II NAGRODA / JAKUB WASILEWSKI
już cię nie widują, ewo
Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk!
Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
już błękit nie przyciąga duszy silniej niż ziemia ciało. ptaki
przestały latać pod stopami, już nie opadają w górę do dołu
brzuchem. już anuszka rozlała olej, a marzenia ściętej głowy
spoczęły gdzieś nisko na patriarszych prudach.
twój eden oblekła jesień – opuszcza wierzbą nagie ramiona,
wrosła w serce grubymi korzeniami i nie da się wyplenić.
co dzień stawiasz ciężkie kroki.
co dzień opadasz z liśćmi.
co dzień, wyglądając przez okno, spływasz łzą i deszczem.
od kiedy zerwałaś owoc, czas drąży koryto życia, a śmierć staje
w gardle fałszywym obolem.
od kiedy zerwałaś owoc, styks zwiększa twój dystans
do tych odległych bliskich –
do tych żywych umarłych –
do tych (już) o niebo mądrzejszych.
camera obscura
wybucha noc. latarnie uliczne włączają miasto, jak respirator zapewniają
mu życie. tłoczą się automobile w arteriach niczym różnobarwne krwinki.
chłoną tlen i jak jezus karmią swym ciałem (choć nie ma tu zbawienia).
w centrum trwa walka na śmierć i śmierć – ta krzyczy wymownym milczeniem
z afiszy anty- i pro-.
czy kontynuować mimo wszystko?
czy przerwać i przetrwać?
wydłużony czas naświetlania pozwala zatrzymać chwilę, zajrzeć do
wnętrza, dostrzec, jak wszystko pędzi w bezruchu, tworząc esy-floresy.
wyrwać z rąk niepamięci obraz, który już się nie powtórzy.
III NAGRODA / CZESŁAW MARKIEWICZ
EDAX RERUM
Kiedyś wywołamy wszystkie wilki
z lasu Pozjadamy wszystkie ocalałe z powodzi
zwierzęta domowe Zadepczemy hyde park trawy
przed pokojem gościnnym –
Kiedyś moja pamięć skurczy się do minionego
poranka Marzenia dosięgną najbliższej
nocy Krew wyleje z brzegów Żółć osadzi się
na krawędziach Cały złożę się z rdzy Doskonale
zaprojektowany z katalogów transplantacji Cały
niejadalny Z nieograniczonym terminem spożycia –
Kiedyś obrośniemy sierścią Spadniemy z drzew
na cztery łapy Nasi misjonarze ogłoszą człowieka
najgroźniejszym z ożywionych żywiołów –
REX MUNDI
Najpierw
nie poleje się krew Nie ujawnią bohaterowie Zwyczajnie
przeżyjemy Z gruzu po barykadach zbudujemy drogi
szybkiego ruchu stadiony piłkarskie oraz jakąś za przeproszeniem
infrastrukturę –
Potem
zapolujemy na szmaciarzy Na tych którzy nie myślą
tak samo jak my Ikony zamienimy w monidła Dobry smak
będzie za przeproszeniem
tylko naszym smakiem –
Potem
nie runą mury Nie trysną źródła Skruszeją niesłuszne
obeliski Ruszą posady i obławy Nie będzie tu
nie będzie i teraz Czerpane będzie z minionych szlachetnie
nieśmiertelnych pałub Przywrócimy syndromy
powstań konspiracji oraz walk o odzyskanie za przeproszeniem
wolności –
Na koniec
ogłosimy przetarg na honorową klęskę Powszechny casting
na nasz i tylko nasz bez przeprosin
naród –
NAGRODA ZA WIERSZ O TEMATYCE ŁOMŻYŃSKIEJ / TOMEK PRZYBYŁKO
Supraśl, Grajewo
Przykładam dłonie do drzewa. Chwytam się różnych sposobów,
Mieć moc, ułożyć w sobie historie
Przetrzeć zdjęcie w ramce z linią mego rodu.
Mezalians z Melpomeną
Nie drgnie reszta.
Ciebie mam za pierwowzór
Jak ikonę?
Kiedy wujek rzewnie ryczał nad mogiłą, leciały pyry mocząc mu kołnierzyk.
Czy u was tak było, że jak się człowiek podniósł z plugastw to widział wnękę horyzontu? Macał żyły koron, które oplatały księżyc w Łomży.
Czy ojciec zmówił przebacz panie?
Kiedy batem ciął twoje nogi.
A gdzie miłość? Ta naiwna czysta, trwająca tyle, co żonkil?
Czego miałaś więcej książek czy pola.
Resztę wiem
Resztę z tobą poznałem
Z ciekawością tworzę
Chatę, wychodzącą w dal jak w ocean
Płodnych dziadków
I pejzaże
Mnóstwo
W drogich książkach fotograficznych.
Ale pokolenia nasze
I wychowanie mi nie służą
Między ten ból pytam o Twoje młode lata.
WYRÓŻNIENIE DRUKIEM / ANETA JASŁOWSKA
Bez skrupułów
przychodziłeś codziennie z zegarkiem na dłoni
czas leczy rany a nadal boli
nie lubię nocy gdy cień kładzie oczy
chciałam lęk spłoszyć
gdy sen tracił oddech
pamiętam suwak i czarne spodnie
a potem pustka
na ustach
wbrew woli z dzikim spojrzeniem
w piekło zmieniłeś ziemię
i nawet nie wiem
czy życie chlebem
przychodziłeś codziennie bez skrupułów
mówiłeś szeptem już cicho córuś
zrywałeś duszy ostatnie myśli
tocząc swój wyścig
naga bez prawdy w kłamstwa ułudzie
że życie cudem
jutro znów uśmiech przebudzę
pomiędzy brude
Dno
mówili że się stoczę na dno bez jaźni
miałam być w baśni
gdzie smoki ratują sumienie
na wielkiej scenie
życia
zobacz już świta
tam świat światłocieni
kamieni
bez serc i dłoni
w pogoni
mówili że się stoczę
chwila cierpka jak ocet
wyciska złudzenia do ostatniej kropli
dlatego losie dotknij
namiastkę szczęścia
zamieszkam w wierszach
tocząc litery
złap weny stery
mówili że się stoczę bez cienia
nim wyjdę z więzienia
bólu
za granicami murów
gdzie szambo wciąga zgubione słowa
życie jak kowal
póki gorące nie stygnie
choć widmem
Komentarze