Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 7 stycznia 2025 14:04
Reklama

Zemsta Stalina jest bardzo blisko

"Zemsta Stalina", to utworzone w Polsce określenie dla rośliny o łacińskiej nazwie Heracleum sosnovskyi Manden, znanej bardziej jako barszcz Sosnowskiego.

"Zemsta Stalina", to utworzone w Polsce określenie dla rośliny o łacińskiej nazwie Heracleum sosnovskyi Manden, znanej bardziej jako barszcz Sosnowskiego. Złowrogą i powszechną "rozpoznawalność" zdobyła w naszym kraju w ostatnich tygodniach, ponieważ doprowadziła do śmierci 67-letniej kobiety na Śląsku. Niemal każdego dnia media donoszą o kolejnych przypadkach poparzeń toksycznym sokiem rośliny w różnych częściach Polski. "Zemsta Stalina" jest także okolicach Łomży


ZOBACZ ZDJĘCIA 

Ostrożne, ale bez paniki

- Barszcz Sosnowskiego występuje w powiecie łomżyńskim - przyznaje Jolanta Mieczkowska, kierownik łomżyńskiej delegatury Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa. - Powodów do paniki i stwarzania atmosfery zagrożenia jednak nie ma. Odpowiednie ostrzeżenia i komunikaty zostały przekazane do samorządów, wszystkich administratorów terenów, docieramy także do mieszkańców. Broszurę z najważniejszymi zaleceniami można znaleźć także w wersji elektronicznej na stronie www.piorin.gov.pl - dodaje Jolanta Mieczkowska.

 Instytucja, która ma w nazwie "ochronę roślin" akurat dla tego toksycznego przedstawiciela świata flory żadnej ochrony nie przewiduje. Barszcz, który z wyglądu przypomina monstrualny koper, można znaleźć choćby przy drodze nr 61 w Marianowie, zaledwie kilka kilometrów od Łomży.

- Tu przy samej szosie została niedawno wykoszona - pokazuje mieszkaniec miejscowości. - Ale tam głębiej jest posesja cała zarośnięta, to z niej się roznosi to plugastwo.

Jolanta Mieczkowska wie o jakim miejscu mówi mężczyzna z Marianowa.          

 - Mieliśmy zgłoszenia zaniepokojonych sąsiadów,  przeprowadziliśmy rozmowy z właścicielem informując go o zagrożeniu i o koniecznych działaniach - mówi.

Ale nie tylko tam trzeba być bardzo ostrożnym. Między Piątnicą a Marianowem w kilku miejscach wyraźnie widać wybujały "koper dla dinozaurów". Jest go sporo, chociażby zaraz za ogrodzeniem terenu szkoły rolniczej. Władze gminy doskonale zdają sobie sprawę z problemu.

- Odpowiedzialni za usuwanie barszczu Sosnowskiego i zabezpieczenie, aby nikt nie został poszkodowany, powinni być właściciele i administratorzy poszczególnych nieruchomości - mówi Krzysztof Kozicki, wójt Piątnicy. - W praktyce wygląda to tak, że wszystko spada na samorząd. Jeżeli nawet zwalczymy tę plagę na gminnych działkach, a pozostawimy na prywatnych czy w pasie drogowym, to za chwilę będziemy mieli ten problem ponownie. Z drogowcami pewnie się dogadamy, ale są przecież posesje zaniedbane czy opuszczone.

Krzysztof Kozicki jest wójtem od jesieni ubiegłego roku. Ale od pracowników wie, że walka z "zemstą Stalina" trwa od kilku lat.

- Wycinanie, chemia, znowu wycinanie. Efekty są, ale do zakończenia tej "wojny" jeszcze daleko - dodaje włodarz gminy.

Dlatego samorząd oficjalnie wystąpił do specjalistycznej firmy. I czeka...

- Mieli być już dwa tygodnie temu, ale firm jest niewiele, a wysyp zleceń mają z całego kraju.

Na szczęście jeszcze nikt nie został poszkodowany.

Cień pegeeru

To miał być wyśmienity materiał na kiszonki dla bydła.

- Na szczęście mieliśmy wtedy w naszym województwie bardzo inteligentnych i niezależnie myślących specjalistów - mówi Andrzej Markowski z Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. - Tego "dobrodziejstwa" nie polecali i nie rozwozili rolnikom. Gdyby nie to, trudno byłoby nam teraz sobie z tym poradzić.

