Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 18:45
Reklama dotacje rpo

Cud nad Narwią uratował Polskę

„Bez Cudu nad Narwią, nie byłoby Cudu nad Wisłą”. Słowa marszałka Józefa Piłsudskiego są znane i bliskie sercu każdego łomżyniaka. Wiedza o tym, co zdarzyło się na przełomie lipca i sierpnia 1920 roku pod Łomżą nie jest jednak nadal powszechna w Polsce. To już 97. rocznica "Cudu nad Narwią".
Cud nad Narwią uratował Polskę

Próby dotarcia z informacjami o „Cudzie nad Narwią” do jak najszerszego grona Polaków były podejmowane. Pojawiały się publikacje. Były łomżyński senator i oficer Wojska Polskiego, a także opiekun zabytkowych fortów w Piątnicy, które były scenerią Ludwik Zalewski organizował rekonstrukcje walk, musiał jednak zrezygnować bez dostatecznego wsparcia finansowego.

Kapitan (ówcześnie, obecnie już w stopniu generała) Marian Raganowicz z 33. Pułku Piechoty, pierwszy prezydent miasta w niepodległej Polsce Władysław Świderski, niespełna dwa tysiące oficerów, podoficerów i żołnierzy biorących udział w walkach, tysiące mieszkańców Łomży zaangażowanych w dostarczanie żołnierzom prowiantu, opiekę nad rannymi i wszystkie działania niezbędne na zapleczu pola bitwy. To wielcy bohaterowie pewnego epizodu historii, epizodu, który wpłynął na wielką historię Polski, Europy.

Pokazuje to najlepiej tragiczna postać Mariana Raganowicza, symbolu odwagi, dzielności, mądrości polskiego oficera w burzliwym wieku XX. Legionista w latach walki o niepodległość Polski, jej obrońca przed bolszewikami w wojnie polsko – sowieckiej, oficer i wychowawca żołnierzy Wojska Polskiego w okresie między wojnami, żołnierz II wojny, jeniec i ofiara mordu stalinowskiego totalitaryzmu w Charkowie, skazany na niepamięć w czasach PRL, przywrócony pamięci w niepodległej Polsce z nominacją generalską podpisaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Trudno o bardziej wyrazistą egzemplifikację losu polskiego patrioty.

 

Serwis Historyczny Ziemi Łomżyńskiej historialomzy.pl publikował najważniejsze artykuły dotyczące „Cudu nad Narwią”. Przypominamy niektóre.

W Łomży „dwudziestego roku”

Odwrót naszych wojsk znad Dźwiny i Berezyny w lipcu 1920 roku wywołał niepokoje w Łomży. Już w drugiej połowie lipca przeciągały przez miasto w kierunku zachodnim cofające się części taborów naszej armii, a równocześnie ze wszystkich stron napływały wieści, że silne oddziały wojsk bolszewickich szybko zbliżają się do linii. Narwi..

W Łomży znajdował się wówczas jedynie baon zapasowy 33 p.p. pod dowództwem kpt. Raganowicza, w składzie 3-ch kompanii strzeleckich i 1 komp. karabinów maszynowych, liczący w około 900 szeregowych, z czego około 500, rannych i chorych znajdowało się w oddziale ozdrowieńców. Tych, ze względu na stan zdrowia, do żadnej akcji użyć nie można było.

W tej sytuacji miejscowe P.K.U. zgodnie z zarządzeniem władz, rozpoczęło od 23 lipca 1920 r masowy pobór rekrutów w powiatach Kolneńskim, Ostrołęckim i Łomżyńskim, wcielając wszystkich poborowych do Baonu Zapasowego 33 p. p. dzięki czemu już w dniu 27.lipca stan liczbowy tego baonu wynosił około 3.300 ludzi,.

Na wiadomość o szybkim zbliżaniu się do Łomży bolszewików, część społeczeństwa Łomżyńskiego, a przede wszystkim władze administracyjne i urzędy wojskowe ogarnęła panika. W pośpiesznej ewakuacji wszystkie te, wyżej wymienione władze, opuściły Łomżę, a wraz z nimi policja i żandarmeria.

