Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 15:31
Reklama dotacje rpo

Jesteś tyle wart, ile możesz dać z siebie innym [FOTO]

Pomoc nie ma miary. Ona jest bezcenna. Nie może być mała, albo duża. Przejawia się w każdym geście. Można pomóc materialnie, dobrym słowem lub czynem. Wszystko zależy od tego, jakiej pomocy potrzebuje drugi człowiek.
Jesteś tyle wart, ile możesz dać z siebie innym [FOTO]

Rozpoznanie potrzeb innych ludzi zaczyna się wówczas, kiedy wychodzi im się naprzeciw. Okazuje się wtedy, iż daleko nie trzeba szukać. Wystarczy krótka rozmowa, i wiemy, że lista osób potrzebujących jest bezkresem. Tak było w przypadku grupy młodych ludzi, w której byłam również ja.

Dolarowy start

Wszystko zaczęło się 4 lata temu, kiedy to pewien szczodry darczyńca, chciał przekazać trzysta dolarów na pomoc potrzebującej rodzinie. Sam kiedyś doznał wiele dobrego od obcych ludzi, więc chciałby tym razem dostarczyć trochę szczęścia.

Okazało się, że jest ktoś w trudnej sytuacji materialnej, kto chętnie przed świętami Bożego Narodzenia przyjmie produkty spożywcze. Była to rodzina z Kolna. Dokładnie matka wychowująca samotnie 4 dzieci. Ich sytuacja była bardzo trudna. Dlatego postanowiliśmy, że nie pozostawimy ich samych sobie. Kilka połączeń, pożyczenie auta i już można było robić zakupy. Kosz wypełniony po brzegi. Począwszy od produktów codziennego użytku, a skończywszy na wigilijnym karpiu i drobnych słodkościach dla dzieci. Kiedy auto zapakowane po brzegi ruszyło w drogę, każdego przeszedł dreszcz ekscytacji, a zarazem lekkiego zdenerwowania. Nie wiadomo przecież, co powiedzieć i jak zareaguje rodzina. Efekty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Każdemu zaparło dech w piersiach, a podziękowaniom i łzom nie było końca. Rozmowa i wspólna herbata utwierdziły nas w przekonaniu, iż była to słuszna inicjatywa i ludziom warto pomagać.

Rozkrzewiamy pomoc

Minął długi rok. Święta zbliżały się wielkimi krokami. Okazało się, że hojny darczyńca chce kolejny raz pomóc. Dlaczego nie? W każdym z nas odżyło ciepłe wspomnienie tamtego grudniowego, mroźnego dnia. Wystarczył jeden telefon do zaprzyjaźnionego księdza, a zebrała się lista 6 potrzebujących rodzin na terenie Łomży. Jednak funduszy było za mało, by pomóc aż tylu osobom. I co teraz? Kogoś odrzucić? Zrobić selekcję? Zaświtała wtedy jednak pewna myśl. Dlaczego by nie powiedzieć o tym znajomym? Może ktoś poczuje potrzebę wsparcia inicjatywy i zechce przekazać dodatkową sumę. Pomyśleliśmy, że skoro rozwozimy świąteczne paczki, staliśmy się swego rodzaju Mikołajami. W związku z tym postanowiliśmy nadać inicjatywie kryptonim „Akcja Mikołaj”. Poruszenie przedsięwzięciem przeszło najśmielsze oczekiwania. Wśród ludzi dobrej woli uzbierały się prawie cztery tysiące złotych. Już jedno osobowe auto nie wystarczyło. Dzięki pełnej mobilizacji udało się zorganizować dostawczego busa i znajomych do pomocy.

To już nie były 4 osoby a 8. Każdy przepełniony chęcią i gotowością do działania. Kosze wypełnione po brzegi, kasy rozgrzane do czerwoności i kilka paragonów, gdyż całość była zbyt duża, by pomieścić wszystko na jednym. Mimo tylu produktów, została rezerwa. Postanowiliśmy, iż przeznaczymy ją na sprzęt, który będzie potrzebny rodzinom. I tak też się stało. Okazało się, że młoda matka kilkorga dzieci potrzebuje pralki, wielodzietna rodzina suszarki do włosów, gdyż matka 3 dziewczynek nie ma jak po kąpieli wysuszyć im włosów, bo stara suszarka się przepaliła. I tak oto powtórka z doznanych emocji. Uściski, łzy i spełnienie, że dzięki nam ktoś jest szczęśliwszy i spędzi święta przy zastawionym stole. Nic nie może równać się z tym uczuciem.

Ogrzani ciepłem rodziny

I o to nadchodzi w kolejnym roku grudzień. Każdy z nas nosi uśpione, na dnie serca uczucie spełnienia z przed dwóch lat oraz to z przed roku. Aż tu nagle pojawia się znowu myśl podjęcia inicjatywy. Skoro udało się już dwa razy to, dlaczego i tym razem ma się nie udać. A może by tak popytać znajomych czy nie zechcą wspomóc akcji, a może znajomi znajomych też mają taką potrzebę? Udało się i tym razem! Hojny Darczyńca również miał w tym swój udział. Nie opuścił nas i w tym trzecim razie. Niemal miesiąc przygotowań i wiele działań, dzięki ludziom dobrej woli uzbierały się tym razem trzy tysiące.

Wtedy los postawił na naszej drodze pewne małżeństwo, które prowadzi społecznie świetlicę dla dzieci. Czysty zbieg okoliczności. Właśnie kończyliśmy rozmowę z księdzem i już odchodziliśmy, kiedy zjawili się oni. Wymieniliśmy się numerami telefonu i już tego samego dnia wieczorem wiedzieliśmy, że jest rodzina bogobojna, ale bardzo biedna, której zepsuła się lodówka, ale nie stać ich na zakup nowego sprzętu. Jest także małżeństwo dbające o dzieci, ale nie zawsze starcza im na to by kupić chociażby czekoladę maluchom. Pojawiła się także samotna matka po przejściach z gromadką sympatycznych dzieciaków i dwie wielodzietne rodziny. To wszystko znowu na terenie Łomży. Kolejny raz pełna mobilizacja. Staliśmy po raz trzeci w tym samym miejscu z listą potrzebujących osób. Ciepło na dnie serca ożyło. Sytuacja się powtarza. Wózki uginają się od ciężaru zakupów, kasy rozgrzewają się do czerwoności a my dumni, układamy zakupy do kartonów.

Już na samym początku było niedowierzanie, że ludzie potrafią żyć w takich warunkach w XXI wieku. Skrajne ubóstwo i lęk przed kolejnym dniem. Pokój tak mały, że bez problemu zastawiliśmy go produktami spożywczymi. Jednak ciepło tej rodziny było niesamowite. Wypełniało całą wolną przestrzeń, wdzierając się w każdego z nas. Nie mogliśmy ruszyć od razu do kolejnej rodziny. Każdy z nas siedział w milczeniu, głęboko oddychając, tak jak gdyby utrwalał sobie obraz i emocje w głowie. Z trudem zebraliśmy się w całość by móc dokończyć rozwożenie paczek. Ten trzeci raz zwieńczył rozczulający obraz czterech małych dzieci z oczami na pół twarzy, wpatrzonych w nas jak w prawdziwego Mikołaja. Lekko zawstydzone, drobne istotki, trzymały małymi rączkami przygotowane paczki tak mocno, żeby - broń Boże - nikt im ich nie zabrał. Zamykając za sobą drzwi i żegnając się z ostatnią rodziną na zmianę mieszało się w nas zmęczenie z euforią. I to spełnienie. To, co towarzyszy już trzeci raz, za każdym razem tak samo intensywnie.

To niebywałe spotkać na swojej drodze ludzi tak życzliwych, ludzi dobrej woli. Niosąc pomoc nie tylko pomaga się innym, ale również utwierdzamy się w przekonaniu, że istnieje dobro na świecie. Dzięki temu powraca również wiara w człowieka. Czym byłby świat, gdyby każdy z nas istniał sam dla siebie, kompletnie zamknięty na potrzeby innych? I tak na kolejny rok uśpiliśmy to ciepło, by w mroźny dzień obudzić je na nowo i podarować cząstkę siebie innym.

Nie kończymy

Przyszedł czwarty rok z rzędu od momentu, kiedy pierwszy raz zdecydowaliśmy się sprawić komuś radość. Nauczeni pewnym doświadczeniem wiedzieliśmy, którymi ścieżkami warto pójść i do jakich drzwi zapukać by nasza akcja na nowo stała się żywa. Tym razem los postawił na naszej drodze pewną starszą kobietę, która pomogła dotrzeć do rodzin w potrzebie. Lista okazała się jedną z najdłuższych od kilku lat. To będzie trudne, ale nie niemożliwe zadanie, pomyśleliśmy. I tak też się stało. Wystarczył mały znak, kilka słów i machina ruszyła po raz czwarty. Chyba ktoś „na górze” wymyślił sobie, że ten rok będzie czasem tych najmłodszych. Uzbrojeni w magiczną moc ruszyliśmy autami wypełnionymi po brzegi do Kuby, zmagającego się z guzem mózgu, Wiktorii, która w kilkuletnim zaledwie życiu przeszła już niejedną operację, czy do dwóch drobniutkich blondyneczek wychowywanych samotnie przez mamę. W naszej grupie pojawiło się kilku nowych Mikołajów. Na ich twarzach dało się dostrzec delikatny uśmiech na zmianę przeplatający się z zadumą i refleksją. Dlaczego niekiedy nie potrafimy cieszyć się z tego, co mamy? Dlaczego nie potrafimy docenić jak wiele jest nam dane? Dłonie malutkiego chłopca zaciśnięte na puszce zwykłego groszku i ogromna radość wykrzykiwana do mamy, że w tym roku zrobią pyszną domową sałatkę, to obraz, który z pewnością każdy z nas nosi na dnie swojego serca.

Jest grudzień. I tak ponownie, już piąty rok z rzędu planujemy „Akcję Mikołaj”. Niebawem spotkamy się kolejny raz w tym samym miejscu, by nieść dobro. Uczucie spełnienia odżyje na nowo.

Bo głęboko wierzymy, że jesteś tyle wart ile możesz dać z siebie innym.



Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama