Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 18:40
Reklama

Moja przygoda z pewnym akordeonem

Od kilku lat przymierzałam się do opisania historii naszej rodziny, by ocalić od zapomnienia fakty i wydarzenia. By młode pokolenie pamiętało o nas, gdy nas zabraknie. Szczególnie chciałam zwrócić uwagę na akordeon, który odegrał wielką rolę w życiu trzech pokoleń Witkowskich. Historię opisałam. W roku 2018 zgłosiłam pracę na konkurs literacki dla seniorów Srebro Nie Złoto pod tytułem ,,Moja przygoda z pewnym akordeonem”. Otrzymałam II miejsce.
Moja przygoda z pewnym akordeonem

Autor: Henryk Witkowski, archiwum prywatne

Kapituła Konkursu w uzasadnieniu swojej decyzji napisała co następuje:” Za wzruszającą opowieść nie tylko o akordeonie podarowanym przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, ale pełną pasji i historycznych szczegółów relację z długiego, ponad osiemdziesięcioletniego „życia” instrumentu, który także tworzył i scalał rodzinę. Za literacką (i muzyczną) umiejętność przenoszenia pamięci dla kolejnych pokoleń. I za przywołanie historii zapisanej nie tylko na kartach, ale także w „galeryjce z kości słoniowej”, na której grali Ci, co już odeszli” - koniec uzasadnienia.

Z perspektywy minionych lat dochodzę do wniosku, że moja historia nie jest zakończona. Przypominają się nowe fakty i epizody... i tak można by było pisać i pisać. Zapraszam do lektury.

 

Część I  - Wstęp

W Warszawie, roku 1935, w znanej firmie „STAMIROWSKI” powstał, czyli narodził się akordeon. Był piękny, miał śliczną galeryjkę z kości słoniowej wysadzaną błyszczącymi koralikami. Na środku galeryjki był napis „ STAMIROWSKI” także mieniący się różnymi barwami. Akordeon ów był jednym z setek akordeonów wytwarzanych ręcznie przez tę znaną i renomowaną firmę w Polsce i zagranicą. Piszę powstał w 1935 roku, ponieważ w tymże roku został podarowany przez Marszałka Józefa Piłsudskiego orkiestrze 33 Pułku Piechoty w Łomży, a ponieważ akordeony miały doskonałą opinię, rozchodziły się mówiąc kolokwialnie „jak świeże bułeczki” i z pewnością nie zalegały na półkach. Należy zatem przyjąć z wielkim prawdopodobieństwem, że akordeon o którym chcę pisać narodził się właśnie w tym roku. Ja urodziłam się w 1946 roku, a więc akordeon ma 86 lat, ja 75. Co ma jedno do drugiego? Postaram się wyjaśnić ale muszę wrócić do czasu, gdy mnie jeszcze nie było na świecie.

 

Część II   - Orkiestra 33 Pułku Piechoty w Łomży. Rok 1930

Mój ojciec jako mały chłopiec był bardzo zafascynowany orkiestrą wojskową 33 pułku piechoty stacjonującego w Łomży. Wiadomo, orkiestra wojskowa odgrywała dużą rolę w życiu miasta. Na żadnej uroczystości, zabawie, majówce czy defiladzie nie mogło jej zabraknąć. Mój ojciec był zawsze tam gdzie ona i marzył, żeby w niej grać. Od wczesnych lat dziecinnych kochał muzykę i był przekonany, że muzyka będzie jego sposobem na  przyszłe życie. A skąd to wiedział ? Sam po latach nie umiał wytłumaczyć. Jako 14–letni chłopak, odważył się i poszedł do kapelmistrza Aleksandra Niemirowskiego i powiedział po prostu – ja chcę grać w orkiestrze. Kapelmistrz sprawdził jego predyspozycje, słuch, poczucie rytmu  i przyjął, ponieważ Heniek był bardzo uzdolniony. I tak zaczęła się edukacja muzyczna. Odziedziczył talent po swoim ojcu, który grał na harmonii trzyrzędowej. Tak więc wstąpił do wojska jako ochotnik. Służył w wojsku 9 lat (1930 – 1939 ). Był chłopcem wysokim i dobrze zbudowanym, dlatego dostał na początek największą w orkiestrze dętej trąbę tzw. bas. Przez ten okres zgłębiał wiedzę teoretyczną: uczył się nut, zasad muzyki i z zapałem uczył się grać na wszystkich instrumentach, jakie były dostępne w orkiestrze, jednocześnie kończył szkołę podstawową i przechodził szkolenie wojskowe jak inni żołnierze. Jak często wspominał, był w swoim żywiole, mógł rozwijać i pogłębiać swoją pasję do muzyki. Wojsko dało mu tę możliwość! 

