„I w dzieciństwie, kiedy często chorował, i później w trakcie kariery naukowej, gdzie różne wydarzenia powodowały, że plany nie były realizowane, i później kiedy realizował zadania w imieniu wielkiego ruchu politycznego, jakim była Solidarność, i wielkiego ruchu społecznego, największego, albo przynajmniej jednego z dwóch największych w dziejach świata, i wreszcie w imieniu państwa” - mówił o swoim bracie Jarosław Kaczyński, który w brał udział w uroczystości odsłonięcia pomnika Lecha Kaczyńskiego w Tarnowie.
W tym momencie z tłumu dało się słyszeć okrzyki: „Przestań kłamać!”.
To jednak nie jedyna kontrowersja związana z nowym pomnikiem brata prezesa PiS. Okazało się bowiem, że jest to samowola budowlana. Wyjaśnił to Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa. Już 14 czerwca wystosował pismo, w którym napisał, że nikt z inicjatorów postawienia pomnika nie poinformował o tym miasta.
„Wygląda na to, że zarówno fakt budowy pomnika, jak i jego usytuowania celowo utrzymywano w tajemnicy” - czytamy.
A prezydent dodaje, że zgodnie z zasięgniętą opinią prawną budowę powinna poprzedzić uchwała Rady Miasta.
„Wobec zaistniałej sytuacji, którą określić można wprost jako jawne lekceważenie władz miasta i mieszkańców Tarnowa oraz karygodną ingerencję w zabytkowy i unikalny pejzaż miasta, mój udział w sobotniej uroczystości nie jest możliwy, stanowiłby bowiem formę przyzwolenia na samowolne działania podejmowane wbrew tarnowianom i ze szkodą dla unikatowej architektury naszego miasta” - zaznacza Roman Ciepiela.
Poseł PiS Wiesław Krajewski w „Kurierze Codziennym” tłumaczy, że zgodę na budowę pomnika wydało PKP. To ta spółka jest właścicielem terenu, na którym stanął pomnik w Tarnowie. Jednak z pisma prezydenta miasta wynika, że nie ma znaczenia, kto zarządza terenem, bo w takich przypadkach zawsze zgodę musi wydać Rada Miasta.
Komentarze