Ponad piętnaście miesięcy Beata Ch., mama trzyletniego Oliwiera nie mogła go wziąć na ręce, ani nawet zobaczyć. Od kilku dni mogą znów cieszyć się wzajemnie swoją obecnością.
W czerwcu ubiegłego roku Paweł Ch., ojciec chłopczyka, choć sąd uznał, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy rozwodowej, dziecko ma pozostawać pod opieką matki - Beaty Ch., zabrał dziecko i zniknął. Ukrywał się skutecznie, prawdopodobnie przy pomocy swojej matki. Stawiał się nawet na rozprawy przed łomżyńskim sądem, ale miejsca pobytu Oliwiera nie zdradził. Dziecko pozostawało pod opieką babci, Hanny Ch., która również zniknęła. Tak skutecznie, że po kilku miesiącach prokuratura zaczęła ją poszukiwać listem gończym.
Do przełomu w sprawie poszukiwań chłopczyka doszło niedawno. Hanna Ch. pojawiła się w warszawskim biurze Rzecznika Praw dziecka, aby poskarżyć się na matkę Oliwiera, ale przede wszystkim na łomżyńskie instytucje wymiaru sprawiedliwości, które rzekomo miały w nieprawidłowy sposób zajmować się sprawą. Została zatrzymana i przebywa tymczasowo w areszcie.
Babcia jest w całej opowieści postacią szczególną ze względu na osobisty dramat rodzinny, jaki przeżyła. Kilka lat temu okazało się, że jest jedną z osób poszkodowanych w głośnej sprawie rozdzielenia bliźniaczek w dawnym łomżyńskim szpitalu. Jedna z dziewczynek trafiła omyłkowo do innej rodziny. Wszyscy zaangażowani w sprawę domagali się odszkodowań, ale są uznał (już prawomocnie), że przepisów regulujących podobne sprawy nie było w latach 50. ubiegłego wieku i, w związku z tym, nie ma podstaw do przyznania pieniędzy.
Kilka tygodni temu także Oliwier i jego ojciec zostali rozpoznani w Zurychu i zatrzymani przez szwajcarską policję. Chłopczyk trafił do domu dziecka. Były obawy, że będzie musiał spędzić tam nawet kilka tygodni – procedury są bardziej skomplikowane, ponieważ Szwajcaria nie jest w Unii Europejskiej – ale tamtejsze władze dopełniły formalności w ekspresowym tempie.
Oliwier znów jest z matką, ale to zapewne nie koniec tej dramatycznej opowieści. Chyba że wszystkie kochające chłopczyka osoby, zdołają pojąć, że nie wolno z niego robić karty przetargowej.
Komentarze