Że wygrał swój trzeci złoty olimpijski medal i jak go wygrał wszyscy w naszym kraju widzieli, słyszeli albo czytali. Wiadomo też, że dołożył się do pierwszego w historii polskiego sportu medalu drużyny skoczków. Rywalom pewnie dokładałby w każdym skoku z 10 metrów, gdyby nie to, że na jego nartach stało ze 30 milionów ludzi ze swoimi nadziejami.
"Polska kocha Kamila Stocha", chociaż był on na tych igrzyskach tak strasznie niepolski w zestawieniu z resztą narodowej reprezentacji. Normą polskiego sportowca w PyeongChang jest bowiem zdobyte z "daniem z siebie wszystkiego" i okupione "latami wyrzeczeń" miejsce 34. Wytłumaczenia przychodzą naszym sportowcom tak naturalnie i szybko, że prawdopodobnie były trenowane z jeszcze większą gorliwością niż starty na nartach, łyżwach czy sankach. Jeden z panczenistów widać nie przygotował tekstu, bo wolał rymsnąć na lód już na starcie i tak zapewnić sobie medialny spokój.
Swoją drogą warto byłoby poznać uzasadnienie nowatorskiego pociągnięcia szkoleniowego naszej kadry (niemal całej, bo oczywiście złośliwości nie są wobec wszystkich) - jak przygotować na sportową "imprezę imprez", najważniejsze wydarzenie czterolecia, a czasami całej kariery, nie szczytową tylko najgorszą formę.
Kamil Stoch natomiast, przyjechał - wraz z kolegami - w dobrej formie. Z trenerem mówiącym po niemiecku. Jak coś nie wyszło, to były miejsca w czołówce. Jak wyszło - to medale.
Ale czemu o igrzyskach? Gdzie PyeongChang, gdzie Łomża? Ano tak samo jak wszędzie w naszym kraju , albo i jeszcze bardziej, lubimy jak biało-czerwona flaga wędruje w górę, jak grają "Mazurka...". I jeszcze troszkę dlatego, że może w Rybnie, może na "Białym Orliku" czy po prostu w którejś sali sportowej naszego miasta biega jakiś Kamilek czy Justynka.
Igrzyska za kilka dni się kończą. Pewnie już nic więcej do polskiego medalowego woreczka nie wpadnie . A zatem dziękujemy Panie Kamilu! Dziękujemy Panom - Maciejowi, Stefanowi, Dawidowi a także Piotrowi, austriackiemu Stefanowi, Adamowi i całej delegacji z Polski - Królestwa Stochów Narciarskich! Znowu "się napisało". To może już niech zostanie.
Maciej Gryguc
Komentarze