Wszystko zaczyna się gdy chcesz zaciągnąć kredyt. W pierwszej kolejności zeznania podatkowe. Oni chcą dokładnie wiedzieć ile masz upchane w skarpecie i czy oby na pewno nie jest za bardzo wypchana. Następnie po złożeniu wszystkich niezbędnych dokumentów należy czekać długie tygodnie na rozpatrzenie wniosku. Jest !! Jednak entuzjazm gaśnie tak szybko, jak zapałka na wietrze. Okazuje się, że Pan w za dużym, szarym garniturze zapomniał o dwóch parafkach i cały wniosek został cofnięty. Kolejne tygodnie czekania. Okazuje się, że nie wszystko jest tak pewne. Jesteś zbyt młodym i biednym Polakiem, by móc się tak zadłużyć.
To co? Jak trwoga to do Boga ? W tym wypadku to do ukochanych rodziców. Można ich z dumą nazwać ,,żyrantami’’. Bank jest już szczęśliwy, że w razie czego ma kolejne 2 osoby do spłacania kredytu. Jednak tu też pojawiają się ciekawe kwestie. Rodzice nie są już w kwiecie wieku, najlepszej formie i jednak warto jeszcze bardziej się zabezpieczyć. Trzeba wykupić specjalne ubezpieczenie, gdyby w wypadku śmierci mama i tata nie mogli spłacać zadłużeń dziecka. I tak kolejne godziny wypełniania druków, czekania i nerwów. Gdy już dopełni się kwestia papierkowa, a wszystko staje się jednością, pozostaje kwestia finansowa. Jednorazowy przelew to koszt kilkuset złotych. Ponadto dochodzą koszta otwarcia nowych kont bankowych i zabezpieczania pieniędzy. Wszystko łącznie to całkiem niezła sumka.
Państwo oferuje program ,,Mieszkanie dla młodych’’. To jednak kropla w morzu potrzeb. Jest to oczywiście jakaś pomoc, ale taka prowizoryczna. To tak jak gdyby przy budowie domu kupić beton, ale bez pustaków. Za mało, by postawić wymarzony dom, ale za dużo, żeby wyrzucić i zmarnować. W całym tym ambarasie pojawia się jeszcze postać dewelopera, który, a to stawia blok na nie swoim terenie, bez pozwoleń, a to innym razem zapomina o ustalonych terminach, albo co gorsze - nie odpowiada na telefony. Jakby się wszyscy razem zmówili, co by człowiekowi życie uprzykrzyć.
I tak ten biedny młody po prawdziwej „drodze krzyżowej” dostaje wymarzone klucze do swojego M i powinien cieszyć się, śpiewać, skakać z radości, że w końcu będzie na swoim.
Bańka mydlana pęka. Pieniądze z kredytu już dawno popłynęły, te z programu od państwa też, a na ścianach i podłodze surowy tynk. Trzeba ciąć koszta i pójść po linii najmniejszego oporu. Całe szczęście, że jest tylu znajomych i rodzina. Heniek z Markiem położą gładź, Jędrek pomaluje ściany a Zdzisiek podwiesi sufit. Jeszcze tylko kupić sprzęty na wyprzedaży . Może do 50. urodzin uda się uregulować zadłużenie i będzie można dumnie powiedzieć, że jest się na swoim.
Marlena Siok
Komentarze