Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 22:41
Reklama

Triathlon po łomżyńsku

Triathlon, przynajmniej ten łomżyński, to impreza rodzinna. W wodzie, na rowerze i w biegu najtwardsi sportowcy. Na brzegu i przy trasie ich kibice: Tata jest piejwszy! Stefan, dawaj! Kubę wspiera transparent. Meta przekraczana jest z maleńkim bobaskiem na rękach lub z jasnowłosą córeczką za rękę. Wynik? Jakiś tam jest.
Triathlon po łomżyńsku

Autor: Piotr Barbachowski

"Sprawdzić siebie" - to główny cel uczestników zawodów. Tak deklaruje Natalia Bałdyga z Suwałk. Pierwszy raz w Łomży. Startuje wraz z mężem.

- Wiem, że są trzy panie, a zatem mam zagwarantowane miejsce na podium, abym tylko ukończyła - mówi.

Potem okazało się, że ma to miejsce znakomite - najlepsze z trójki współzawodniczek. Za metą sobie wzajemnie gratulują. A potem nowa znajomość: Jestem Justyna. A ja - Natalia. Bardzo mi miło.

Triathlon  Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łomży to najważniejsze letnie wydarzenie sportowe w Łomży. Około 1200 metrów pływania od plaży miejskiej przy moście Hubala do wyjścia przy centrum rehabilitacyjnym Caritasu. Tam czekają rowery. Kolejna część to 15 kilometrów na siodełku rozłożone na trzy pętle ulicą Rybaki, mostem Hubala z obowiązkową wizyta na rondku w Porcie Łomża. Na finał 3 kilometry biegu po bulwarach nad Narwią. Tym razem z przy aż za dobrej, upalnej pogodzie.

Zawody łomżyńskie są dobrą próbą dla trenujących triathlony, ale też inne dyscypliny.

Najlepszy łomżyniak tym razem to nie tradycyjnie Daniel Pupek, pracownik MOSiR, a Damian Domaszewski, zawodnik klubu Black Horse MMA. Nad Narwią wystartował po raz pierwszy, ale już ma za sobą triathlonowe starty poza granicami kraju. To dla niego niosło sie nad brzegiem rzeki: Tata jest piejwszy! Dopingowali dwaj synkowie (5 i 7 lat) oraz żona (bardziej uśmiechem i przytuleniem za metą niż okrzykami).

Damian Domaszewski płynął jak torpeda, ale jeszcze sprawniej  nurt Narwi wykorzystał Sergiusz Sobczyk z Warszawy.

- Półzawodowiec - mówi z uśmiechem. Sport łączy z pracą nauczyciela. Do Łomży wybrał się po raz pierwszy. Głównie treningowo, bo wybiera się na zawody Iron Man do RPA. Popłynął znakomicie, jechał na rowerze i biegł równie szybko. W efekcie jako pierwszy uczestnik łomżyńskich triathlonów w historii zszedł poniżej 50 minut na całej trasie. Osiągnął 47:36. O niespełna 3 minuty wyprzedził Damian Domaszewskiego. Trzeci był Daniel Karwowski z Warszawy.

- Trasa w Łomży nie jest  bardzo wymagająca, ale jest pięknie obmyślona i przygotowana. Cała rywalizacja odbywa się na oczach publiczności. Jest doping, jest świetna atmosfera - Sergiusz Sobczyk.

Komplementy związane z organizacją triathlonu z radością przyjmują pracownicy MOSiR i dyrektor Andrzej Modzelewski. Po raz pierwszy nie założył tego dnia marynarki. Właściwie nie założył nawet koszuli, bo po raz pierwszy zameldował się na starcie jako jeden z zawodników. W wodzie w piance pływackiej, potem w koszulce i spodenkach.

- Startuję właściwie bez specjalnego treningu. Chcę się sprawdzić - mówił przed startem.

Jak przystało na gospodarza dużej imprezy, dopilnował wszystkiego na trasie rywalizacji  do samego końca. Przekroczył metę jako 47., ostatni z tych, którzy w ogóle ukończyli.  

Łomżyński triathlon  nadnarwiański to sport dla każdego jak się okazało. Do mety dotarli i 14-letni Kacper Omieliańczyk z Nowodworców, i 64-leni Zbigniew Zieliński z Łomży. Bez zadyszki ukończyły walkę Natalia Bałdyga z Suwałk, Justyna Leończuk z Zaścianek i Wiktoria Moczydłowska z Białegostoku, czyli jedyne trzy panie.

- Zgłoszeń jest tyle, że w przyszłym roku spróbujemy powiększyć liczbę uczestników - mówi Kamil Walczyk z MOSiR.                             



Podziel się
Oceń

Komentarze
Reklama