Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 17:03
Reklama

Polityk na równi pochyłej

"Pracowity szczęściarz! Czy rzetelny leń?". Taki tytuł nadał swojej książce, która ukazała się kilka miesięcy temu, Wojciech Dzierzgowski. Publikacja była podsumowaniem 25. lat jego pracy na różnych stanowiskach. Ostatnie tygodnie postawiły pod znakiem zapytania słowo "szczęściarz".
Polityk na równi pochyłej

 "Pracowity szczęściarz! Czy rzetelny leń?". Taki tytuł nadał swojej książce, która ukazała się kilka miesięcy temu, Wojciech Dzierzgowski. Publikacja była podsumowaniem 25. lat jego pracy na różnych stanowiskach. Ostatnie tygodnie postawiły pod znakiem zapytania  słowo "szczęściarz".

Wojciech Dzierzgowski, do niedawna wicewojewoda (pełnił tę funkcję od 2008 roku) i szef Polskiego Stronnictwa Ludowego w województwie, kłopoty sprowadził sam na siebie kilka lat temu. Tak przynajmniej ocenia prokuratura w Olsztynie. Efektem prowadzonego tam śledztwa stało się kilkanaście zarzutów. Niektóre dotyczą "nierzetelnych pisemnych dokumentów", które służyły uzyskaniu kredytów i pożyczek bankowych w latach 2007-2011. Druga grupa zarzutów związana jest z oświadczeniami majątkowymi wicewojewody za lata 2008 - 2013. Wojciech Dzierzgowski konsekwentnie od początku śledztwa prezentował stanowisko, że ewentualne nieprawidłowości mogły być wynikiem błędów, a nie działania z rozmysłem. Tłumaczył też, że wskazywane przez prokuraturę kredyty i pożyczki zostały już spłacone i nikt nie został poszkodowany.    

Te wyjaśnienia przez kilka miesięcy wystarczały wojewodom, najpierw Maciejowi Żywnie, a potem Andrzejowi Meyerowi. Sprawa nabrała jednak przyspieszenia wraz ze skierowaniem przez olsztyńską prokuraturę aktu oskarżenia do sądu. Już następnego dnia wojewoda poinformował, że nie widzi możliwości dalszej współpracy ze swoim zastępcą i skierował wniosek o jego odwołanie do premier Ewy Kopacz. Po kolejnych kilkunastu godzinach Wojciech Dzierzgowski wicewojewodą już nie był.

Na tym równia pochyła, na której znalazł się wpływowy regionalny polityk, się nie skończyła. Kilka dni temu obradowały władze Polskiego Stronnictwa Ludowego w województwie. Bliższe szczegóły nie zostały ujawnione, ale pojawił się komunikat, że Wojciech Dzierzgowski po siedmiu latach przestał już być prezesem partii, a zastąpił go Mieczysław Baszko, marszałek województwa. Jego rywalem w głosowaniu był Stefan Krajewski z Zambrowa, szef podlaskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.      Według nieoficjalnych informacji, wicewojewodą ma zostać Wiesław Żyliński, szef białostockich struktur PSL.

Załamanie kariery Wojciecha Dzierzgowskiego ma konsekwencje nie tylko w postaci personalnych roszad w PSL. Jesienią odbędą się wybory parlamentarne. Szef partii w województwie będzie miał decydujący wpływ na układanie listy kandydatów do Sejmu i Senatu. Już zresztą pojawiły się głosy, że sejmową otwierać powinien Mieczysław Baszko. Niewielkie są szanse, że Wojciech Dzierzgowski w ogóle się znajdzie w gronie kandydatów.

Kolejny rezultat to odejście z "kręgu władzy" (samorządowej i rządowej) w regionie ostatniej osoby związanej z Ziemią Łomżyńską. Nie ma nikogo w zarządzie województwa, nie ma już w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim.

A Wojciech Dzierzgowski, na nieszczęście dla siebie, być może wykazał się zdolnościami przewidywania przeszłości. Bo jeżeli nie utrzyma aury "szczęściarza", może czekać go okres "rzetelnego lenistwa".              


Podziel się
Oceń

Komentarze

Gość 24.05.2015 10:49
Będzie dobrze, da sobie radę, przecież go znamy.
Reklama