„Adam Kownacki (17-0, 14 KO) wraca do ringu! Już 8 września w Nowym Jorku najwyżej notowany polski pięściarz królewskiej dywizji zmierzy się z Charlesem Martinem (25-1, 23 KO), byłym mistrzem świata” - emocjonuje się autor.
Przypomina, że Adam Kownacki w wieku siedmiu lat wyemigrował z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Zachował jednak wiele sentymentu do rodzinnych stron. Jesienią ubiegłego roku odwiedził Łomżę i spotkał się z adeptami pięściarstwa z klubu „Tiger” Zbigniewa Maleszewskiego.
- Bardzo chętnie przyjeżdżam do Łomży. Tu mam rodzinę - babcię, dziadka i znajomych. O ile oczywiście czas na to pozwala, staram się ich odwiedzać. Bardzo lubię miasto i ciągnie mnie tu sentyment – mówił wtedy Tygodnikowi Narew Adam Kownacki.
Ma 29 lat, ale wygląda znacznie młodziej, bardzo sympatycznie i dobrodusznie. Dlatego amerykańscy specjaliści boksu i marketingu nadali mu przydomek „Babyface”.
Kilka dni temu w rozmowie z Radosławem Leniarskim dla „Gazety Wyborczej” wspominał swoje amerykańskie początki: „Na początku marzyłem, aby być taki, jak Andrzej Gołota. Jak przyjechaliśmy z Łomży do Nowego Jorku 20 lat temu, Gołota, to był ktoś!”.
I kontynuował: „Dla mnie w Ameryce wszystko było obce. Nowa szkoła, nowi ludzie. Nie czułem się dobrze. Były bójki w szkole, bo byłem gruby i dzieciaki się ze mnie śmiały. Gołota był wtedy dla mnie wzorem, kimś wyjątkowym. (…) Bo był taki sam jak my w tamtym zatłoczonym pokoju, przyjechał do Stanów z niczym, a daje radę, jakby za nas. W ogóle się nie przejmowałem, że najważniejsze walki przegrał. Chodziło o to, że był na ringu z najlepszymi piściarzami. To z jego powodu zacząłem boksować”.
„Babyface” jako zawodowy bokser stoczył 17 walk. Nie dał się jeszcze pokonać, ale też nie uzyskał rozgłosu. Aż do walki z Arturem Szpilką. Dla wielu nawet niezłych znawców boksu było zaskoczeniem jak łatwo Kownacki poradził sobie z wielką nadzieją kibiców na kolejnego Polaka w elicie wagi ciężkiej. To zwycięstwo zmieniło wiele w karierze i życiu łomżyniaka.
„Właściwie od walki ze Szpilką stanąłem porządnie na nogach. Ale to przeze mnie – można było wcześniej, ale byłem młody i głupi” - powiedział Radosławowi Leniarskiemu. I jeszcze wspomniał słowa żony z początków kariery: „Wierzę w ciebie. Będziesz mistrzem świata. Na początku będzie ciężko, ale damy radę”.
Jak mówi Adam „Babyface” Kownacki, od tamtej pory „żyje boksowaniem” i jeżeli nawet między walkami nie trzyma ściśle wagi, to potrafi się solidnie przygotować. Tak czuje się przed walką z Charlesem Martinem.
Antoni Partum pisze o nim: „W 2016 roku Amerykanin mierzył się o pas mistrzowski wagi ciężkiej w pojedynku z Wiaczesławem Głazkowem. Martin wygrał walkę przez kontuzję rywala w 3. rundzie. W kwietniu tego samego roku stracił jednak tytuł na rzecz Brytyjczyka Anthony'ego Joshui (21-0, 20 KO), przegrywając z nim w Londynie walkę przez nokaut w 2. rundzie”.
Przytacza też opinię Artura Szpilki: „Adam będzie bił się z Charlsem Martinem (25-1, 23 KO), byłym mistrzem wagi ciężkiej, ale łatwo sobie z nim poradzi. Jestem tego pewien, bo Martin to już kompletnie rozbity zawodnik. Jeśli Adam wygra, to prawdopodobnie dostanie walkę o pas”.
Mateusz Borek, dziennikarz i promotor bokserski, uważa jednak, że nie będzie tak łatwo.
A co sam bokser z Konarzyc sądzi o swoich szansach walki o mistrzowski pas?
„Nie uważam, że Anthony Joshua i Deontay Wilder są poza moim zasięgiem. Obecnie moje szanse z nimi oceniam jako pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Zmierzę się z nimi, kiedy proporcje będą wynosiły siedemdziesiąt do trzydziestu - na moją korzyść. To nie jest żadna pycha z mojej strony. Wiem, że muszę schudnąć, lepiej pracować na nogach, a także pod względem taktycznym mądrzej toczyć walki, ale będę to sumiennie poprawiał i w 2019 roku powinienem zostać mistrzem świata - przekonuje w rozmowie ze Sport.pl Kownacki”
Komentarze