Do programu „Rekultywacja gminnych składowisk odpadów województwa podlaskiego” dołącza Łomża ze swoim obiektem w Czartorii-Korytkach. Radni miejscy spotkali się w trybie nadzwyczajnym i nie omieszkali wpleść do dyskusji pewnych nadzwyczajnych elementów.
Przedsięwzięcie, którego celem jest zagospodarowanie zgodnie z wymogami ekologii nieużytkowanych już składowisk odpadów, zostało zainicjowane już ponad rok temu. Jego ogromnym atutem jest bardzo wysokie dofinansowanie rekultywacji tych terenów z funduszy unijnych - 85 proc. Grupę uczestników projektu tworzą gminy z całego województwa - od Filipowa na Suwalszczyźnie po Hajnówkę na południu regionu. Ziemia Łomżyńska jest reprezentowana przez Grabowo, Kulesze Kościelne, Nowogród, Radziłów, Zbójną i Kolno, którego samorząd jest głównym koordynatorem. Łomża dołączając się do programu musiała zaakceptować wiodącą rolę Kolna, choć ma najwięcej do zrobienia i najwięcej pieniędzy (6 milionów złotych) musi przygotować.
- Dlaczego sami nie realizujemy programu rekultywacji, choć wiadomo od dawna, że taki obowiązek także na nas spoczywa - dociekał radny Zbigniew Prosiński, wspierany przez m. in. Edytę Śledziewską i Janusza Mieczkowskiego (- To wygląda jakby ogon machał psem, a nie pies ogonem - stwierdził). Tadeusz Zaremba w swój komentarz wplótł mało skrywaną złośliwość i rozgoryczenie.
- Wszyscy mieli stanowiska, wszyscy sprawowali nadzór, a okazało się, że Kolno dało radę, a my w ogóle tego tematu nie podjęliśmy. To może warto byłoby, zamiast utrzymywać Urząd Miejski, cały nadzór Radę Miejska łącznie z Radą Miejską, podłączyć się do Kolna i nie byłby to żaden dyshonor, bo przynajmniej coś by się zaczęło dziać.
Zastępca prezydenta Łomży Andrzej Garlicki wyjaśnił, że o konieczności prowadzenia rekultywacji wysypisk wiadomo było od dawna. Nie wiadomo jednak dlaczego poprzednie władze miasta tematu nie podjęły, także wtedy, gdy rozpoczynał się program prowadzony przez Kolno. "Druga szansa" pojawiła się dopiero niedawno.
- Warunki wyjściowe, czyli dofinansowanie na poziomie 85 procent, jest dla miasta bardzo korzystne. Nie ma powodu podchodzić ambicjonalnie, że miasto musi samo wszystko załatwiać - przekonywał. - Raz Łomża przystąpi do jakiegoś innego projektu, a innym razem to my będziemy zapraszać do współpracy gminy - wspierała Andrzeja Garlickiego wiceprzewodnicząca Rady Bogumiła Olbryś.
Doczekała się repliki Tadeusza Zaremby, nieco tajemniczej dla postronnych, ale dla znających łomżyńskie "układy", zupełnie jasnej.
ZOBACZ ZDJĘCIA
- Szanowna koleżanka nie skorzystała okazji, aby siedzieć cicho, a jest takie przysłowie: nie wywołuj wilka z lasu - powiedział nawiązując od faktu, że od wielu lat mąż radnej jest wicedyrektorem (a od kilku miesięcy p.o. dyrektora) Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, które do niedawna było jednostką prowadzącą składowisko w Czartorii i powinno rekultywację zamkniętej części prowadzić.
Spór radnych wywiązał się także wokół sformułowania kto powinien zapewnić fundusze na realizację programu: Rada czy prezydent. Ostatecznie jednak w rekultywacji pod wodzą Kolna Łomża udział weźmie.
Podczas nadzwyczajnej sesji Rada Miejska zmieniła także plany finansowe miasta tegoroczne i wieloletnie dopisując do nich sprawę wysypiska, a usuwając 27 milionów złotych. Była to zupełnie wirtualna kwota, którą poprzednie miasta miały nadzieję dostać z Urzędu Marszałkowskiego na budowę nowego fragmentu ulicy Zawadzkiej oraz Wiosennej. Wiadomo już, że unijnego dofinansowania w tym roku nie będzie, a jeżeli pojawi się w przyszłym, to raczej w skromniejszej skali.
Komentarze