Sowieckiego wynalazku paszowego nie zdołały jednak uniknąć państwowe gospodarstwa rolne. Po "plantacjach" barszczu widać dokładnie, gdzie w dawnym województwie łomżyńskim były pegeery - jest go trochę w okolicach Marianowa i dużo na pograniczu powiatu łomżyńskiego i zambrowskiego, czyli w dawnym kombinacie rolnym "Wizna". Podobnie jest w kraju,          

Jeżeli wysłanie barszczu Sosnowskiego do Polski miało rzeczywiście być "zemstą Stalina" na kraju, którego rolnicy oparli się kolektywizacji, to się udało. Ta roślina to po prostu zbiór cech z najgorszego koszmaru: bardzo szkodliwa dla ludzi, którzy próbują ją niszczyć i tych, którzy przypadkowo się z nią zetkną, wyjątkowo odporna nawet na nowoczesną chemię, niskie temperatury, szkodniki i choroby roślin, bardzo szybko się rozprzestrzeniająca.

- Jej ogromnym atutem obronnym, jest niezmiernie rozbudowany system korzeniowy. Pod ziemią może być tyle samo tej rośliny, co nad ziemią, czyli nawet kilka metrów. Środki chemiczne czasami nie mogą zniszczyć całego korzenia, a nawet z resztek roślina się odradza - wyjaśnia Andrzej Markowski.

W jego ocenie, którą podziela także Jolanta Mieczkowska, wojna z barszczem Sosnowskiego musi mieć charakter totalny. Z zastosowaniem niszczenia mechanicznego części zielonych, wyorywania, powtarzanych kilka razy do roku oprysków i innych zabiegów środkami chemicznymi. I z zachowaniem cierpliwości i konsekwencji - to batalia na lata. Dobrze, że się wreszcie w kraju zaczęła, chociaż szkoda, że impulsem do bardziej zdecydowanych działań stała się śmierć.                        

Natalia Brzostek

 Maciej J. Gryguc

fot Natalia Brzostek

 

INFORMACJE OGÓLNE

Barszcz Sosnowskiego (Heracleum sosnovskyi Manden) to roślina, która  została sprowadzona do Polski z Rosji w latach 50. ubiegłego wieku. Zaczęto uprawiać ją jako surowiec do wytwarzania pasz dla bydła. W Polsce uprawa trwała do lat 8.. Obecnie Barszcz Sosnowskiego objęty jest prawnym zakazem uprawy, rozmnażania i sprzedaży na terenie Polski. 

Naturalny zasięg gatunku obejmuje centralną i wschodnią część Kaukazu i całe Zakaukazie. W naszych warunkach roślina bardzo szybko się rozwija. Barszcz Sosnowskiego możemy spotkać na ziemiach, które nie są już użytkowane rolniczo, ale też np. przy rzekach i strumieniach czy drogach.

Roślina w szybkim tempie potrafi się rozprzestrzeniać. Każda wytwarza rocznie 20–40 tysięcy nasion, które zalegają w glebie i zachowują zdolność kiełkowania przez pięć lat. Nawet po bardzo mroźnych zimach. Równie trudno jest jej się  pozbyć. Roślina powoduje degradację środowiska oraz ogranicza dostępność terenu. Głównym problemem jednak jest to, że zagraża zdrowiu i życiu ludzi. Zawarte w wodnistym soku oraz w wydzielinie włosków gruczołowych substancje toksyczne stanowią zagrożenie dla zdrowia ludzi. Związki te w kontakcie ze skórą i w obecności światła słonecznego, w szczególności ultrafioletowego, powodują oparzenia (fotodermatozę) II i III stopnia. 

Zwalczaniem rośliny głównie zajmują się samorządy gminne. Problem podjęło również Ministerstwo Ochrony Środowiska tworząc nowe przepisy, które mają zapewnić lepszą koordynację działań związanych ze zwalczaniem barszczu Sosnowskiego. W Małopolsce niszczeniem rośliny zajmują się np. specjaliści z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Pod hasłem „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego” rozpoczęły się prace polegające na wstrzykiwaniu środków chemicznych do szyjki korzeniowej rośliny.

Źródła: PAP, Wikipedia 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama