- Nigdy nie wstydziłem się tego, że lubię wodę. Niektórzy śmiali się, że rybak, a ja zawsze jak chodziliśmy na wagary, zabierałem dziewczynę na łódkę. I choć mieszkam na osiedlu Południe, to cały wolny czas spędzałem u dziadków nad rzeką. Zdarzało się, że w tygodniu łobuzowaliśmy z chłopakami, a jak przychodził weekend to zawsze siadało się na pychówkę i wypływało na ryby. Teraz gdy moja żona jest w ciąży wiele się zmieniło. Mam już plan. Wiem, że urodzi się syn i na pewno gdy urośnie zabiorę go na pychówkę - zdradza Mateusz Listowski.
Zdobywcą trzeciego miejsca okazał się Leszek Mierzejewski, który nie tylko pływa pychówką, ale również własnoręcznie je tworzy.
- Najlepsze jest drewno sosnowe. Nie nasiąka wodą i jest bardzo wytrzymałe. Czyste, naturalne drewno, które co roku trzeba impregnować. Zrobienie takiej pychówki, to jak się we dwóch stanęło, to od rana do wieczora, a samemu to jakieś dwa dni -tłumaczy Leszek Mierzejewski.
Jak się okazuje Narew nie zawsze jest rzeką łatwą do pokonania. Ma swoje kaprysy i naturę. Jak zgodnie przyznają uczestnicy wyścigu przez to, że jest ona nieuregulowana zawsze pozostawia niepewność tego, co może skrywać dno.
Poza zmaganiami pychówek ogromnym zainteresowaniem cieszyli się flisacy, którzy na 80-cio metrowej tratwie przypłynęli aż z Goniądza. Ich droga jednak jeszcze się nie kończy.
Flis Obojga Narodów z okazji 450-lecia Unii Lubelskiej przepływa trasę, którą dawniej transportowano drewno. Zestaw zbudowany z pięciu osobnych części składowych, sterowany 12-metrowymi wiosłami pod dowództwem retmana flisackiego, Mieczysława Łabędzkiego odbywa kilkutygodniową wyprawę przez Biebrzę, Narew i Wisłę, by w połowie sierpnia zakończyć swoją drogę w Toruniu. Na odcinku Wisły dołączają do nich również międzynarodowe jednostki z Litwy i Białorusi.
Komentarze