Wszystkie są równorzędne, a przyznane zostały tym, którzy kryjąc się za hasłem „pro publico bono”, czyli „dla dobra ogólnego”, czynili wręcz przeciwnie i dostarczali swoimi działaniami najciekawszych tematów do dziennikarskiej pracy w roku 2017.
I tak nagrody postanowiono przyznać:
- sprawcy zniknięcia w maju masztu od unijnej flagi przed ratuszem. „Bohater” był tak ważny, że mógł o tym zadecydować i tak bardzo tchórzliwy, żeby się do tego nie przyznać;
- za transfer roku, dzięki któremu szefowa komisji rewizyjnej rady miejskiej, wywodząca się z rządzącej opcji, została jednym z najlepiej opłacanych fachowców miejskiego ciepłownictwa;
- za innowacyjne pomysły i inwestycje w Misyjnym Obiekcie Służącym i Rekreacji za „tężne” rozwijanie naturyzmu;
- za niesprawne i nieumiejętne opracowanie rozwiązań komunikacyjnych i postojowych podczas rozwlekłej przebudowy ulicy przez środek miasta;
- byłemu półetatowemu doradcy prezydenta, który pełniąc tę funkcję w ratuszu społecznie zaczął zarabiać lepiej niż sam prezydent;
- całym władzom miasta za odważne, śmiałe, jubileuszowe dążenie do osiągnięcia w kasie 150 mln zł. na minusie; cofając się o 600 lat do chwili założenia miasta, daje to średnio po ćwierć miliona złotych za każdy rok.
Nagrody są absolutnie (nie)honorowe i nie wiążą się z żadnymi materialnymi dowodami ich otrzymania.
Nagrodzeni mogą jedynie posługiwać się tytułem „laureat Nagrody PROPUBLIKABENY 2017”.
Komentarze