- Ten rok jest obfity w opady, dolina się nasyciła, woda nie wsiąka, parowanie jest znikome, ale to wszystko jest normalne. Znam opowieści o wyprawach na łyżwach z Łomży do Wizny po zamarzniętych rozlewiskach - dodaje dyrektor.
Widok na Narew z wysokiej łomżyńskiej skarpy jest przepiękny. W porównaniu z wiosennymi wylewiskami może jedynie trochę brakuje ptaków. Chociaż nie do końca...
- Sytuację wykorzystują ptaki, zwłaszcza kaczki, które przemieszczają się z Syberii czy Skandynawii. Im zwykle wystarcza kilkaset kilometrów na zachód i południe. Wiele z nich zostanie z nami na zimę, chyba, że zamarznie Narew w swoim głównym nurcie, ale nawet wtedy zwykle pozostają wolne od lodu jakieś fragmenty starorzeczy - tłumaczy przyrodnik.
Zdaniem Mariusza Sachmacińskiego, z jesiennych rozlewisk rzeki najbardziej powinny się cieszyć ryby i wędkarze (niestety, także ci nielegalni), a najmniej... kierowcy.
- Pojawiły się ryby na masową skalę już od września. Mam sygnały o metrowych szczupakach. Są płocie, jazie, klenie, leszcze. Mają idealne warunki w starorzeczach. bo raczej nigdy wszystko nie zamarza - mówi dyrektor ŁPKDN.
Zmartwieniem kierowców mogą być jednak duże zwierzęta kopytne, przede wszystkim łosie.
- Wycofują się od rzeki i możne je niestety, spotkać na drogach, na których raczej nie bywają - dodaje Mariusz Sachmaciński.
Ocenia, że rozlewiska nie powinny przysporzyć problemów roślinności doliny Narwi.
- To nasze gatunki, przyzwyczajone, odporne - mówi.
Komentarze