienić sposób liczenia głosów. Do tej pory mogły one być liczone przez komisje w podgrupach. Po zmianie w liczeniu głosów musiałaby uczestniczyć cała komisja, co zdecydowanie wydłuży cały proces.
Opóźnienie w podaniu ostatecznych wyników może rodzić podejrzenia o celowe opóźnianie lub o fałszerstwa wyborcze. Tak było Jak przypomniało OKO.press, w wyborach samorządowych w 2014 roku, za czasów rządu PO-PSL, gdy zawiódł nowy system informatyczny zakupiony przez Krajowe Biuro Wyborcze. Ogłoszenie wyników przeciągnęło się o kilka dni, co skończyło się okupacją siedziby PKW przez sympatyków prawicy oraz oskarżeniami o manipulacje wynikiem wyborów.
Poseł PiS Marek Ast, przedstawiciel wnioskodawców, mówił również o „większym docenieniu mężów zaufania, likwidacji oddzielnych komisji wyborczych – jednych dla przeprowadzenia, drugich dla ustalenia wyników wyborów”.
Sędzia Hermeliński: Część zmian jest korzystna
Wojciech Hermeliński, były szef Państwowej Komisji Wyborczej i sędzia TK w stanie spoczynku, powiedział OKO.press, że część zmian proponowanych przez PiS jest korzystna, np. zwiększenie kontroli liczenia głosów. Inne zmiany w jego ocenie mają zwiększyć frekwencję, ale głównie tam, gdzie zależy na tym PiS.
Jak na ruch PiS zareagowała opozycja?
„Tylko oszust może wrzucić projekt zmiany kodeksu wyborczego dwa dni przed Wigilią” – napisał na Twitterze Jan Strzeżek z Porozumienia.
I dodał: – Jedynym zagrożeniem jest to, że PiS nie wygra i tego się Jarosław Kaczyński najbardziej boi. On zrobi absolutnie wszystko.
Miłosz Motyka, rzecznik PSL (za TVN24): – Kaczyński mówi, że wszyscy dookoła mają instrumenty do tego, żeby je sfałszować. To bzdura. Jeżeli dzisiaj ktoś ma w pełni władzę nad instrumentami wyborczymi, to jest to PiS. Jeżeli ktoś ma dzisiaj intencje fałszowania wyborów, to jest to PiS.
Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej (za TVN24): – Kaczyński myśli o tym, że nieważne jest, kto głosuje, ważne, kto głosy liczy. Kiedy Kaczyński mówi o uczciwości wyborów, to raczej łapałbym się za długopis i przestrzegał wszystkich, żeby uważali jeszcze bardziej.
Kiedy Sejm zajmie się projektem PiS?
To zależy już – jak powiedział dziennikarzom Ast – od marszałek Elżbiety Witek. Dodał, że PiS chciałby, żeby nowe regulacje zaczęły obowiązywać już w najbliższych wyborach parlamentarnych, które – przypomnijmy jeszcze – odbędą się jesienią 2023 r.
Komentarze