Polska edukacja od dłuższego czasu mierzy się z wieloma bardzo poważnymi problemami. Jednym z nich jest brak nauczycieli – tysiące wakatów pozostaja nieobsadzone. Wielu nauczycieli pracuje na więcej niż jeden etat, a prowadzenie lekcji w wielu szkołach stoi pod dużym znakiem zapytania.
Ci nauczyciele, którzy mimo wszystko jeszcze zostali, od dawna domagają się podwyżek wynagrodzeń. Tymczasem rząd zapowiedział, że na wyższe pensje będą mogli liczyć tylko początkujący. Związki zawodowe nie pozostają bierne i już w najbliższych dniach zamierzają przystąpić do protestu. Tym razem – jak zapowiadają – solidarnie wszystkie związki.
Zamieszanie Czarnka
Osobą odpowiedzialną za to edukacyjne zamieszanie jest wyłącznie minister edukacji Przemysław Czarnek. Jego nazwisko nie znika z pierwszych stron gazet po tym, jak podjął decyzję o wycofaniu ze szkół przedmiotu wiedza o społeczeństwie i zastąpieniu go historią i teraźniejszością. Nowa pozycja na liście zajęć ma uzupełnić wśród uczniów braki w wiedzy o wydarzeniach związanych z Polską w XX i XXI wieku.
Wiele wątpliwości budzi również podręcznik dedykowany nowemu przedmiotowi. Jego autorem jest prof. Wojciech Roszkowski, który w treści publikacji nie omieszkał przedstawić wielu zagadnień w sposób wyjątkowo subiektywny, niemający nic wspólnego z naukową rzetelnością, jaka powinna charakteryzować szkolne podręczniki. Ostrej krytyce poddał m.in. mniejszości seksualne, gatunki muzyczne czy poglądy polityczne. W książce pojawił się też fragment o metodzie in vitro, który mógłby sugerować, że dzieci poczęte w ten sposób są gorsze od innych. Tę bulwersującą treść postanowiło jednak wycofać samo wydawnictwo, któremu powierzono przygotowanie podręcznika.
Dla ministra ocena niedostateczna
Najnowszy sondaż, w którym Polacy ocenili pracę Przemysława Czarnka, nie daje mu raczej powodów do zadowolenia z samego siebie. Ankieterzy z United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski zapytali respondentów, jak zmieniła się polska edukacja pod rządami obecnego ministra MEiN.
Aż 41,8 proc. badanych wskazało, że „zdecydowanie na gorsze”. Kolejnych 20,9 proc., że „raczej na gorsze”. Pozytywne głosy stanowiły niespełna 17 proc.: 10 proc. pytanych wskazało odpowiedź „raczej na lepsze”; 6,8 proc. zaś – „zdecydowanie na lepsze”.
Według 8,2 proc. badanych sytuacja nie zmieniła się, a 12,2 proc. nie miało w tej kwestii zdania.
Komentarze