W tej sytuacji 28 lipca. w godzinach rannych kpt. Raganowicz po kilkakrotnym bezskutecznym usiłowaniu nawiązaniu łączności z Dowództwem Okręgu Warszawskiego, postanowił na własną rękę zorganizować obronę przejść przez Narew w rejonie Łomży. W tym celu zreorganizował swój baon, wydzielając z niego baon liniowy w sile około 700 ludzi i 6 karabinów maszynowych, a pozostałą resztę, liczącą prawie 3.000 rekrutów, chorych i rannych, wraz majątkiem skarbowym wysyłał ostatnimi pociągami odchodzącymi z Łomży w kierunku Warszawy.

Około godz. 18-ej tegoż dnia otrzymał telefoniczny rozkaz z D.O.G.W. natychmiastowej ewakuacji całego baonu zapasowego 33 p. p. do Wyszogrodu. Jednak, biorąc pod uwagę wytworzoną w Łomży sytuację, kpt Raganowicz postanowił utrzymać w mocy poprzednie swoje zarządzenia i z baonem liniowym pozostać w Łomży. Wieczorem baon zajął forty piątnickie, obsadzając je 3 kompaniami piechoty i komp. karabinów maszynowych.

A była to „ostatnia chwila”, bo o godz. 23-ciej oddział kawalerii nieprzyjacielskiej w sile 3-4 szwadronów, przy współdziałaniu dwóch samochodów pancernych, natarł wzdłuż szosy Jedwabne — Łomża na styki fortów Nr. 1 i 2. Bezskutecznie – ponosząc duże straty, został odparty ogniem karabinów maszynowych. Ponowne natarcie nieprzy­jacielskie przeprowadzone w dniu 29. lipca około 1-szej w nocy i skierowane na fort Nr. 3 po dwugodzinnej walce również załamało się w ogniu obrońców. Tym samym zamiar nieprzyjaciela dążący do opanowania w ciągu nocy przepraw przez Narew i zdobycie Łomży, został całkowicie sparaliżowany.

O świcie dnia 29.lipca, po ciężkich walkach na przedpolu Narwi w rejonie wsi Jeziorko, przebiła się do Łomży cofająca się z Ossowca mocno nadwyrężona grupa ppłk. Kopy w składzie 101 ochotniczego pułku piechoty i 2-ch baterii art. polowej. Grupa ta, chociaż mocno uszczuplona i wycieńczona, niemniej jednak wydatnie wzmocniła załogę obrońców Łomży, zasilając ją przede wszystkim artylerią, brak której dawał się dotkliwie odczuwać.

Dnia 30 lipca od wczesnego ranka nieprzyjaciel silnym ogniem artyleryjskim, ostrzeliwał linie fonów i peryferie miasta. Trzykrotne natarcia bolszewików, które doprowadziły nawet przejściowo do zdobycia fortu Nr. 3, zostały odparte, a fort, przeciwnatarciem, odebrany.

Pod wieczór, od strony Śniadowa nadeszły do Łomży posiłki w postaci plutonu czołgów Przybył także gen. Baranowski, który na mocy rozkazu Naczelnego Dowództwa. objął dowództwo odcinka Łomża — Nowogród.

W dniu 31.lipca do południa nieprzyjaciel ograniczył swoją działalność jedynie do ostrzeliwania fortów silnym ogniem artylerii. Dopiero około godz. 16-tej po nadejściu 12 dyw. Sowieckiej rozpoczęło się gwałtowne natarcie na fort Nr. 1. i zachodni skraj Kalinowa.

Po trzygodzinnej walce natarcie nieprzyjaciela załamało się ostatecznie w ogniu obrońców, a tym samem zamiar nieprzyjaciela dążący do opanowania fortu Nr 1. został całkowicie sparaliżowany. W dniu 1 sierpnia nieprzyjaciel mimo uporczywych ataków na linie fortów łomżyńskich, nie uzyskał nawet najmniejszego sukcesu.

Jednak przyczółek Łomży, wobec tego że linia Narwi na zachód i wschód od miasta nie była obsadzona (za wyjątkiem Nowogrodu, gdzie mostu bronił jeden szwadron Straży Granicznej, a następnie Baon Ochotniczy)nie mól bronić się długo.

Nieprzyjaciel mógł przejść Narew w innym miejscu i obejść Łomżę, co też zrobił na wschód od Drozdowa, skierowując się na Śniadowo. Równocześnie udało mu się większą jednostką jazdy sforsować przejście pod Nowogrodem. W wyniku tych manewrów załoga Łomży została prawie otoczona. Dalsza obrona przejść pod Łomżą stała się bezprzedmiotową, a sytuacja jej obrońców wysoce niebezpieczną.

W tej sytuacji gen. Baranowski, postanowił zatrzymać się w Łomży jeszcze jeden dzień i dopiero później, myśleć o odwrocie. W tym celu, załoga Łomży opuściła w nocy 1 sierpnia o godz. 21-ej forty Nr. 1. 2. 3 i zatrzymując po jednej kompanii wraz z czołgami przy mostach na południowym brzegu Narwi, obsadziła tylko rejon samego miasta.

Od świtu dnia 2.sierpnia, aż do wieczora, mimo silnych ataków wroga, wszystkie pozycje wokół Łomży zostały całkowicie utrzymane.

O godz. 21 -szej gen. Baranowski otrzymał rozkaz z Na­czelnego D-twa, nakazujący niezwłoczny odwrót w kierunku na Różan. Zgodnie z tym, 2 sierpnia, o godz. 23-ej załoga Łomży zabierając ze sobą wszystkich rannych i osłaniając się w odwrocie Baonem Zapasowym 33 p. p. opuściła Łomżę i szosą w kierunku na Śniadowo rozpoczęła odwrót.

W pięciodniowych walkach pod Łomżą straty baonu zapasowego 33 p. p. i 101 ochotniczego pułku piechoty wynosiły 33 zabitych i 70 – 80 rannych, wliczając w to również rannych i zabitych w Śniadowie.

Obrona Łomży, której załoga walcząc z wielokrotnie przeważającym przeciwnikiem (według źródeł sowieckich w walce pod Łomżą brała udział 12 dyw. Piech. Ill-ci korpus kaw. sow.) sparaliżowała i opóźniła w dużym stopniu działanie 15 armii sowieckiej w ogólnej akcji na Warszawę, co później zostało przez historyków wojskowych należycie ocenione.

Pisząc o obronie Łomży, nie można pominąć milczeniem roli, jaką w czasie walk pod Łomżą odegrała miejscowa ludność. (Wspomnienia ówczesnych mieszkańców Łomży publikujemy także w naszym artykule „szpital św. Ducha”)

Jej to bohaterskiej postawie, samozaparciu, niezwykłej ofiarności obywatelskiej, współdziałaniu na każdym kroku z oddziałami załogi, w wysokim stopniu przypisać należy fakt zażartej obrony miasta przez kilka dni. Niemal na każdym kroku, walczący żołnierz na fortach, odczuwał nie tylko troskliwą opiekę, ale widząc obok siebie napływających coraz liczniej ochotników z miasta i okolicy, nie rzadko starców i dzieci, którzy trzęsącymi się z niemocy rękami chwytali za karabin, by wspólnie z żołnierzami bronić ojczystej ziemi przed wrażym najazdem, widząc, jak nieraz do pierwszej linii walczących docierały niewiasty, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo, roznosiły posiłek i wynosiły rannych, żołnierz czuł, że nie jest odosobniony, że walczy z nim wspólnie cały Naród i że w walce tej musi ostatecznie zwyciężyć.

O ile w dniach poprzedzających walki pod Łomżą, na wiadomości o zbliżających się bolszewikach, zapanowała w mieście panika wywołana ucieczką niektórych władz i części społeczeństwa, która przezornie zawczasu wolała opuścić miasto, to z chwilą rozpoczęcia walk w mieście, dzięki energicznej i owocnej akcji Prezydenta miasta p. Świderskiego, p Witczaka, p. Lachowicza, dr. Selensa i wielu innych, zapanował spokój i należyte zrozumienie powagi chwili.

