ADAM CZARNIEWICZ
Urodzony w 1968 roku w Ełku. Mieszka i pracuje w Łomży. Jest absolwentem wydziału Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu w Białymstoku oraz Akademii Fotografii i Przedsiębiorczości w Białymstoku o kierunku fotografia.
Zajmuje się szeroko pojętą sztuką fotografii. Uprawia wszystkie gatunki tego medium.
Uczestnik pięciu wystaw zbiorowych (w tym międzynarodowego festiwalu wymiany doświadczeń i myśli twórców ze Wschodniej i Zachodniej Europy - Białystok Interphoto 2017) a także krajowych i międzynarodowych konkursów fotograficznych.
Szczególnie interesuje się fotografią człowieka w otaczającym go świecie.
Od roku 2018 jest członkiem Klubu Fotografii NURT w Łomży.
Autor o swojej wystawie :
Kiedy zamykam oczy, jakby znienacka,
czarna postać owija mnie swą chustą i śnię…
Sen jest bardzo tajemniczym i frapującym zjawiskiem. Każdy z nas go doświadcza i mimo to nie do końca potrafimy go wytłumaczyć.
Od początku istnienia ludzkości człowiek zastanawia się, czym są sny. Mimo prowadzonych przez stulecia wnikliwych badań, nadal nikomu nie udało się dowiedzieć o nich wszystkiego.
Dawniej nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że sen jest stanem, na który składa się kilka cyklicznie powtarzających się faz. Był on dla ludzi wyłącznie czasem odpoczynku i odprężenia. Dzięki badaniom prowadzonym przez tysiąclecia wiemy dziś o nim znacznie więcej, choć jeszcze nie wszystko.
W każdej sekundzie jesteśmy bombardowani tysiącami różnych bodźców. To co słyszymy, co czujemy, co widzimy, to co w danej chwili spożywamy itd.
Te wszystkie bodźce są odbierane przez poszczególne zmysły naszego organizmu i interpretowane jako np: ulubiona piosenka, konkretny kolor, smak, zapach itp.
Innymi słowy, podczas dnia nasz mózg odbiera bodźce z otoczenia i na ich podstawie tworzy obraz świata, który postrzegamy.
Nie ma nic gorszego niż pojawiający się w najmniej odpowiednim momencie senny koszmar. Każdy z nas doskonale wie, że sen może przynieść także wiele przyjemności. Powoduje to, że czasami nie chcemy wrócić do sfery jawy.
Z drugiej strony, gdy przydarza się nam coś złego błagamy o to by był to tylko sen.
W dzisiejszych czasach, w przeciwieństwie do naszych pradziadów, przecież wszyscy śnimy obrazami. Obrazami zapisanymi przez obserwujące oko i zapisane w formie informacji w naszej pamięci. Obrazy te nie są ułożone symetrycznie czy równolegle, są wynikiem wyboru z bogatej kopalni pamięci jaką jest nasz mózg. Niektóre przemykają przez czas trwania snu inne zostają nam na dłużej lub wywierają jakiś charakterystyczny odcisk w naszej pamięci. Stąd taki jest prezentowany układ mojego cyklu (mojej opowieści).
Moja praca to – niejako wycieczka w głąb siebie, do świata urywków pamięci z pogranicza jawy i snu, do świata swoich wewnętrznych przeżyć, wspomnień, zmierzania się z własnymi ułomnościami i pragnieniami.
Ukazana jest za pomocą surrealnych obrazów fotograficznych. To polemika z własnym ja. Starcie dwóch światów wewnętrznego i zewnętrznego i przekraczania granic między jednym a drugim. Głęboko patrzę w głąb siebie, człowieka. Polemizuję z samym sobą, z własnymi ułomnościami, strachem, ambicjami i pragnieniami.
Inspiracją do wykonania prezentowanego cyklu były obrazy znanych twórców jak: Antoine D`Agata, Zdzisław Beksiński, Jacob Aue Sobol czy Roger Ballen.
Charakterystycznym elementem w mojej pracy jest nawiązanie do wczesnej fotografii Zdzisława Beksińskiego. Chciałem podobnie jak on, ale również jak niczym Alicja z Krainy Czarów, dokonać próby poznania i poddać analizie tą niedostępną wcześniej dla mnie przestrzeń - przestrzeń po tzw. „drugiej stronie lustra”. Świata niejako poza mną ale przecież będącego jednocześnie we mnie i mocno ze mną związanego.
Swojej pracy nie traktuję jako rozliczenie z przeszłością lecz jako formę zwrócenia uwagi na własne skąd inąd cenne uczucia. Uczucia, które przecież kształtują każdego człowieka.
W pogoni do przodu, za przyszłością, rzadko odwracamy się myślami wstecz.
Zwrócenie uwagi na przeszłość pozwoliło mi na analizę skrawków pamięci jakie udało mi się zapamiętać przez dotychczasowe życie i przenieść je na obraz fotograficzny.
W dzieciństwie obawiałem się snów, które zdarzały mi się kilkukrotnie a obrazowały pogięte jak kartka papieru i pomarszczone słońce. Te sny zawsze zwiastowały coś złego co miało wydarzyć się w przyszłości.
Chcę za pomocą swojej opowieści pokazać, że wszyscy jesteśmy elementem wszechświata. Jednocześnie pragnę uwrażliwić nas na własne dążenia i tęsknoty.
Zachęcam, tym samym, do analizy własnego ja, do interpretacji istoty człowieka jako cząstki uniwersum.
Mam nadzieję, że dzięki takiemu doborze obrazów każdy będzie mógł w nich odnaleźć cząstkę własnej osobowości.
Czy istnieję naprawdę?
Nieodwracalna nicość. Niepozorność cielesnych i duchowych uniesień.
Miesza się w coś nieszczególnego, w niebyt, w nieistnienie.
I w najmniejszym stopniu doznaję niestabilnych ruchów, konwulsji.
A co z tym, że nie ma się o co martwić, o czym myśleć, rozumować?
Medytacja paradoksu. Zamęt. Chwilowa niepoczytalność, psychoza nieistoty.
Postrzępione zmysły chwytają resztki sensu.
Wzmaga się, złorzeczy, ulatuje, gaśnie. Spojrzenie w swej nicości bogate.
Widzę obrazami czarnego błazna, arlekina.
Mimo, że zapominam o całej mądrości, o swojej jaźni.
Pozwól, że coś Ci powiem. Życzenie.
By człowiek nie został pustką uniwersum…
Komentarze