W głosowaniu w sprawie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wzięło udział 449 posłów. 356 z nich, głównie członkowie Prawa i Sprawiedliwości, poparło “piątkę dla zwierząt”. 75 posłów zagłosowało przeciw. W opozycji do nowelizacji ustawy stanęło 38 posłów z klubu PiS, w tym wszyscy posłowie Solidarnej Polski. 15 posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu, 2 było przeciw.
Wśród parlamentarzystów, którzy głosowali przeciwko noweli był także Lech Antoni Kołakowski. Jak przekonuje poseł, ustawa jest nadmierną ingerencją w produkcję rolną. Co więcej, dopuszcza naruszanie prawa własności.
- Każdy rząd musi być jednolity. W innym wypadku jego upadek byłby kwestią miesięcy. Doskonale to wszyscy rozumiemy. Natomiast to głosowanie jest głosowaniem sumienia – tłumaczy poseł. - Odezwały się we mnie chłopskie instynkty. Prowadziłem niegdyś gospodarstwo. Miałem bydło opasowe. Dlatego uważam, że mam obowiązek bronić polskiej wsi. Podejmując inną decyzję nie potrafiłbym spojrzeć uczciwie w oczy jej mieszkańcom – dodaje.
Wobec posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie poparli "piątki dla zwierząt" zostały wyciągnięte konsekwencję. Karą za niezastosowanie się do partyjnej dyscypliny jest zawieszenie w prawach członka PiS. Jednak, jak przyznaje poseł Lech Antoni Kołakowski, oficjalnej decyzji wciąż nie otrzymał.
- Informacje o zawieszeniu w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości dotarła do mnie z mediów. Do tej pory oficjalnie nie otrzymałem żadnego dokumentu w tej sprawie – wyjaśnia wiceprzewodniczący i skarbnik Klubu Parlamentarnego PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej i przewodniczący podkomisji stałej do spraw wykorzystywania środków pochodzących z Unii Europejskiej.
Dodaje także, że z pełną świadomością i odpowiedzialnością przyjmuje wszelkie konsekwencje, gdyż jak podkreśla była to decyzja zgodne z jego nadrzędnymi racjami. Wymienia przy tym szereg argumentów, którymi kierował się w obronie interesów swoich wyborców.
Komentarze