To on był jej mentorem, pokazał świat tatuażu i jako pierwszy włożył maszynkę w dłoń. Długo nie musiał jej namawiać, ale to ona postanowiła ściągnąć go w swoje rodzinne strony. Są najbardziej kolorowym małżeństwem w Łomży i chcą dzielić się swoim światem z innymi. Zatem skorzystałam z zaproszenia.
Ich sposobem na życie zawodowe łączone z pasją życia jest studio tatuażu „Psycho Ink”, w którym wykonują przeróżne projekty, będące wyrazem osobowości, stylu życia czy spełnienia marzeń. Doświadczenie zbierali pracując w światowych salonach tatuażu, m.in. w Kopenhadze czy Szczecinie, gdzie uczyli się techniki od najlepszych artystów. W codziennej pracy wspierają się, będąc dla siebie inspiracją.
-Od dziecka chciałam tworzyć, ale poszukiwałam odpowiedniej formy wyrazu. Kiedy tatuaż pojawił się na mojej drodze wiedziałam, że właśnie w taki sposób chcę obcować ze sztuką- mówi Paula Szumska, założyciela studia tatuażu „Psycho Ink”.
Kiedy, jeszcze będąc poza Łomżą, Paula odwiedziła swoją mamę, jej kuzynka poprosiła o niewielki tatuaż. W ciągu kilku kolejnych dni okazało się, że Paula mogłaby nie wyjeżdżać z Łomży bo tyle osób było zainteresowanych jej pracami. Chociaż, jak przyznaje, coraz więcej ludzi decyduje się na tatuaże w odcieniach czerni i szarości. Wiele osób, które raz przekroczy próg salonu zatraca się w tej formie sztuki. Jak zdradza Paula niektórzy stają się nawet jak rodzina, którą łączy wspólna pasja - czyli zapisywanie „kronik” własnego życia duchowego na skórze.
Odwiedzając „Psycho Ink” właściwie sama nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Dla mnie było to coś zupełnie nowego. Wyobrażałam sobie niemalże gabinet doktora Caligari z mnóstwem igieł i i innych ostrych przedmiotów. Kiedy przekroczyłam próg salonu, na fotelu rodem z gabinetu lekarskiego w pełni zrelaksowany i uśmiechnięty oddawał się tatuażystom łomżyński mistrz karate - Maciek Tercjak. Na jego ramieniu powstawała maska samuraja, a w tle brzęczała odgłosem stomatologicznego wiertła niewielka maszynka. To pytanie z mojej strony musiało się wyrwać: Boli?
- Z pewności nie jest to masaż. To jednak igła wkuwająca się pod skórę, ale da się to znieść. Tym bardziej, że widać już pierwsze efekty- przyznał Maciek, lekko przygryzając wargi.
Tatuaż, który powstawał na jego skórze był odzwierciedleniem tego, co od 17 lat jest jego całym życiem, czyli sportu, a dokładniej wschodnich sztuk walki. Maciek wytłumaczył mi, że nie był to impuls. Dokładnie przemyślał tę decyzję i wybrał motyw, który pozostanie z nim na lata. Okazało się, że maska samuraja, która powstaje na jego ramieniu, to drugi tatuaż w tym samym miejscu. Wcześniejszy został źle wykonany. Dlatego z prośbą o uratowanie sytuacji, czyli zakrycie wcześniejszego projektu nowym motywem, zwrócił się do Pawła z „Psycho Ink”.
-Muszę przyznać, że to jeden z trudniejszych tatuaży, które wykonuję w swojej dotychczasowej karierze. Wymaga wiele pracy. Spotykamy się z Maćkiem na trzeciej już sesji. Każda z nich trwa po kilka godzin, a to jeszcze nie koniec. Znacznie prościej jest wykonać tatuaż na czystej skórze. Zakrycie starego nowym motywem jest o wiele trudniejsze. W każdą pracę wkładam całe swoje serce - wyjaśnił mi Paweł Szumski, założyciel studia tatuażu „Psycho Ink”.
Jego przygoda z tatuażem zaczęła się całkiem niewinnie. Już w podstawówce na ostatniej stronie w zeszycie kreował przeróżne rysunki i wzory. Szukał kontaktu ze sztuką i swojej własnej drogi. Tworzenie tatuażu podpatrzył u kolegi. Pojawiła się wówczas myśl, że on też mógłby też spróbować i być w tym nawet lepszy. Poszukiwał inspiracji, wzorców, po to by wykształcić w sobie indywidualny styl. To, co ogromnie mnie zadziwiło, to to, że pierwszą maszynkę kupiła mu mama. Nie kryłam zdziwienia, bo przecież zwykle rodzice przeciwni są tatuażom i jako pierwsi odwodzą od tego pomysłu. Paweł jednak tłumaczył, że mama zrozumiała jego pasję i chciała by szlifował swój talent i był w tym coraz lepszy.
- I jesteś, bo Maciek ze swojego tatuażu jest mega zadowolony- wtrąciła Natalia Stefańska, która „tkwiła” na fotelu Pauli.
W sobotnie popołudnie swój pierwszy tatuaż wykonywała oprócz Maćka, także Natalka, która na co dzień jest instruktorką fitness. Postanowiła połączyć dwie najważniejsze sfery swojego życia: miłość do zwierząt oraz sportu. Na jej karku w trakcie rozmowy powstawała właśnie przeurocza panda z hantlami w łapkach. Patrzyłam na zabawnego misia lewitującego między łopatkami młodej dziewczyny i zastanawiałam się: czy Natalka nie boi się, że kiedyś zwyczajnie rysunek przestanie jej się podobać?
-Dlatego zależało mi na tym, by na mojej skórze powstało coś co będzie odzwierciedlało mnie. I nawet za 30 lat patrząc na niego będę wiedziała, że akurat w tamtym momencie życia taka byłam. Ma on konkretne znaczenie i przesłanie i co ważne, jest to w zupełności przemyślana decyzja - uspokoiła mnie Natalka.
Pochłonięci pracą Paula i Paweł tworzą obrazy na skórze 6 dni w tygodniu. Ich salon to drugi dom, dlatego w jego wnętrzu daje się odczuć niezwykłą atmosferę przeplataną dźwiękiem pracujących maszynek. Mają głowy pełne pomysłów.
-Wystarczyło, że szepnęłam Pauli, jakie motywy chciałabym połączyć ze sobą, a ona zaprojektowała tatuaż od początku do końca. Podpowiedziała mi jaką techniką będzie go najlepiej wykonać i gdzie będzie prezentował się najbardziej efektownie. Jeszcze go nie skończyła, a już zasypała mnie garścią fachowych porad i instrukcji dotyczących jego pielęgnacji- dodała Natalka.
Podczas przyglądania się pracy Pawła zauważyłam kilka igieł i mnóstwo pudełeczek z tuszem. Zastanowiło mnie wtedy czy są jakieś zagrożenia. W końcu to jakaś ingerencja w organizm. Paweł uspokoił mnie wtedy, że w ich salonie sterylność to podstawa, niczym na szpitalnej sali operacyjnej. Pracują na sprawdzonym sprzęcie oraz atestowanych tuszach. Na każdym etapie wykonywania tatuażu stawiają na pełen profesjonalizm.
Opuszczając „Psycho Ink” na Starym Rynku 11 nie miałam wątpliwości, że Ci ludzie mają wiedzę i pasję, a to owocuje niebywałymi historiami utrwalonymi na skórze.
-Marlena Siok | Narew.info
Komentarze