W roku 1935 Marszałek Józef Piłsudski podarował orkiestrze 33 Pułku Piechoty akordeon firmy „STAMIROWSKI”. Początkowo grał na nim zawodowy żołnierz, a potem pozwolono uczyć się na nim grać Heńkowi. Był bardzo szczęśliwy!

Spełniło się marzenie małego chłopca, który chciał się uczyć grać na harmonii swego ojca ale ten nie chciał mu dawać swojego instrumentu, bo bał się, że syn może go popsuć i będzie kłopot, bo trzeba byłoby wieźć do naprawy do Warszawy, a w tamtych czasach nie było to takie proste. 

Heniek każdą wolną chwilę poświęcał na naukę  na akordeonie i gdy się nauczył, dostał go w użytkowanie, czyli grał na nim w orkiestrze. Do siostry przesłał zdjęcie z akordeonem i na odwrocie napisał, cytuję:” Kochana siostro oto widzisz moje zamiary życia. Gdybym miał to już bym  wiedział i umiał zarobić na utrzymanie domu i siebie, ale kiedy to jeszcze przyjdzie  do mnie to nie wiem. To jest kawał złota w rękach moich”. Nie wiedział jeszcze wtedy, że ”to złoto w jego rękach” los połączy z nim na długie.....długie lata, że akordeon będzie jego najlepszym kompanem!

 

Część III – Czas wojny

 Miał 23 lata, zdane kilka egzaminów w Warszawie, gdy 1 września 1939 roku wybuchła wojna. 

Od pierwszych dni września 33 pp. walczył dzielnie z Niemcami. Żołnierze ginęli w krwawych walkach między innymi pod Łomżą, Nowogrodem, Srebrną, Łętownicą, Andrzejewem. 11 września pułk brał udział w natarciu na Zambrów, niestety ze względu na silne przeciwnatarcie musiał się wycofać. Ostatnią bitwę pułk stoczył 12 – 13 września w rejonie Srebrna – Łętownica -  Andrzejewo. Niemcy okrążyli Polaków mocnym pierścieniem na bagnach. Pułk poniósł duże straty żołnierzy i sprzętu – został rozbity. Dowództwo widząc, że nie ma ani jednego oddziału zdolnego do podjęcia walki wydaje rozkaz rozwiązania  pułku, zatopienia na bagnach sprzętu bojowego i instrumentów, aby nic nie dostało się w ręce wroga. Żołnierze mieli przedzierać się z okrążenia na własną rękę. Heniek nie zatopił akordeonu. Jak mógłby zniszczyć ukochany, wymarzony akordeon podarowany przez Marszałka!

Ukrył go w stogu siana, na polu pod lasem. Miał dużo szczęścia, że wyszedł cało z tego okrążenia. W ostatniej walce wielu żołnierzy zginęło, wielu rannych dostało się do niewoli. Gdy wszystko dokoła się uspokoiło Heniek wrócił po akordeon. Szczęśliwy wracał do domu. Nocami przedzierał się polnymi drogami do Łomży. Nieraz natknął się na patrol Rosjan, którzy chcieli zabrać akordeon ale jakoś udało mu się ich przekonać, aby tego nie robili. Pewnego razu mógł go stracić na zawsze, ale tak błagał komendanta, że ten ustąpił, jednak za to musiał jeździć wszędzie z Rosjanami i im grać. Był taki okres, że do Łomży wkroczyli ponownie Niemcy i Heniek z akordeonem uwolnili się od Rosjan. Akordeon pomagał w dywersji przeciwko Niemcom. Ojciec szedł ulicami Łomży z kolegami, grał na akordeonie, a koledzy dźwigali w futerale granaty czy inne niedozwolone przedmioty. Został aresztowany i osadzony w łomżyńskim więzieniu. Na szczęście akordeon uniknął więzienia. Spotkali się we wrześniu 1944 roku, po wyzwoleniu Łomży, gdy Heniek opuścił więzienie. 1 maja 1945 roku na zabawie w kinie ”Miraż” poznali się moi rodzice. On grał z kolegami, zainteresował się dziewczyną, a ona nie mogła oderwać oczu od błyszczącego akordeonu. 29 maja pobrali się.

 




Podziel się
Oceń

Komentarze
Reklama