- Od miesiąca zrobiły się szczególnie pracowite. Codziennie widać kolejne zniszczenia – ogryzają, wycinają. Widocznie wyczuły, że idzie ostrzejsza zima i trzeba zgromadzić więcej jedzenia – opowiada Piotr Dzwonkowski.
Pracowitość bobrów wcale go nie cieszy. Wiadomo, że jak „oczyszczą” jedno miejsce, przeniosą się kilkadziesiąt metrów dalej. A potem jeszcze dalej. W ten sposób mogą zawędrować do Lasu Jednaczewskiego, do rezerwatu Rycerski Kierz, w którym w ubiegłym roku powstał szlak pieszy i rowerowy dla turystów.
Piotr Dzwonkowski kocha przyrodę, ale w tym przypadku nie jest sojusznikiem bobrów, choć znajdują się pod ochroną. Zrobiło się ich już zdecydowania za dużo. Według szacunków Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, w województwie podlaskim jest około 15 tysięcy zwierząt ze 100 tys. w kraju. Kwoty odszkodowań, jakie musi wypłacać Skarb Państwa za zniszczone uprawy i sady, stawy hodowlane i groble (Grobli Jednaczewskiej porządkowanej za unijne pieniądze też to grozi), podtopione łąki i pastwiska w województwie podlaskim są największe w Polsce i rosną. Liczone są już w milionach złotych rocznie
Dlatego pod koniec ubiegłego roku – choć przy sprzeciwach ekologów – białostocka RDOŚ zadecydowała o odstrzale około 2300 bobrów w okresie 3 lat. Myśliwi mają każdego roku czas na to zadanie od początku października do końca listopada. Szczegółowe plany „odstrzału redukcyjnego” (- Nie należy tego nazywać polowaniami – podkreśla Piotr Dzwonkowski) powinny powstawać we współpracy administracji wojewódzkiej, samorządów i kół łowieckich.
Tymczasem jednak „bobrowe inwestycje” i gromadzenie zapasów nad strugą w rejonie Grobli Jednaczewskiej trwa. A prognozy synoptyków zgadzają się z przeczuciami bobrów – idą mrozy, a może i śniegi.
Komentarze