- Bardzo się cieszę z wyboru - mówi Ewelina Żebrowska, jedna z mam, która zdecydowała się umieścić dziecko w rodzącej się kilka miesięcy temu podstawówce. Mówi właśnie o bezpieczeństwie, wysokiej jakości kształcenia, przyjazne, wręcz rodzinnej atmosferze. Jest tak zadowolona, że włącza się w organizację ważnych dla szkoły wydarzeń.
To także zjawisko znamienne dla tej szkoły. Rodzice, którzy mieli lub mają w niej swoje dzieci, bez wahania przyprowadzą te młodsze. Tak samo robią dawni absolwenci, którzy doczekali się już swoich pociech.
Tradycja Szkół Katolickich w Łomży jest oczywiście znacznie dłuższa niż kilka miesięcy. Nie sięgając nawet do czasów międzywojennych, warto przypomnieć, że już w 1990 roku, gdy na fali przemian w Polsce możliwe stało się tworzenie placówek oświatowych nie tylko o charakterze państwowym, pierwsza taka w Łomży powstała. Z inicjatywy Stowarzyszenia "Pokój i Dobro" zrodziło się Społeczne Liceum Ogólnokształcące pod kierunkiem księdza Czesława Oleksego. Znakiem czasów było, że znalazła siedzibę w byłym Komitecie Wojewódzkim PZPR, która wraz z PRL odeszła w przeszłość Już od września 1991 roku młodzież uczyła się w obiekcie przy ul. Sadowej odzyskanym przez Kurię Diecezjalną. Odzyskanym - można powiedzieć, że był t kolejny znak czasu - ponieważ budynek powstał w latach 30. minionego wieku jako Dom Katolicki. Po wojnie nie wrócił do Kościoła, ale przynajmniej służył jako dom kultury, biblioteka, kino, czyli w pewien sposób zachował "ducha miejsca", w którym dobrze się mogą czuć umysły światłe i poszukujące wiedzy.
W pierwszych latach XXI wieku obok liceum powstało gimnazjum. Obie placówki pod patronatem Kardynała Stefana Wyszyńskiego, tak silnie związanego z łomżyńskim Kościołem. Zgodnie ze zmianami w systemie oświatowym, gimnazjum stopniowo wygasa, dlatego na Sadową wprowadzają się młodsi uczniowie.
- Geniusz miejsca? Jeżeli nawet jest, to chyba nie psotny, tylko pomocny i przyjazny - uśmiecha się Bożena Śliwowska, dyrektor Szkół Katolickich. - Widzę, jak dobre jest połączenie szkoły, gdzie jest nastoletnia młodzież i jeszcze zupełnie niewielki. dzieci. W zupełnie naturalny sposób ci starsi wzięli maluchy pod opiekę. Są dla nich przewodnikami, w wielu dziedzinach mentorami.
Wymownym potwierdzeniem słów dyrektor Bożeny Śliwowskiej było widowisko przygotowane dla gości Dnia Otwartego Szkół Katolickich. Ramię w ramię wzięli udział np. w prezentacjach tanecznych ci najmłodsi i najstarsi uczniowie. Cały spektakl przygotowała społeczność szkolna i nie zabrakł w nim muzyki, akcentów sportowych i zabaw zręcznościowych czy porywającej interpretacji wiersza "Lokomotywa" w wykonaniu Zosi.
Rodzinna atmosfera i bezpieczeństwo to ważne. Ale Szkoły Katolickie to nie konserwatywne trzymanie się tradycji.
- No, krzyczeć to może niekoniecznie, ale śpiewać, tańczyć, brać udział w zajęciach sportowych, rozwijać swoje pasje - jak najbardziej. Mam wielkie wsparcie dyrekcji i nauczycieli oraz kolegów - mówi Marysia Domańska, która zapytaliśmy o zakres młodzieżowych swobód w Szkołach Katolickich.
Zumba, szachy, robotyka, film i teatr, różnorodne grupy artystyczne i sportowe, kodowanie komputerowe, zajęcia z logopedą. Lista propozycji, które wykraczają poza obowiązkowy program szkolny jest imponująca. A zwykłe lekcje też nie muszą być nudne.
- Mamy pracownie wyposażone np. w interaktywne tablice, a w jednej także interaktywną podłogę, czyli "magiczny dywan". Wykorzystujemy multimedia, najnowocześniejsze technologie uczenia języków obcych. I oczywiście nauczycieli, którzy umieją z tych narzędzi korzystać, ale przede wszystkim lubią swoich podopiecznych i potrafią wydobywać z nich talenty - mówi Marcin Makowski, jeden z koordynatorów wydarzeń Dnia Otwartego w "Katoliku".
Wskazuje jeszcze inne innowacje, które przydają edukacji na Sadowej jakości: nauczanie polisensoryczne (angażujące wszystkie zmysły), świetlica z odrabianiem lekcji rozwijaniem talentów, "Mali giganci" - przedstawienia dla rodziców,
Dorośli, którzy przyszli na Sadową, mieli w większości szeroko otwarte oczy, aby dobrze poznać ofertę szkoły. Dzieciom, które przyprowadzili, w chłonięciu bogactwa wrażeń, często pomagały jeszcze szeroko otwarte buzie.
- Super - mówi jeden z małych gości.
Komentarze