Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 21:41
Reklama dotacje rpo

Ty mnie żywej nie weźmiesz. 5tka śpiewa o "Jadzi" [VIDEO]

Poruszające chwile przeżyli uczestnicy wieczoru, którego bohaterką była "Jadzia" - Jadwiga Dziekońska. Bo to po prostu była inteligentna, odważna, piękna kobieta, obdarzona wieloma talentami. Wszystkie, co do jednego, poświęciła, bo jej na jej ojczyznę nadeszła zmora wojny i okupacji... Wyruszając na tę wojnę zabrała młodszą siostrę Helenkę, a matce zostawiła warkocz swoich włosów w kolorze ciemnej pszenicy...
Ty mnie żywej nie weźmiesz. 5tka śpiewa o "Jadzi" [VIDEO]

Portal www.narew.info oraz Tygodnik Narew prezentował pracę Urszuli Przesław o Jadwidze Dziekońskiej w setną rocznice jej urodzin. Przypominamy te materiał.    

"Jadwiga Dziekońska urodziła się 20 lipca 1916 roku  w Konarzycach w rodzinie Ignacego Dziekońskiego i  Marianny z Feltrów.          

Rodzice mieli ponad 17 hektarowe gospodarstwo.

W 1921 r. zmarł ojciec Ignacy osierocając dziesięcioro dzieci: Michała, Genowefę, Franciszkę (z pierwszego małżeństwa z Antoniny z Twardowskich), Jana, Aleksandrę, Antoniego, Czesława, Jadwigę, Zofię, Helenę (z drugiego małżeństwa).                     Najstarszy brat Michał liczył 19 lat (ur. 1902 r.).Matka Jadzi Marianna była bardzo zaradna. Wdowa z pomocą szwagra Stanisława z USA zbudowała w latach dwudziestych nowe siedlisko (dom, chlewnia, stodoła), do którego przeprowadziła się z dziećmi. Stare przekazała Michałowi, gdy ten ożenił się. Po pożarze, który wkrótce po przeprowadzce strawił chlewnię i stodołę odbudowała gospodarstwo. Dbała o edukację dzieci, kształciła córki Jadwigę i Helenę, a synowie Michał i Antoni ukończyli roczne szkoły przysposobienia rolniczego.

 

 Jadwiga ukończyła w grudniu 1937 r. Żeńską Publiczną Szkołę Przysposobienia Gospodyń Wiejskich w Kukowie w powiecie suwalskim. Potem skończyła Uniwersytet Ludowy w Żernej w powiecie wołkowyskim.

  Aktywnie działała w kole wiejskim Związku Młodzieży Wiejskiej „Siew”.

 

      Od pierwszych dni organizującego się ruchu podziemnego Jadwiga Dziekońska pseudonim „Jadzia” pełniła, odpowiedzialne funkcje w konspiracji. Zamieszkała w Warszawie na Pradze przy ulicy Białostockiej 37 u brata Czesława Dziekońskiego. Między 1940 r. a grudniem 1941 r. pracowała dorywczo w powielarni Polskiej Organizacji Zbrojnej. „Słownik uczestników walk  o niepodległość Polski” podaje, że „Jadzia” początkowo była kurierką Komendy Głównej POZ na trasie Kraków – Radom – Poznań – Lublin. Jako łączniczka jeździła na trasach Kraków – Radom – Poznań – Lublin, utrzymując kontakt z tymi komendami okręgów. Pracowała w stałej grupie kolporterek, między innymi z Janiną Mistewicz – Grabowską. Przełożoną kolporterek była Janina Czaplińska. Zadaniem kolporterek było dostarczanie prasy podziemnej do określonych miejscowości w okręgach POZ i do punktu rozdziału prasy w Warszawie.                                                                                                         

 

Jedno ze zdjęć w książce Stanisława Pietrasa „ Polska Organizacja Zbrojna” przedstawia dwie uśmiechnięte kolporterki wyruszające w trasę: Janinę Grabowską – Mistkiewicz i „Jadzię”. Wykonanie zdjęcia było złamaniem zasad konspiracji, ale dla nas po latach jest miłą pamiątką  i dokumentem o działalności „ Jadzi”w POZ. Ostoją dla łączniczek był dom Państwa Mistewiczów we wsi Posiadły koło Mińska Mazowieckiego. Przyjeżdżały tu na nocleg, dożywianie i odpoczynek.

Po ataku Niemiec na ZSRR zaczęła tworzyć swoją sieć POZ na Białostocczyźnie. W  drugiej połowie roku 1941 Jadwiga Dziekońska dotarła do Białegostoku korzystając z fałszywych dokumentów Biura Legalizacji POZ. Nosiła nazwisko okupacyjne Jadwiga Długołęcka i być może pod tym nazwiskiem przekroczyła granicę.

 „Jadzia” pozyskała dla organizacji „siewiarzy” z łomżyńskiego   i z nimi organizowała placówki. Bazą kontaktowo – noclegową było miedzy innymi gospodarstwo matki  w Konarzycach.

Została szefem łączności w okręgu POZ w   białostockim, przewoziła z Warszawy prasę konspiracyjną, gdyż białostockie POZ nie miało własnych wydawnictw.

Zdarzało się, że przewoziła materiały konspiracyjne z Warszawy odbywając podróż                 z bratem Czesławem i jego rodziną. Łączniczką Komendy Głównej POZ z Białymstokiem została Jadwiga Dziekońska. Początkowo mieszkała w Warszawie, potem przeniosła się do Białegostoku, pełniąc  nadal  służbę  w  łączności  z  Kom. Gł. W pamięci rodziny „Jadzi” zachowały się wspomnienia o licznych przekroczeniach granicy Generalna Gubernia – Białystok. Najuciążliwsze były przeprawy piesze w zimie, gdyż chowając się przed odkryciem zmuszona była niejednokrotnie długo leżeć na śniegu. Spowodowało to liczne odmrożenia  i odnawianie się ran nóg.

Wiosną 1942 r. Polska Organizacja  Zbrojna weszła w skład Armii Krajowej.                           Józef Ochman  „Ligoń” został szefem łączności w komendzie okręgu AK, zaś „Jadzia” pełni funkcję kurierki – łączniczki do specjalnych poruczeń przy „Ligoniu”. Kierowała   na Białostocczyźnie  kolportażem pisma „Informacja” wydawanym przez Biuro Informacji  i Propagandy Kom. Gł. AK, pomagała w organizowaniu oddziałów partyzanckich i brała udział w dywersji. Przez jakiś czas w 1942 r. mieszkała w Jeżewie, gdzie była baza konspiracyjna i w 1942 lub na początku 1943r. przeniosła się do Białegostoku.

Jednym z przykładów aktywności zespołu była akcja uwolnienia z siedziby gestapo          przy ul. Sienkiewicza 15 w Białymstoku członków Komendy Okręgu AK aresztowanych jesienią 1942 r. W czasie odprawy, na której omawiano akcję wysadzenia pociągu w okolicy Bielska Podlaskiego. Zostali wówczas aresztowani: szef sztabu Stefan Fijałkowski „Młotek”, szef saperów Stanisław Jacyna „Piła”, szef szkolenia Marian Świtalski „Juhas”, „Sulima”, kierowniczka szefa sztabu Kazimiera Horodyńska „Kazia”         i gospodarz mieszkania. Jeszcze tego samego dnia „Ligoń” na spotkaniu z „Rawiczem”                i  „Jadzią” przedstawił możliwość podjęcia działania w celu uwolnienia aresztowanych. „Ligoń” zamierzał wykorzystać nawiązaną w czasie pracy na lotnisku znajomość z pracownikiem gestapo. Dostarczył on już wcześniej „Ligoniowi” plan siedziby gestapo przy ulicy Sienkiewicza 15, spisy aresztowanych, ich rozlokowanie i inne informacje. Oferował dalszą współpracę, prosząc jednocześnie o ochronę w przyszłości. Kontakt ten został zerwany. Przez inne osoby udało się dotrzeć do pracownika gestapo Zbigniewa Rećki. Kontakt został nawiązany za pośrednictwem jego narzeczonej Aleksandry Strąkówny – Smacznej „Oleńka”. Rećko podjął się wypuszczenia więzionych w czasie swego dyżuru       w nocy 1 listopada 1942r. w akcji tej brali udział: „Ligoń”, „Rawicz”, „Jadzia”, „Kos”, „Piast”, „Wyrwicz” i kilku innych żołnierzy AK z białostockiego okręgu.

        Plan przewidywał, że uwolnionych odbiorą „Jadzia” i „Kos”, „Rećko” i „Kazia” (Kazimiera Horodyńska) mieli odjechać samochodem na Zwierzyniec do ogrodnika Lelusza, natomiast pozostałych miała przyprowadzić „Jadzia”  i „Kłos”. U ogrodnika przebywał „Ligoń” i reszta zespołu osłonowego, który miał ubezpieczać uwolnionych             w czasie ewakuacji na meliny w terenie. Plan częściowo zawiódł. Rećko wyprowadził aresztowanych z więzienia, ale samochodu nie było. „Rawicz” spóźnił się z przekazaniem dyspozycji kierowcy, gdyż poszukiwał swojej żony, którą zamierzał wywieźć                                   z Białegostoku, ze względu na zagrożenie aresztowaniami. Rećko wyprowadził aresztowanych i wobec braku samochodu wyruszył z „Kazią” pieszo. Po drodze zatrzymał ich wartownik niemiecki, którego Rećko zastrzelił z pistoletu maszynowego. „Jadzia”                       i „Kos” przeprowadzili pozostałych i wszyscy szczęśliwie dotarli na meliny w terenie. Rećko nie powrócił już do służby w gestapo – jako „13” działał później w Kedywie okręgu. Tej nocy zginął „Rawicz” – zastrzelili go Niemcy w drodze do mieszkania żony, którą chciał wyprowadzić z miasta –  według relacji płk Józefa Ochmana ( 2000 r.)