Szczególnie na podkreślenie zasługuje działalność prezydenta miasta pana Świderskiego, który zainicjował i zorganizował zaopatrywanie w żywność przez miasto wojsk wal­czących na fortach. Ofiarność pod tym względem, ze strony mieszkańców i okolicy, nie wyłączając ludności izraelickiej, była rzeczywiście niezwykłą i zawdzięczając temu przez cały czas walk w rejonie Łomży, oddziały były należycie zaopatrywane we wszystko.

Z pań łomżyńskich które ze szczególnym poświęceniem spieszyły z pomocą żołnierzom podczas walki, wymie­nić należy przede wszystkim panią Adelę Jarnuszkiewiczową-Surawską, której praca była naprawdę godną, następnie panie: dr. Peltynową, Zofję Wnorowską. Jadwigę Szczęsną, Cecylię Ostrowską, Felicję Suchorzewską, Janinę Cabertównę, Wandę Jakubowską, Marię Nowacką-Jakubowską, Wandę Hermanowską, Stanisławę Chojnowską, Janinę Głowińską, Hipolitę Stypułkowską, Zofję Dębowską wiele, wiele innych.

Bolszewicy nie długo „panowali” w Łomży. Już w kilka dni po „cudzie nad Wisłą” dzięki pulkom poznańskim nie pozostało po nich w mieście nawet śladu.

Niestety, łomżyńskiemu 33 pułkowi piechoty nie przypadł zaszczyt wyzwolenia swego garnizonowego miasta. W okresie polskiej kontrofensywy pułk wzmocniony wycofanym z Łomży batalionem kapitana Raganowicza, bronił przedpola Warszawy. Wziął udział w słynnym przeciwnatarciu pod Ossowem i Leśniakowizną.

Po pościgu w kierunku granicy niemieckiej, przerzucony do Małopolski Wschodniej, stoczył tam 15 września 1920 swój ostatni wielki bój forsując Gniłą Lipę pod Bursztynem i ponosząc duże straty.

Walczył jeszcze pułk w ramach 6 Armii, a 17 października wziął udział w zdobyciu Lubara nad Słuczą., aby po zakończeniu kampanii powrócić ostatecznie na stałe do Łomży.

Całość na podstawie książki „Na otwarcie Domu Żołnierza i dziesięciolecie obrony Łomży, 1920 – 1930.” i materiałów archiwalnych, opracował zespól „serwisu historycznego”.


 


 

ŁOMŻA W WOJNIE POLSKO – BOLSZEWICKIEJ /z „ZARYSU HISTORII WOJENNEJ 33 PUŁKU PIECHOTY”, WARSZAWA 1929 roku.

O świcie 4 lipca 1920 r. wojska sowieckie ruszyły do natarcia na całym froncie zachodnim – od granicy z Łotwą aż do błot poleskich. Dzięki dwukrotnej przewadze wojska sowieckie już w drugim dniu walk przełamały opór na lewym polskim skrzydle i grożąc oskrzydleniem, zmusiły je do odwrotu. W dniu 7 lipca sforsowana została Berezyna. Oddziały polskie cofając się pod naciskiem silniejszego nieprzyjaciela, próbowały organizować obronę nowych, świeżo zajmowanych pozycji, jednakże wszystkie te wysiłki załamywały się pod ciężarem napierającej masy. Tragiczny był odwrót naszych wojsk od Dźwiny do Bugu, straty duże.

W płomiennym rozkazie do żołnierzy w przeddzień ofensywy Tuchaczewski wzywał do walki „z wojskami orła białego, do zemsty za zbeszczeszczony Kijów i do utopienia zbrodniczego rządu Piłsudskiego we krwi zmiażdżonej armii polskiej”. Zaledwie 27-letni generał Michaił Tuchaczewski, były oficer carskiej gwardii, lubił wspominać, że jego przodek brał udział w zdobywaniu Warszawy w 1831 roku.

27 lipca, po zdobyciu twierdzy Osowiec nad Biebrzą, zbliżały się do miasta: bolszewicka 10 dyw. 3 korp. kawalerii i 15 dyw. kawalerii. Około 23.00 pod Jeziorkiem ich marsz został po ciężkiej walce powstrzymany przez przebijającą się grupę ppłk. Kopy. „Dnia 28 lipca 1920 r. -wspominał kpt. Stanisław Ragano wicz kiedy nikt w ogóle w Łomży nie przypuszczał o grożącym miastu niebezpieczeństwie, otrzymałem wiadomość, iż grupa płk. Kraupy opuściła Osowiec i cofa się w kierunku Jedwabnego. Po południu tegoż dnia rozeszła się pogłoska, że bolszewicy znajdują się w Kisielnicy, położonej o 8 wiorst na północ od Łomży. W mieście powstała panika. (…)”

Wobec tak błyskawicznie ponoszonych przez polską armię porażek, ani w piątnickich fortach, ani w samym mies’cie praktycznie nie było wojska. Żołnierze zostali wysłani na front i w Łomży stacjonował jedynie batalion zapasowy 33 pp pod dowództwem kpt. Raganowicza oraz ewakuowany z Grodna batalion zapasowy tamtejszego pułku piechoty i oddział straży granicznej. Kpt. Stanisław Raganowicz, pomimo otrzymanego rozkazu ewakuacji do Wyszogrodu, postanawia mu się nie podporządkować i bronić miasta. Zdania nie zmienia nawet wtedy, gdy batalion grodzieński opuszcza Łomżę. W ciągu jednego dnia 28 lipca, kpt. Raganowicz zreorganizował swój batalion wydzieliwszy z niego 700 żołnierzy i 6 karabinów maszynowych, którymi do godz. 20 obsadził piątnickie forty.

Na wezwanie prezydenta miasta, Władysława Swiderskiego, tego samego dnia powstaje przy magistracie 200-osobowa milicja miejska, a do lekarza miejskiego, p. Bebera, zgłasza się 120 osób chętnych do po­mocy sanitarnej. Ogniowej próbie zostali poddani już nazajutrz. „29 lipca – pisał kpt. Raganowicz – bolszewicy rozpoczęli na forty wściekłe ataki, popierane huraganowym ogniem artylerii. Dzięki nadzwyczajnej odporności naszego żołnierza, wysiłki ich były daremne. Forty pozostały w naszych rękach, przy czem nieprzyjaciel poniósł duże straty. Tegoż dnia przed południem, w czasie największego ognia i dość krytycznej sytuacji, zjawiły się na fortach panie z miasta z żywnością dla żołnierzy oraz ofiarowywały swe usługi przy opatrywaniu i przewożeniu rannych.(…) Dnia 30 lipca wyjechałem na godzinę z fortów do miasta w celu rozmowy telefonicznej z D. O. G. W. Przy przejeździe przez miasto zauważyłem, mimo szalonego ognia artylerii bolszewickiej (…), który trwał już drugi dzień, nadzwyczajny spokój i powagę na twarzach mieszkańców. Od pierwszego dnia walki, zorganizowała się samorzutnie Obywatelska Straż Bezpieczeństwa, ponieważ policja i żandarmeria zaraz pierwszego dnia opuściły Łomżę. Wszędzie porządek i ład. (…). Przez pięć dni obrony Łomży prowiantowało nas wyłącznie miasto i wsie, m.in. Szczepankowo i Jednaczewo”.

Tego dnia, w piątek 30 lipca pod wieczór, do Łomży nadeszły posiłki – pluton czołgów oraz gen. Baranowski, który objął Dowództwo Grupy Operacyjnej na froncie Łomża-Nowogród. Do 1 sierpnia w szpitalach opatrzono ponad 300 rannych, a pogrzeb dwudziestu zabitych miał się odbyć włas’nie w niedzielę, 1 sierpnia o godz. 18. Tymczasem od godz. 11 zaczęło się zaciekłe bombardowanie miasta. Trwało do wieczora. Przybyło kilkudziesięciu rannych i 5 zabitych. O północy gen. Baranowski wezwał do Dowództwa Grupy Operacyjnej prezydenta Świderskiego. Płk Śliwiński oświadczył mu, że jeśli nie chce się dostać w ręce bolszewików powinien natychmiast opuścić miasto, gdyż może być ono zajęte nawet w ciągu 2 godzin. Ludność cywilną należy powiadomić, że kto chce i może niech ucieka w stronę Śniadowa, a przynajmniej chowa się w piwnicach, gdyż Łomża może być ostrzeliwana i przechodzić z rąk do rąk. Jednak o godz. 21 gen. Baranowski otrzymał rozkaz z Naczelnego Dowództwa, nakazujący niezwłoczny odwrót w kierunku Różana. W nocy załoga Łomży, zabierając ze sobą wszystkich rannych i osłaniając się batalionem zapasowym 33 pp opuściła Łomżę i rozpoczęła marsz na Śniadowo. W czasie 5 dni walk pod Łomżą straty bat. 33 pp i 101 pp wyniosły około 35 zabitych i 70-80 rannych, wliczając w to również rannych i zabitych w Śniadowie.

2 sierpnia weszły do Łomży sowieckie patrole konne i piesze, a za nimi – czołowe oddziały 1 i 34 bryg. 12 dyw. i 157 bryg. 53 dyw. strzelców oraz 300 Niemców – „Spartakusowców”.

„ Obraz nędzy i głodu przedstawiali zwycięzcy – pisał w monograficznej książce „Łomża” prezydent Władysław Świderki. Na znużonych postaciach wisiały resztki przeważnie cywilnego ubrania, przez dziury którego prześwitywały wychudzone członki, często bez bielizny. Toteż rozpoczęła się dzika rekwizycja, a właściwie rabunek obuwia, ubrania, bielizny i żywności. Gdy zabrakło żywności w mieście, zgłodniali bolszewicy rzucili się na ogrody i sady: kapusta, brukiew, marchew, kartofle, buraki, niedojrzałe owoce i wszystko, co tylko było możliwe do zjedzenia – zostało zjedzone. W mieście zapanował głód i choroby. Dezenteria i tyfus plamisty zaczęty gwałtownie szerzyć się wśród ludności i bolszewików.(…)Z chwilą zakwaterowania sztabu dywizji w mieście, żołnierzy bolszewicy pociągali do odpowiedzialności. Zorganizowany został komitet rewolucyjny miasta Łomży i powiatu. (…) Bieda powszechna wzmagała się z dnia na dzień, a czynność rewkomu ograniczała się do rozpowszechniania różnych agitacyjnych odezw i ulotek zachwalających ustrój bolszewicki i przemianowy-wania ulic i placów miejskich według swego gustu.”

Nadszedł jednak 22 sierpnia i wielkopolski pułk piechoty z 15 Dywizji gen. Junga…

Aż wszystkim tym mękom naszym, wszystkim cierpieniom i tęsknotom położył wreszcie kres dzień 22 sierpnia, w którym znów ujrzeliśmy Cię, szary żołnierzyku polski, kiedy ze swoim groźnym, a tak ukochanym okrzykiem „Jezus Mar ja”, wpadłeś na karki dziczy bolszewickiej, pieczętując „ Cud nad Wisłą ” i oddając w ramiona królowej rzek naszych młodszą jej siostrzycę: Narew. Cześć Ci za to!” (ze wspomnień Kazimierza Antosiewicza)

W bitwie o Łomżę wojska sowieckie straciły około 2 000 jeńców, 9 armat, 22 ckm, 7 wagonów amunicji, 12 kuchni polowych, wielką ilość sprzętu łączności i taboru. Po zakończeniu walk o Łomżę na rynku miasta, dowódca 15 DP gen. Władysław Jung udekorował dowódcę 59 pp kpt. Cerklewicza oraz dowódców I i II batalionów ppor. Owczarskiego i ppor. Słabęckiego, krzyżami Virtuti Militari.

Dzień 22 sierpnia 59 pp przyjął jako dzień święta pułkowego. W kasynie pułkowym w Inowrocławiu pamiątką bitwy o Łomżę było dzieło malarza Wintrowskiego „Bitwa o Łomżę”.

Opracowano na podstawie: Militarna Łomża. Praca zbiorowa członków klubu „FORT”. Rozdział X – wybór Krzysztof Paluch.

 

P.S. „Młyny historii” czasami są powolne, ale sprawiedliwe również. Kilka dni temu odsłonięty został w Łomży ostatni z cyklu murali, które przypominają bardzo ważne postacie z historii miasta i regionu. Malowidło Rafała Roskowińskiego przedstawia kapitana Mariana Raganowicza i oddaje hołd obrońcom miasta w 1920 roku.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama