AZS pojechał do Gniezna w takim samym składzie, w jakim występowały w większości meczów w poprzednim sezonie. Trener Wacław Tarnacki postawił więc na Joannę Sokołowską, Monikę Żbikowska, Weronikę Łubę i Karolinę Ładę. Niestety nie mógł skorzystać z nowo pozyskanej reprezentantki Litwy, Ugne Baskutyte, która w tym czasie przebywała z kadrą na turnieju międzynarodowym Baltic Cup. Początek spotkania wskazywał jednak, że akademiczki poradzą sobie bez nowej tenisistki. Po pierwszej serii gier pojedynczych przyjezdne prowadziły bowiem 3:1. Na pierwszym stole Sokołowska pewnie pokonała Agatę Klabińską 3:0, a Monika Żbikowska stoczyła pięciosetowy, zwycięski bój z Pauliną Nowacką. Na "dwójce" swój pojedynek wygrała również Łuba pokonując bez straty seta Zuzannę Lewandowską. Jedynej porażki doznała Łada, która nie dała rady Magdalenie Wysockiej. Dwupunktowa przewaga gości utrzymała się po deblach. Łada i Łuba gładko ograły Klabińską i Lewandowską 3:0, a Żbikowska i Sokołowska, mimo prowadzenia 2:1 w setach ostatecznie uległy Nowackiej i Wysockiej. Jak się później okazało, był to przełomowy moment tego spotkania – Asia i Monika niemal w każdym z pięciu setów prowadziły wysoko, ale w końcówkach nie potrafiły wygrać kluczowych wymian – mówi trener Tarnacki.
Od początku drugiej serii gier singlowych widać było, że ta porażka "siedzi w głowach" łomżanek. I niestety dwa kolejne pojedynki (Żbikowska z Klabińską i Łuba z Wysocką) przyjezdne przegrały po 2:3. W całym spotkaniu zrobił się więc po 4 i wszystko było jeszcze możliwe. Gdy swój mecz bardzo pewnie wygrała Łada pokonując najsłabszą w ekipie gospodyń Lewandowską losy wyniku całego spotkania ważyły się na pierwszym stole. Tam Sokołowska stoczyła zacięty bój z Nowacką, w którym jednak górą była zawodniczka Stelli i tym samym drużyny podzieliły się punktami – Liczyłem się z tym, że może być to wyrównany mecz. I tak rzeczywiście było. Aż cztery gry skończyły się w pięciu setach. Szkoda, bo trzy z nich trochę pechowo przegraliśmy. Jednak trzeba szanować ten punkt mimo, że to my byliśmy bliżej zwycięstwa – ocenia szkoleniowiec AZS-u.
Następnego dnia po starciu w Gnieźnie akademiczki zmierzyły się we własnej hali z UKS-em Dojlidy Białystok i rozpoczęły je równie dobrze. Sokołowska 3:1 pokonała doświadczoną Białorusinkę Irinę Lorchankę, a Żbikowska w takim samym stosunku wygrała z Weroniką Mielnicką. Na drugim stole Łuba również w czterech seta ograła Sandrę Kozioł, a Łada, mimo prowadzenia 2:1 w setach, uległa Kamili Gryko.
Gospodynie swoje przewagę powiększyły jeszcze po grach podwójnych. Za porażkę ze Stellą zrehabilitowały się Żbikowska i Sokołowska bez straty seta wygrywając z Lorchanką i Kozioł. Więcej emocji było w drugim starciu. Ale i tutaj górą była para Łada/Łuba, która 3:2 ograła Mielnicką i Gryko.
Przed drugą serią singli łomżanki wygrywały 5:1 i do zwycięstwa w całym spotkaniu potrzebowały już tylko punktu. A ten zdobyły bardzo szybko. Łuba w trzech setach ograła Gryko i losy meczu były już przesądzone. Niestety od tego momentu w grę gospodyń wkradło się duże rozluźnienie przez co pozostałe pojedynki padły łupem przyjezdnych. Na pierwszym stole Sokołowska uległa Mielnickiej 1:3, a Żbikowska 2:3 przegrała z Lorchanką, natomiast na "dwójce" Łada również w pięciu setach niespodziewanie przegrała z Julią Jackowską – Trochę obawiałem się tego meczu, bo Dojlidy mają naprawdę mocny, wyrównany skład. I dlatego bardzo cieszę się ze zwycięstwa – podkreśla Tarnacki.
Następne spotkania łomżanki rozegrają dopiero 30 września. Wtedy to w hali II Liceum Ogólnokształcącego podejmować będą silną ekipę rezerw GLKS-u Nadarzyn.
(db)
Komentarze