Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 07:13
Reklama

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się szkołom

Bardzo skrupulatnie Najwyższa Izba Kontroli potraktowała swoje działania dotyczące bezpieczeństwa i higieny nauczania w szkołach publicznych. Żadna z 60. placówek z sześciu województw nie wyszła z kontroli zupełnie „na czysto”.

Autor: NIK

W województwie podlaskim kontrolerzy NIK przeanalizowali sytuację w 10 placówkach: szkołach podstawowych w Białymstoku, Czarnej Białostockiej, Kolnie, Siemiatyczach i Wysokiem Mazowieckiem oraz gimnazjach w Białymstoku, Łomży, Wysokiem Mazowieckiem, Zambrowie i Wasilkowie. Do każdej z nich trafiły zalecenie pokontrolne.  

W części ogólnej podsumowania raport NIK głosi: 

„W żadnej ze skontrolowanych szkół nie stworzono uczniom optymalnych warunków technicznych do nauki. Zdarzało się, że dzieci uczyły się w ciasnych salach, przedmioty wymagające koncentracji planowano na ostatnich lekcjach lub grupowano je w kilkugodzinne bloki, a przerwy międzylekcyjne były zdecydowanie za krótkie. NIK zwraca również uwagę, że uczniowie wciąż narażeni są na dźwiganie ciężkich tornistrów i często nie mają możliwości zostawienia książek i zeszytów w szkole. Zastrzeżenia kontrolerów budzi także zły stan techniczno-sanitarny obiektów szkolnych oraz fakt, że w ponad połowie szkół nie zabezpieczono w komputerach dostępu uczniów do treści, które mogą stanowić zagrożenie dla ich prawidłowego rozwoju”.

Pod hasłem „optymalnych warunków do nauki” NIK rozumie przede wszystkim konstrukcję planu zajęć, a dokładniej – umieszczanie przedmiotów „wymagających zwiększonej koncentracji (np. matematyka, fizyka, chemia)” na ostatnich godzinach lekcyjnych. „W przypadku niemal 92 proc. szkół łączono takie przedmioty w dwu lub trzygodzinne bloki. Kontrolerzy stwierdzili także w 80 proc. szkół nierównomierne obciążenie uczniów zajęciami w poszczególne dni tygodnia - różnica w liczbie zajęć wynosiła nawet 5 godzin” - konkludują autorzy raportu.

Okazało się również, że problemem mogą być... przerwy międzylekcyjne. Kontrolerzy NIK przyjęli założenie, że prawidłowy odpoczynek zapewniałyby pauzy przynajmniej dziesięciominutowe, a tymczasem...: „W aż 2/3 skontrolowanych szkół (40 placówek) długość niektórych przerw międzylekcyjnych wynosiła zaledwie 5 minut, w tym w 58 proc. szkół (35 placówek) tak krótkie przerwy następowały po lekcjach wychowania fizycznego. Uczniowie nie mogli więc w wystarczającym stopniu zregenerować sił, ani zadbać o zachowanie higieny osobistej. W skrajnym przypadku w jednej ze szkół (Gimnazjum nr 1 w Namysłowie) jedna z przerw międzylekcyjnych trwała niespełna minutę, i to w sytuacji gdy zajęcia odbywały się w trzech budynkach szkolnych, w tym w jednym oddalonym kilka minut drogi od budynku głównego”.

Innym dosyć powszechnym problemem, choć zależnym w mniejszym stopniu od szkoły, a bardziej od samych uczniów i ich rodziców, był ciężar tornistrów i plecaków. Kontrolerzy zważyli te używane przez blisko 20 tysięcy dzieci. Okazało się, że waga niemal połowy „przekraczała zalecany ciężar czyli 10 proc. masy ciała ucznia (w niemal 9 proc. przekraczała 15 proc. masy ciała). W skrajnym przypadku plecak ucznia ważył prawie połowę jego masy ciała (ponad 43 proc.)”.

W tym kontekście rolą szkół powinno – według NIK – być przygotowanie miejsc, aby uczniowie mogli pozostawiać część szkolnego wyposażenia i nie dźwigać go codziennie. Tylko w nielicznych przypadkach było to zorganizowane w odpowiedni sposób.       

Wady postawy spowodowane nieergonomicznymi krzesłami i stolikami w salach zajęć, za ciasne sale (mniej niż 2 metry kwadratowe na ucznia) w aż 47 z 60 placówek, zły stan budynków, urządzeń sportowych, źle oznakowane drogi ewakuacyjne, brak  zabezpieczeń przed niepożądanymi treściami z internetu, słabo wyposażone i poukrywane apteczki. Katalog problemów, które kontrolerzy NIK wytknęli szkołom, jest spory.

Placówki z województwa podlaskiego nie wypadły w tym badaniu źle, choć żadna nie uniknęła uwag pokontrolnych. Ale swoje opinie mają także dyrektorzy. Ich zdaniem, nie ma sposobu takiego układania planów zajęć, by przedmioty „ścisłe” znajdowały się wyłącznie na początku każdego dnia lekcyjnego. Plecaki uczniów bywają wypełnione nie tylko niezbędnymi na dany dzień książkami i zeszytami, ale czasami bardziej maskotkami, zabawkami, gadżetami, jedzeniem, czyli zawartością, która powinna być  bardziej pod kontrolą rodziców. 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama