Nazwa nie jest tu najważniejsza, lecz atmosfera dla której się tam przyjeżdża. Dla uczestników to wspaniały czas zabawy, dla nas fotografów to chęć uchwycenia każdej możliwej chwili i próba byciu we wszystkich interesujących miejscach. Nie jest to fizycznie możliwe, by na zdjęciach uwiecznić każdego festiwalowicza i każde miejsce na "przystanku", a jednak co roku próbujemy tego dokonać.
Tegoroczna edycja festiwalu była dla mnie dość wyjątkowa. Zaplanowałem sobie kilka rzeczy, które chciałem realizować już w poprzednich edycjach. Tempo pracy pozwoliło zrealizować plan częściowo, ale mam nadzieję, że to nic straconego.
Nie wszystko jest takie proste na jakie wygląda. Codziennie poza fotografowaniem wydarzeń na scenie, przemierzaliśmy kilometry po festiwalowym polu. Staraliśmy się dotrzeć w miejsca, w których pokażemy Wasze życie, radość i emocje. Ten, jak i każdy inny festiwal tworzą ludzie, publiczność dla której odbywają się koncerty gwiazd, czy imprezy towarzyszące.
Fotografią zajmuje się od blisko 10 lat a najwięcej radości sprawiają mi koncerty. Gra światłem, wspaniali muzycy i artyści Chwile, których nie da się powtórzyć. Każdy koncerty to ogromne wyzwanie, nie ważne czy jest to scena w małej miejscowości, kameralny występ w domu kultury, czy festiwal na ponad 700 tys. uczestników z kilkoma scenami. To, że kilka lat temu stałem się częścią ekipy foto na Przystanku Woodstock było dla mnie ogromnym wyróżnieniem, a zarazem kopniakiem do nauki i pracy nad swoim warsztatem.
Komentarze