Zostają wprowadzeni w świat establishmentu małego miasteczka przez żonę pyszałkowatego burmistrza, który ją zdradza, jest zajęty własną karierą i zbyt mało się nią interesuje. Żona, żeby się na nim zemścić, postanawia mu dowieść, że w dzisiejszych czasach aby zostać wysokim urzędnikiem, nie trzeba wiele umieć. Szuka zatem odpowiedniego kandydata wśród żebraków. W tym celu przebiera się za żebraczkę i wchodzi w ich środowisko. Żebracy, ponieważ jeden z nich chciał być kiedyś aktorem, chcą założyć teatrzyk uliczny i próbują nieudolnie zagrać fragment Wesela Wyspiańskiego. Pojawia się policjant, który uważa, że to jest zgromadzenie i usiłuje ich przywołać do porządku. Burmistrz chcąc wygrać zbliżające się wybory, odwiedza mieszkańców miasteczka i napotyka żebraków i swoją żonę, której nie rozpoznaje i „nadaje” na nią. Żona coraz bardziej wściekła, rozdziela wśród żebraków role, które mają zagrać przed burmistrzem i wtajemnicza ich w cały plan. Jeden żebrak ma udawać eksperta od ekonomii, drugi mecenasa, specjalistę w dziedzinie prawa miejskiego. Następuje spotkanie z burmistrzem, podczas którego burmistrz zaczyna wierzyć, że ma do czynienia z prawdziwymi fachowcami.
W tak zwanym między czasie żona burmistrza zawiadamia Ministerstwo Gospodarki, że w małym miasteczku pojawił się geniusz ekonomii, który z pewnością przyda się w Ministerstwie. Do miasteczka przyjeżdża zainteresowany geniuszem, sam minister gospodarki i wręcza żebrakowi nominację na stanowisko swojego doradcy. Od tej chwili z żebrakiem, jako wysokiej klasy ekspertem od ekonomii, wszyscy muszą się liczyć. Jak by tego było mało, żona burmistrza zakochuje się w żebraku, który robi taką karierę i postanawia rozwieść się z mężem, który teraz w jej oczach, już niewiele znaczy. Ale na końcu następuje nieoczekiwany zwrot akcji, który misternie ułożony plan, wywraca do góry nogami. Wszystko bowiem okazuje się mistyfikacją. Widz w pewnym momencie zrozumie, że został wciągnięty przez aktorów w grę, w którą sam uwierzył. W przedstawieniu niebagatelną rolę odgrywa również papuga, która co chwila we wszystko się wtrąca, stając się mimo woli centralną postacią sztuki.
Całość jest satyrą na płyciznę intelektualną i moralną naszych czasów. Nie trzeba czegoś umieć, wystarczy być odpowiednio bezczelnym i chwalić się znajomościami żeby zrobić karierę. Karierę po polsku. Komedia, prawdziwa komedia.
Komentarze