Projekt podwyżek został wprowadzony pod obrady dopiero na początku sesji. Radni, a zwłaszcza komisje Rady Miejskiej, nie mieli możliwości wcześniejszego przeanalizowana czy nowe ceny są uzasadnione. Ceny miały wzrosnąć – w zależności od różnych kategorii (zabudowa jednorodzinna lub wielorodzinna, odpady segregowane czy zmieszane, wielkość gospodarstw domowych) – od 20 do 50 procent. Np. w najpowszechniejszych przypadkach gospodarstw wieloosobowych w blokach miało to być 24 zamiast dotychczasowych 18 złotych.
Wielu radnych od razu zgłosiło poważne wątpliwości. Dopytywali: dlaczego w ogóle podwyżki, dlaczego w tak znacznej skali, dlaczego inne podobne jednostki mogą działać taniej.
Próbę przekonywania samorządowców podjęli zastępca prezydenta Andrzej Garlicki, naczelnik Andrzej Karwowski z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego oraz prezes spółki Zakład Gospodarowania Odpadami Jan Perkowski. Mówili m.in. o rosnących kosztach zbierania i zagospodarowywania odpadów, kosztach działalności składowiska w Czartorii w związku z koniecznością wywożenia części śmieci do spalarni w Białymstoku. Wpłynęło to także na stawki zaproponowane przez firmy biorące udział w przetargu na wywożenie odpadów od 2017 do marca 2019 roku. Każda z ofert była wyższa niż oczekiwana przez miasto
Mimo argumentów radni odrzucili propozycję głosami 12 przeciw, 6 za i przy 3 wstrzymujących się.
Zdenerwowany zastępca prezydenta Andrzej Garlicki ironicznie gratulował radnym „odpowiedzialnej” decyzji i zapowiedział, że będzie do nich kierował wszystkie skargi mieszkańców związane ze śmieciami. Przyznał jednak, że „planu B” władze miasta na taką sytuację nie miały.
Pomysł na rozwiązanie znalazł się jednak w obiadowej przerwie w obradach Rady Miejskiej. Kiedy samorządowcy wrócili na salę, przyszedł czas na drugie czytanie budżetu miasta na 2017 rok i doszło do „zwrotu akcji”. Prezydenta Mariusz Chrzanowski zaproponował autopoprawkę, która pozwoli wygospodarować 1,5 miliona złotych w planie dochodów i wydatków.
Komentarze