Spór nie dotyczy tylko policji, ale także straży pożarnej czy Straży Granicznej. Ale to właśnie policyjni związkowcy wiodą prym w rozmowach z MSWiA. Mundurówka chce podwyżek. Związkowcy oczekują podwyżki w wysokości „realnej inflacji” oraz tzw. dodatku progresywnego do płacy, który rósłby z każdym przepracowanym rokiem.
Punktem wyjścia MSWiA w tych rozmowach była skromniejsza podwyżka. Resort proponuje 7,8 proc. w 2023 roku.
Rozmowy trwają. – Z nowej propozycji wiceministra wynika, że element podwyżki odnoszący się do waloryzacji na poziomie 7,8 proc. nie będzie liczony od uposażenia zasadniczego, a od uposażenia brutto, co na poszczególnych grupach zaszeregowania ma zapewnić znacznie większe kwoty niż w pierwotnej propozycji – informuje NSZZ Policjantów.
I dodaje, że nie ma jednak konkretnych wyliczeń. Związkowcy mają wątpliwości, bo jeżeli podwyżka ma wejść w życie 1 marca, to wskaźnik waloryzacji powinien być wyższy i wynieść 9,3 proc.
Dodajmy, że wozy strażackie jeżdżą oflagowane. Tak samo jest radiowozy. Policjanci prowadzą akcję protestacyjną i odstępują od karania mandatami. Za wiele wykroczeń udzielają tylko pouczeń. Akcja ma być zaostrzona już od grudnia. Na razie nie wiadomo, jakie rozmiary przybierze.
Tymczasem okazuje się, że ministerialne propozycje nie likwidują – w ocenie związku – najpoważniejszego zagrożenia. Chodzi o masowe odejścia ze służby. Mundur chcą zrzucić funkcjonariusze mający za sobą 15-25 lat pracy. Bardziej opłaca im się przejść na emeryturę. Ci starsi chcą zostać, bo od kilku lat przysługuje im specjalny dodatek. Po 25 latach służby to 2,5 tys. zł miesięcznie do pensji. W policji te pieniądze nazywają „dziadkowym”.
– Na dziś deklaracje odejścia ze służby złożyło już ponad 8 tysięcy funkcjonariuszy, co w porównaniu z latami poprzednimi stanowi wzrost o 100 proc. i zapewne nie jest to koniec. 50 proc. z tych policjantów to ci ze stażem 15-25 lat służby – alarmuje policyjny związek.
Komentarze