A dlaczego te sukcesy są akurat tak bardzo ważne dla nas? Ano dlatego, że złoty młociarz Wojciech Nowicki mieszka w Białymstoku i reprezentuje miejscowy klub, a tytuł lekkoatletycznego mistrza Europy na stadionie (a hali się zdarzały) dla sportowca z regionu to pierwszy taki wyczyn. Drugi powód jest równie wielki. Srebrny kulomiot Konrad Bukowiecki to z kolei wierny przyjaciel lekkoatletycznego mityngu organizowanego w Łomży przez miasto, firmę Prefbet Śniadowo i Andrzeja Korytkowskiego, prezesa klubu „Prefbet Śniadowo” Łomża. Młody lekkoatleta wziął w nim udział także w tym roku i można uznać, że był to również drobny element szykowania formy na Berlin. Startowała także na naszym stadionie wtedy także Klaudia Kardasz z Białegostoku. W Berlinie zajęła znakomite 4 miejsce z młodzieżowym rekordem Polski.
Siłacze sprawili, że wieczór 7 sierpnia w stolicy Niemiec był polski. W rzucie młotem Paweł Fajdek to od kilku lat absolutny światowy dominator. W tym jednak sezonie nie jest w tak dobrej dyspozycji i przegrywa większość startów z Wojciechem Nowickim. W każdym razie można się było spodziewać dwóch medali dla Polski. Tak się też stało. Wojciech Nowicki dwa razy osiągnął „8 z przodu” czyli przekroczył 80 metrów (w lepszym rzucie 80,12). Paweł Fajdek (78,69) nie dał się pozostałym rywalom, choć wynikiem nie był zachwycony. Planowe złoto i srebro dla biało-czerwonych.
Portal Wrota Podlasia przybliża nieco bliżej postać mistrza Europy: „Wojciech Nowicki jest absolwentem Wydziału Mechanicznego PB, gdzie uzyskał tytuł magistra inżyniera o specjalności automatyka i robotyka. Studia ukończył w 2013 roku. W szkole podstawowej trenował piłkę nożną w Jagiellonii Białystok. Rzut młotem zaczął trenować jako licealista w Podlasiu Białystok. Medalista mistrzostw Polski seniorów – ma w dorobku jeden złoty (Białystok 2017), cztery srebrne (Toruń 2013, Szczecin 2014, Kraków 2015 i Bydgoszcz 2016) oraz dwa brązowe medale (Bydgoszcz 2011 i Bielsko-Biała 2012). Trzy razy w karierze stawał na podium młodzieżowych mistrzostw Polski – zdobył jedno srebro (Gdańsk 2011) oraz dwa brązy (Bielsko-Biała 2009 i Kraków 2010). W 2015 roku wywalczył w Pekinie brązowy medal Mistrzostw Świata. Rok później zdobył brąz podczas Mistrzostw Europy w Amsterdamie, a w sierpniu przywiózł brązowy medal z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro.
Organizatorzy berlińskich mistrzostw po raz pierwszy chyba zaplanowali finały dwóch męskich konkurencji rzutowych jednego dnia imprezy. Mieliśmy dzięki temu dalszy ciąg „festiwalu polskiej mocy”. Michał Haratyk jest w tym roku jednym z lepszych specjalistów od pchnięcia kulą w Europie i był wśród faworytów. Konrad Bukowicki jednak, ulubieniec łomżyńskich kibiców, jest jednak zawodnikiem, który udane starty miesza ze słabszymi. W Łomży akurat wolał mówić dziennikarzom o dobrej zabawie i sympatii dla widzów niż o swoim wyniku. Eliminacje do finałowego konkursu w Berlinie także przeszedł z trudem.
A jednak polscy kibice mieli drugą podwójną radość. Faworyt gospodarzy David Stoerl (kilkukrotny mistrz świata i Europy) miał wygrać i „wystrzelił” rzutem na 21 metrów i 44 centymetrów. Kilka chwil później dostał jednak taką kontrę od obu Polaków, że już się nie podniósł. 21,72 Michała Haratyka i 21,66 Konrada Bukowieckiego (jego najlepszy życiowy wynik na otwartym stadionie) oznaczało kolejne złoto i srebro dla Polski.
Morał z tego taki, że brodatym i silnym mężczyznom z Polski dobrze tego dnia poszła „zabawa” z kulistymi przedmiotami. Gdy kule zostały spłaszczone do postaci dysków, było już znacznie gorzej. Piotr Małachowski i Robert Urbanek nie zdołali wejść do finału. Morał należy rozszerzyć po kolejnym wieczorze mistrzostw. Uroczym i silnym kobietom z Polski także dobrze wychodzi używanie okrągłych przedmiotów z metalu. Paulina Guba odwróciła zwykły porządek rzeczy, że to Niemcy na końcu wygrywają i ostatnim pchnięciem kuli na 19,33 metra zabrała złoto murowanej faworytce gospodarzy Christinie Schwanitz (19,19). Czwarta była jeszcze Klaudia Kardasz.
A zatem kontakty z województwem podlaskim sprzyjają polskim lekkoatletom. Warto będzie uważniej śledzić do końca tygodnia mistrzostwa Europy w Berlinie. Na 10000 metrów zobaczyliśmy kolejną białostoczankę Katarzynę Rutkowską (startowała też w Łomży). Walczyła bardzo dzielnie o miejsce w pierwszej dziesiątce, ale w potwornym upale nie ukończyła biegu. W kobiecym rzucie młotem szanse na medal (choć zapewne za plecami Anity Włodarczyk) ma Joanna Fiodorow, w początkach swojej kariery związana z „Prefbetem Śniadowo” Łomża.
Kciuki możemy trzymać również za rekordzistę stadionu w Łomży w skoku o tyczce (5,70 m) Piotr Lisek. Tym bardziej, że jest to także rekordzista Polski (6,00) i autor jednego z najlepszych w tym roku wyników na świecie (5,94 kilka dni temu).
Trzymamy kciuki, aby dobra passa polskich sportowców trwała i jeszcze wiele razy w Berlinie zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.
Komentarze