Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 06:22
Reklama

Ja to ktoś inny. Wystawa fotografii Marcina Kwiatkowskiego

„Bo czyż pod stołem, który nas dzieli, nie trzymamy się wszyscy tajnie za ręce?”. Galeria Sztuki Współczesnej w Łomży zaprasza do swojej siedziby przy ul. Długiej 13 na wernisaż wystawy fotografii Marcina Kwiatkowskiego „Ja to ktoś inny” w środę 14 listopada o godz. 18:00.

O twórczości artysty tak pisze Józef Markiewicz

„Wstajemy od stołu i idziemy, ciągnąc ze sobą nasz bagaż współczesności: zegarki, płaszcze, marynarki, futra, pocięte dżinsy, okulary, biżuterię. Ta nasza powierzchowność nie jest naszym dziedzictwem – jest zbyt ulotna i podporządkowana chwilowej modzie, nie stanowi ciężaru. To nie są przedmioty nasiąknięte naszym potem i zmaganiem, nie posiadają biografii. Nie są dla nas zagrożeniem, ale nie mogą nam też pomóc. Istnieją wyłącznie w swojej plastikowej chwale i glorii konsumpcji. Znikną tak samo bezboleśnie, jak się pojawiły.

Wstajemy od stołu, bo jedyne co widzimy to obraz nas samych. Otaczająca nas kultura jest zwierciadłem, które odbija nasze wyobrażenie o świecie, podane jako prawdziwe i właściwe. Koi nas i usypia. Wstajemy od stołu, bo – mimo wszystko – nasze lęki pozostają. Nasz strach przed tym, że przeżywamy z góry wyznaczony już los i powielamy setki podobnych. Naszą obsesją jest autentyczność. Duchowa podróż w głąb siebie, którą kiedyś mogliśmy odbywać – teraz to już tylko powtarzanie konwencji. Przybranie takiej czy innej autokreacji, która może nam zapewnić status społeczny i samozadowolenie. Jeżeli robimy to w sposób przekonujący, mamy szansę na (przynajmniej połowiczny) sukces. Jednak wyłącznie wtedy, gdy nasi współtowarzysze niedoli rozpoznają i poprawnie odczytają naszą autoprezentację. Samotność egzystencjalna nieodmiennie pozostaje.

Współczesna kultura, przeniknięta wizualnością, jest więc z gruntu bluźniercza i perwersyjna, bo wizerunki zastępują nam rzeczywistość. Nie przybliżają nam świata, lecz go zakrywają. Dotyczy to również innych narzędzi poznania, które przyniosła nam nowoczesność i które są raczej wielkim rozczarowaniem. Dostarczają nam bowiem obraz rzeczywistości skrojony na naszą miarę, izolując nas skutecznie od tego co niewygodne, nieoczekiwane i niebezpieczne.

Czy jesteśmy jeszcze zdolni do spojrzenia na rzeczy takimi, jakimi są, do zrozumienia, do czego odsyłają nas wizerunki? Czy, patrząc na zachód słońca, widzimy już tylko pocztówkę? Estetyzacja to śmierć doświadczenia i autentyczności.

Jak zatem odnaleźć własną rzeczywistość i egzystencję? Wszak w życiu kryje się dualizm rytuału: odtwórczości i powtarzania, ale także przeświadczenie, że człowiek ma jednak sprawczość – nie sprawczość kosmiczną (o tym możemy już zapomnieć), ale możliwość pracowania nad własnym losem. Horyzont człowieka funkcjonalnego to nie jest „niebo gwiaździste nad mną” ani „prawo moralne we mnie”, lecz granice wyznaczone przez jego własny zorganizowany świat: przez wspomnianą już pseudorzeczywistość.

Zatem natura może być źródłem naszej autentyczności? Nie, nie chodzi o to, czy istniejemy w harmonii z naturą, czy – jak to wiedzieli XIX wieczni romantycy – nasza egzystencja ma wymiar kosmiczny. Nasza „rzeczywistość” zbytnio zaabsorbowana i zadowolona jest ze swojego obrazu, żeby szukać transcendencji, żeby w nią wierzyć. Nasza wyobraźnia nie oscyluje już pomiędzy zdegradowaną rzeczywistością (pospolitością obrazu) a wzniosłym mitem (dostojeństwem sensu). Nasz świat jest płaski – jak w wierszu Różewicza: zbuntowani ludzie/ potępione anioły/ spadały w dół/ człowiek współczesny/ spada we wszystkich kierunkach równocześnie/ w dół w górę na boki/ na kształt róży wiatrów/ dawniej spadano/ i wznoszono się/ pionowo/ obecnie/ spada się/ poziomo, a nasze wzruszenia mają wymiar horyzontalny.

Nie dajmy się zwieść estetycznemu pięknu fotografii Marcina Kwiatkowskiego. Kryje się w nich dramat egzystencjalny. Bohaterzy wstają od stołu – wychodzą na „zewnątrz”, poszukując swojego losu i autentyzmu. Czy im się to udaje? Pozostają zaklinowani w wymiarze horyzontalnym. Pomiędzy konwencjami naszej kultury, a daleką, nieosiągalną naturą. Pozostają w przestrzeni granicznej, gdzie ich gesty tracą swoją ostrość i znaczenie. Patrzą w naszą stronę. Co widzą?”. Józef Markiewicz
Artysta prezentuje na wystawie 30 fotografii pochodzących z cykli „Zapach letnich ziół” (2018), „Niebieski księżyc” (2018) i „Jakiż to chłopiec piękny i młody...” (2017) oraz kilka prac wielkoformatowych z wcześniejszych cykli.

Marcin Kwiatkowski, rocznik 1979 – nauczyciel, fotografik, poeta, związany z amatorskim ruchem teatralnym w Tykocinie założyciel Teatru Hollerique, założyciel Klubu Fotografii Artystycznej „Jupiter”, reżyser i aktor w Tykocińskim Teatrze Amatorskim, animator i współtwórca wielu kulturalnych wydarzeń, m.in.: Festiwalu Domu (edycje 2012, 2011 i 2010), reaktywacji Kina Hetman (wystawy fotogramów na fasadzie budynku w latach 2013 i 2016) i innych, organizowanych w Tykocinie, w którym wychował się i mieszka od urodzenia, z przerwą na studia w latach 1998-2003 (Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku)



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama