- Głównie nasza działalność wiąże się z różnymi czynnościami pod wodą. Jednak to nie tylko poszukiwania, ale również zachęcanie i propagowanie spędzania czasu właśnie pod wodą. Współpracujemy m.in. z domem dziecka we Fromborku i w Łomży, gdzie zabieramy dzieci na pierwsze wstępne nurkowania na basen. Zajmujemy się także działalnością proekologiczną, czyli wszelkiego rodzaju porządkowania. Wszystko to, co pod wodą zostawiają turyści czy też do niej wrzucają, staramy się uprzątnąć i przywrócić stan równowagi w przyrodzie- mówi Andrzej Gutowski, prezes Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej Scubamaniak
Jak sam podkreśla szef stowarzyszenia, każdy z członków grupy nurkowanie traktuje jako hobby, które jest zjawiskowe i fascynujące.
- Najbardziej urzeka mnie czas spędzany pod wodą, ten czas spokoju. Tam są piękne widoki. Wszyscy mówią, iż nasze polskie wody są mało przejrzyste. Natomiast my wykorzystujemy odrobinę wyobraźni i możemy zilustrować sobie Egipt w najlepszym wydaniu. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, nie mamy żadnych oporów i problemów pod wodą. Adaptujemy się do tej sytuacji. Dostajemy powietrze pod takim ciśnieniem, jakie panuje na danej głębokości. Zawsze mamy butlę ze sprężonym tlenem, kamizelki wypornościowe, które pomagają nam w utrzymaniu tej nieważkości pod wodą, ale też i maski, dzięki której mamy dobrą widoczność- tłumaczy Andrzej Gutowski.
Ekipa polsatowskiego programu „Poszukiwacze historii” już po raz drugi zawitała w okolice Łomży. Tym razem za cel postawili sobie wydobycie radzieckiego pontonu lekkiej konstrukcji mostu pontonowego z czasów II wojny światowej.
- Tutaj w grudniu 1944 roku zatrzymał się front. Po jednej stronie stała Armia Czerwona zaś po drugiej Niemcy. Tak naprawdę przez większość jesieni i zimy 1944-1945 te dwa wojska mierzyły się wzrokiem, ale Sowieci cały czas wysyłali zwiady na drugą stronę. Również saperzy gwardii bezustannie przekraczali rzekę Narew. Rosjanie już przygotowywali się do ofensywy styczniowej- wyjaśnia Olaf Popkiewicz, redaktor programu „Poszukiwacze Historii”.
W połowie grudnia 1944 roku w miejscowości Jankowo przy rzece Narew, Armia Czerwona postanowiła stworzyć przyczółek dla swoich jednostek. Sowieci zamierzali prowadzić razwiedka bojem, czyli tzw. rozpoznanie walką, które polega na pozorowanym uderzeniu na nieprzyjaciela. Jego celem nie jest przełamanie, tylko zmuszenie wrogich wojsk do użycia wszystkich środków obrony jakimi na tym odcinku dysponuje. Dzięki temu zyskać można informację o jego sile i rozmieszczeniu uzbrojenia. Ale chociaż uderzenie jest pozorowane, trzeba pamiętać, by nie uderzyć siłami zbyt szczupłymi, bo wtedy nieprzyjacielski kontratak może przynieść zgubę i już żadne informacje nie będą potrzebne.
I właśnie w tym miejscu rzucone zostały kompanie karne wchodzące w skład 48 armii, która podeszła pod Narew. Pomoc w walkach miały zapewnić właśnie m.in. pontony od konstrukcji lekkiego mostu pontonowego, które miały ok. 6 metrów długości oraz ok. 2 metrów szerokości.
- Prawdę mówiąc można się trochę pomylić, gdyż one wyglądają prawie jak łódka z tym, że nie mają wyodrębnionej rufy, tylko z obydwu stron są dzioby. Te pontony można było łączyć w różnych konfiguracjach. Taka przeprawa przez rzekę mogła unieść masę do 6 ton. Więc wiemy, iż ciężarówki czy działa mogły spokojnie przejechać. Natomiast jeśli już chodzi o średnie i ciężkie czołgi to absolutnie nie- wskazuje redaktor „Poszukiwaczy Historii”.
Jak już wiemy radziecki ponton od konstrukcji lekkiego mostu pontonowego z czasów II wojny przejęty zostanie przez Muzeum Wojska w Białymstoku. Teraz specjaliści i rzeczoznawcy będą wykonywać konserwację i odnawianie niecodziennego znaleziska. Następnie po wykonaniu tychże czynności i odpowiednim zabezpieczeniu pontonu, zostanie on udostępniony dla wszystkich zwiedzających, którzy będą chcieli poczuć kawałek historii.
Komentarze