Pan Ignacy Jaworski doskonale znał się na swojej pracy i bardzo ją lubił. Był mistrzem w swoim zawodzie. Miał zmysł estetyczny i ogromne doświadczenie. Z równym zaangażowaniem i profesjonalizmem oprawiał prace uczniów liceum plastycznego, jak dzieła uznanych twórców. Do każdego zlecenia podchodził indywidualnie. Serdeczny i pomocny, cierpliwie uczestniczył w doborze odpowiedniej ramy, koloru passe-partout czy rodzaju szkła, a potem łączył wszystko w piękną całość. Chętnie rozmawiał o sztuce. Dobrze znał lokalne środowisko plastyczne i życzliwie sekundował poczynaniom artystów. Z przyjemnością słuchało się Jego opowieści na temat rarytasów artystycznych, które trafiały do oprawy.
Zapamiętamy Pana Jaworskiego jako przyjaznego ludziom, pracowitego i odpowiedzialnego człowieka. Niech pamięć o Nim trwa.
Karolina Skłodowska, Antoni Mieczkowski, Grzegorz Gwizdon z Galerii Sztuki Współczesnej w Łomży.
Pan Ignacy....
Rzeczą niełatwą jest próba zawarcia w słowach wspomnienia o Panu Ignacym Jaworskim. Od zawsze oprawiał obrazy, które malowałam i nigdy między nami nie było żadnego nieporozumienia. Taki stan rzeczy miał trwać i trwać, do końca świata, który to miewa przeróżne konfiguracje.
Dziś brak Pana Ignacego nazywam końcem pewnej rzeczywistości, do jakiej przywykłam, z którą było mi dobrze. Jak się okazuje, nieustannie od chwili Jego odejścia w odczuwaniu braku nie jestem odosobniona. Wielu moich kolegów i znajomych czuje to samo – zaskoczenie, żal, wręcz wyrwę w pejzażu naszego miasta. Zwłaszcza starzy klienci nie mogą się z tym faktem oswoić. A każdy mówi o Nim jako o człowieku niezwykle dobrym, uczciwym, szlachetnym, pracowitym, słownym.
„Znaliśmy Pana Ignacego przede wszystkim przez jego pracownię” – mówił ks. biskup Janusz Stepnowski podczas mszy żałobnej, wspominając Jego profesjonalizm i podkreślając cenną umiejętność doradzania przy wyborze ramy stosownej do dzieła.
Ks. Andrzej Popielski w kazaniu wspomniał św. Ignacego i nakreślił cechy jakie przypisywane są noszącym imię Ignacy. Wszystkie wymienione przymioty w pełni zobrazowały mój wizerunek Pana Ignacego.
Pracownia oprawy obrazów na Rządowej zawsze tętniła życiem i sztuką. Obrazy wypełniały powierzchnię ścian, a z sąsiedniego pomieszczenia dochodził zapach piłowanego drewna, rozmowy, śmiechy, czasem snuł się dymek z papierosa. Częstymi gośćmi byli starzy, dobrzy przyjaciela Pana Ignacego. Atmosferę tego miejsca, pełnego swoistej poetyki tworzyli dwaj fachowcy. Pan Stanisław – dopóki zdrowie mu pozwalało – zawsze zgięty nad czynnością wymagającą skupienia i precyzji, ale na powitanie przerywający pracę, życzliwy i cichy, emanujący dobrocią oraz sam mistrz, Ignacy Jaworski. Stanowili piękny duet, dopełniając się w pracy i taką pracownię pamiętam najwyraźniej.
Żona Pana Ignacego mówiła mi o wielkim wzruszeniu Pana Stanisława na wieść o ciężkim stanie przyjaciela: „Mój Ignaś kochany…” – to brzmi tak przedwojennie i ciepło, w szczególności w relacji pracownik – pracodawca.
Po sezonie letnim pracownia niekiedy zamieniała się w międzykontynentalny salon sztuki. Wracali ludzie z wakacji i nieśli do oprawy obrazy, grafiki, tkaniny – pamiątki z dalekich stron. Wizytując warsztat Pana Ignacego zdobywało się pogląd na charakter sztuki zarówno straganowej, jak i galeryjnej w Chinach czy Afryce, w obu Amerykach, Europie Zachodniej i Wschodniej.
A dziś na Rządowej witryna pracowni ciemna. Głucho na tej wysokości ulicy i smutek przylepia się do człowieka.
Teresa Adamowska
Komentarze