O tych mailach Marian Banaś powiedział pod koniec konferencji prasowej, na której przedstawił pierwsze ustalenia dotyczące tzw. "wyborów kopertowych", mających odbyć się w 2020 roku. „Tak się dziwnie składa, że dwa dni temu dostaliśmy maila, że jest bomba podłożona w naszych budynkach i w ośmiu delegaturach. A dzisiaj z kolei był mail, że rzekomo mój syn Jakub ma popełnić samobójstwo, więc policja pojawiła się w mojej rodzinie w Krakowie i u syna. O komentarz poproszę was już samych.”. – powiedział Banaś senior w połowie maja.
Wtedy właśnie wszystkie delegatury Najwyższej Izby Kontroli otrzymały maile z treścią: „Piszę tę wiadomość, aby nie było wątpliwości - bezpośrednio nikt nie przyczynił się do mojej śmierci. To wyłącznie moja decyzja. Chcę popełnić samobójstwo. Planowałem to od jakiegoś czasu.”. I dalej: "Wysadzę dom, zniszczę wszelkie dowody, już nigdy go nie przeszukacie. Już nigdy nie będziecie szantażować mnie, ani mojego ojca. Zostaję zapamiętany jako męczennik". Pod wiadomością widniał podpis Jakuba Banasia, ale to nie on wysłał te wiadomości.
Teraz Banaś junior o sprawie zawiadamia prokuraturę. Jak informuje radio RMF FM, syn prezesa Izby chce wyjaśnienia czy akcja mailowa była prowadzone i inspirowana przez "politycznie zaangażowanych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa lub porządku publicznego, w celu zapobieżenia lub zakłócenia porannej konferencji prezesa NIK".
Raport NIK i wybory
NIK w swoim raporcie uznał działania zdążające do przeprowadzenia korespondencyjnych wyborów za możliwe przekroczenie uprawnień. Doniósł do prokuratury w tej sprawie na Pocztę Polską, Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych, a także personalnie na premiera Mateusza Morawieckiego, szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz ministra aktywów państwowych Jacka Sasina.
Zaznaczmy, że wybory w takiej formie się nie odbyły, ale wydano na nie pieniądze i wydrukowano 30 mln pakietów wyborczych, które nie zostały nigdy użyte.
Komentarze