Sprawa nie do końca jest nowa, bo jeszcze w 2014 roku wybuchła tzw. afera dubajska. Prokuratura sprawdzała, kto angażował modelki, celebrytki, początkujące aktorki i wysyłał je do Dubaju. Tam dziewczyny miały dotrzymywać towarzystwa bogatym mężczyznom, którzy płacili także za seks. W tej sprawie – oficjalnie i nieoficjalnie – padało wiele znanych nazwisk. Jeszcze w 2013 r. za sutenerstwo została skazana córka znanego muzyka z grupy Lady Pank. Kobieta założyła agencję modelek, ale w ocenie sądu zajmowała się nie tylko taką działalnością.
W mediach padało także nazwisko piosenkarki Iwony Węgrowskiej, która miała jeździć do Dubaju. Artystka stanowczo temu zaprzeczyła i w 2018 r. oświadczyła:
– Tego typu prowokacja z Waszej strony jest obrzydliwie chamska. Wszystko, co miałam do powiedzenia w tym temacie, było głośno komentowane i szkoda tylko, że cały ten syf w tym momencie, tym razem niezwiązany ze mną i książką, z którą nie mam nic wspólnego, podbijacie moim nazwiskiem.
Książka, o której wspomina, to publikacja śledcza opisująca kulisy wyjazdów polskich celebrytek do Dubaju.
Teraz sprawa wraca przy okazji innej książki. Chodzi o „Grę w ludzi” projektantki mody Ewy Minge. W wywiadzie udzielonym serwisowi plotkarskiemu pudelek.pl Minge mówi:
– W tej książce pokazuję też celebrytki znikąd, jak się buduje markę takiej celebrytki, która niczego nie osiągnęła. Za nią stoi sztab ludzi, na to się wykłada duże pieniądze. Opiekunowie tych celebrytek to naprawdę nic innego jak alfons w nowoczesnym wydaniu.
Minge dodaje, że takie dziewczyny szybko robią kariery, pokazują się na głośnych imprezach i pozują do zdjęć.
– Czasami nawet zdarza się, że dostanie jakiś program, jakąś rolę mniejszą lub większą. I one biorą za taki weekend 50 tysięcy złotych, a za noc – 20, 30 tysięcy – mówi projektantka.
I zaznacza, że zna dobrze takie historie. – Widziałam dowody tego, że tak jest. Widziałam cenniki – zapewnia.
Komentarze