W 2023 roku urzędnicy, kominiarze czy inspektorzy od ochrony środowiska będą chodzić po domach i bardzo dokładnie się im przyglądać. To może dziwić, ale takie działanie ma konkretny cel.
Chodzi o Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków. Do 30 czerwca każdy, pod groźbą kary pieniężnej, musiał podać czym ogrzewa dom. Takie dane zbierały samorządy, które następnie przekazywały je do rejestru krajowego. Państwo po prostu chce wiedzieć, czym ogrzewamy budynki, bo to pozwoli lepiej planować np. proekologiczne inwestycje czy programy.
Co więcej, wpis do systemu jest konieczny, aby ubiegać się np. o dopłatę do zakupu węgla na zimę. To 3 tys. zł na gospodarstwo domowe, a stosowna ustawa jest właśnie procedowana.
Dlatego nie ma się co dziwić, że jeżeli ktoś nie dokonał zgłoszenia do 30 czerwca, to robi to teraz. Jest taka możliwość. „Do 22 lipca w systemie CEEB złożono 7 mln 375 tys. deklaracji. Gminy wciąż wpisują do ewidencji wnioski, które złożono papierowo” – wylicza serwis prawo.pl.
Ale czemu urzędnicy mają chodzić po domach? To jest kolejny etap działań rządowych. Państwo chce dokładnie zinwentaryzować budynki i zebrać dane o ich stanie technicznym - grubości ścian, dachu czy też rocznego zużycia paliw.
Teoretycznie każdy właściciel budynku mógłby sam podać takie dane, ale skąd ma wiedzieć, jak grube są ściany jego domu? Dlatego właśnie w teren zostaną wysłani eksperci. Tak zapowiada Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Kontrolę przeprowadzą np. kominiarze, upoważnieni pracownicy gmin czy inspektorzy ochrony środowiska.
- Dane zebrane podczas inwentaryzacji będą wprowadzane do ewidencji za pomocą elektronicznego formularza inwentaryzacyjnego, który jest zapisywany automatycznie po jego wygenerowaniu w systemie teleinformatycznym obsługującym ewidencję. Moduł inwentaryzacji zostanie udostępniony wraz z docelowym Systemem ZONE, które planowane jest w pierwszym kwartale 2023 roku – informuje Joanna Niedźwiecka, rzecznik prasowy GINB.
Komentarze