Dziś student Wychowania fizycznego Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży ma lat 23, jest utytułowanym zawodnikiem karate. Na swoim koncie ma m.in. młodzieżowy złoty medal mistrzostw Polski z 2015 roku, podwójne wicemistrzostwo Europy z 2016 i 2017 roku oraz pierwsze miejsce w pucharze Europy rozegranym niedawno w Bukareszcie. Kategoria wagowa do 65 kilogramów.
- Talent to nie wszystko, ale bez niego nie ma co zaczynać – mówi Maciej, zawodnik oraz trener Łomżyńskiego Klubu Karate Kyokushin, od dwóch lat sportowiec polskiej kadry narodowej. – Robię to co kocham, trudno mówić, że to praca, ale ludzie, którym opowiadam jak wygląda moje życie, uważają, że to praca niezwykle ciężka. Tytaniczna.
Aby przygotować się do uczestnictwa w zawodach, Maciek intensywnie trenuje, dwa razy dziennie. Siła, wydolność, technika, odporność psychiczna, tylko to się liczy w konfrontacji z przeciwnikiem. – Znam swój organizm, wiem, że przygotowania muszę zaczynać wcześniej niż inni zawodnicy – mówi. Doba Macieja Tercjaka jest „z gumy”. Trenuje, studiuje, prowadzi zajęcia z karate dla dzieci i z kick-boxingu dla młodzieży i dorosłych w Łomży, a w Zambrowie z crossfitu dla pań. Bierze udział w zgrupowaniach kadry narodowej. W przerwach pisze pracę licencjacką „Kompetencje trenerskie w karate Kyokushin” pod kierunkiem dra Artura Litwinina. Nie zawsze był taki zdeterminowany, konsekwentny i pracowity. Jako siedemnastolatek zrezygnował ze swojej pasji, ważniejsi stali się koledzy i zabawa. Młodzieńczy bunt trwał blisko dwa lata. Upadki bywają psychiczne i fizyczne. W 2017 roku podczas treningu pękła Maćkowi torebka stawowa w kostce. Trenował nadal przekładając ciężar ciała na drugą, sprawną nogę. Wziął udział w mistrzostwach świata w Japonii. Zajął tam czwarte miejsce. W marcu 2019 roku zamierza, podczas kolejnych mistrzostw, zdobyć szturmem Tokio.
Pytam wprost, dlaczego nie wyjechał z Łomży, skoro i tak w każdy piątek musi opuszczać miasto, aby trenować z najlepszymi zawodnikami w kraju? –Jestem stąd, już od pokoleń. Jest uczelnia, na której mogę studiować, to co chcę. Otrzymuję stypendia sportowe prezydenta miasta oraz rektora PWSIiP. Dopóki nie będę musiał, nie wyjadę. Nie ma mowy – mówi Tercjak i opowiada, jak człowiek doświadczony, nie dwudziestoparolatek, o najmłodszych adeptach karate, którzy pod jego okiem ćwiczą, aby w niedalekiej przyszłości powtórzyć być może jego sukces. – Mówię im, że karate to filozofia życiowa, kodeks postępowania. Liczą się szacunek, szczerość, praca i pokora. A rodzicom dzieci mówię, że to treningi przede wszystkim ogólnorozwojowe, że młodzi ludzie potrzebują zabawy, a tylko część z nich będzie uprawiać karate zawodowo – wyjaśnia Tercjak. Z dwustu dzieci trenujących w Łomżyńskim Klubie Karate Kyokushin, zaledwie dwanaścioro Maciek wybrał do reprezentatywnej grupy, która chce uprawiać sztukę walki rodem z Japonii zawodowo. Mają od ośmiu do dwunastu lat. Podobnie jak ich sensei, wiedzą, czego chcą.
W przedświąteczny czas Maciek będzie odpoczywał, czyli trenował nadal, ale mniej. Od stycznia nowego roku rozpocznie intensywne ćwiczenia, aby przygotować się do rozgrywanych w marcu w Barcelonie mistrzostw Hiszpanii.
Karate nie jest „polskim sportem narodowym”, nie wzbudza takich emocji jak piłka nożna, nie gromadzi przed szklanym ekranem rodzin, dziadków, rodziców, dzieci. Rzecznikiem karate są amerykańskie filmy „Wejście smoka”, „Karate Kid”. – Karate ma swój polski związek i jest finansowane. Jednak nie jest to na tyle duże finansowanie, aby zawody posiadały wysoki prestiż medialny– mówi Maciek Tercjak.
Socjolodzy, np. dr Tomasz Sobierajski, twierdzą, że ludzie młodzi nie uznają autorytetów. Że zawłaszczeni przez rzeczywistość wirtualną, negują wartości prezentowane im przez rodziców, nauczycieli, wykładowców. Maciek autorytety posiada. Dwa. Są nimi jego trener Dariusz Syrnicki i tata Jacek Tercjak. To jego mentorzy, psycholodzy, przyjaciele. Bez nich Maciek nie byłby tam, gdzie jest – w samym sercu walki.
Jolanta Święszkowska
fot. Jacek Bochenko
Komentarze