 

           Rok 1943 zaczął się niepomyślnie. W końcu zimy „Jadzia” uciekając przed pościgiem żandarmów, wpadła do dołu  i złamała rękę.  Ciemności uratowały Jej życie. Przeleżała          w dole nieprzytomna. Ręka zrastała się powoli i nerwy „Jadzi” zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Stała się wrażliwa i niespokojna. Ta dziewczyna pełna zaparcia i odwagi, drwiąca z „bohaterów” wyczerpywała się powoli. 

 

20 kwietnia 1943 roku . „Mścisław” – płk Władysław Liniarski odznaczył Jadwigę Dziekońską Krzyżem Walecznym za wyróżniającą się służbę żołnierską   w szeregach wojska w konspiracji .

           W ślad za odznaczeniem  przez „Mścisława”  poszła nominacja  na stopień oficerski podporucznika ze starszeństwem od 3 maja 1943 roku.

        

        „Jadzia” zginęła 19 maja 1943r. Dramatyzm  wydarzeń był tak duży, że po latach uczestnicy pamiętali te wydarzenia bardzo szczegółowo i snuli domysły jak doszło  do „wsypy”.

 

        Drugiego maja 1943 roku.  Godziny 10–12.

Na  dworcu kolejowym w Białymstoku „Ludka” szef łączności konspiracyjnej obszaru           (w skład obszaru wchodziło kilka okręgów) odbiera jednego z kurierów obszaru. Z dworca wychodzą „Ludka”, „Marcin”, „ Andrzej”kurierzyobszaru    i „Ligoń”- Józef Ochman. Wychodząc idą pod „prąd” tłumu wiernych wychodzących z kościoła św. Rocha. Pod murem cmentarza św. Magdaleny czwórka ta zostaje zatrzymana przez gestapo.                „Ligoń” widzi jak gestapowcy zakładają  kajdanki kolegom. Ucieka do bramki, kule gestapo nie trafiają go. Powiadamia współpracowników o aresztowaniu. Trójka zatrzymanych zostaje za kilka dni rozstrzelana przez gestapo. Przed zatrzymaniem czwórki konspirantów przez gestapo był w pobliżu „ Oskar” Władysław Bruliński, zauważył gestapowców, szedł w tłumie wiernych, nie został zatrzymany.

 

Drugiego maja 1943 roku. Około godziny 12.

Na ulicy Stołecznej 17 w domu Kazimierza Stępniaka znajduje się punkt kontaktowy w mieszkaniu na pierwszym piętrze. W mieszkaniu tym mieszka rodzina Włostowskich, którą przeniesiono tu po zdekonspirowaniu w Ostrowi Mazowieckiej. Rodzice  mają  około         40-50 lat. Mężczyzna pracuje jako kierowca w mleczarni  białostockiej, przewozi maślankę   i sery. Mają troje dzieci: dwie córki i syna.  Około godz. 12 lub wcześniej w mieszkaniu zjawia się gestapo i aresztuje dorosłych.

        Na godzinę dwunastą ma przyjść do „Ligonia” Zenon Ignatowicz „Wyrwicz”. Nosi grube szkła kontaktowe, jest nauczycielem, prowadzi akcję „N”  (akcja „N” – prasa dla Niemców wydawana przez konspirację) w okręgu białostockim.

        „Wyrwicz” wchodząc po drewnianych schodach na umówione spotkanie u „Ligonia” zauważa gestapo. Zbiega po schodach. Zostaje śmiertelnie trafiony w plecy. Informację          o śmierci „Wyrwicza” przynosi konspiratorom obserwator wysłany przez „Ligonia”, mający wybadać delikatnie co zdarzyło się na ulicy Stołecznej 17. Obserwatora zatrzymuje sąsiadka mieszkająca blisko Stołecznej 17 i informuje go, że zastrzelono mężczyznę.

         Po otrzymaniu informacji o śmierci „Wyrwicza” Józef Ochman zarządza wstrzymanie działalności konspiracyjnej w dziale łączności. Likwiduje wszystkie punkty kontaktowe, o których wiedział „Wyrwicz”. Broszury akcji „N” przenosi       do innych skrytek.

 

    „Jadzia” przejmuje się bardzo ,co się stało z trójką dzieci aresztowanego małżeństwa z Ostrowi Mazowieckiej. Nie może spać po nocach. Wskutek jej usilnych próśb „Ligoń” pozwala jej prywatnie zobaczyć ,co się stało z dziećmi, ostrzega, by nie prowadziła innych prac konspiracyjnych. Prawdopodobnie w chwili zatrzymania przez żandarmów Jadwiga miała przy sobie podziemne broszury. Może przekazał Jej ktoś, kto bał się przechowywać cokolwiek po aresztowaniach, może uważała,  że szkoda palić konspiracyjną prasę, może po kilku latach udanej konspiracji zapomniała na chwilę o ostrożności.

Niedługo po śmierci Jadwigi Dziekońskiej Paweł Borowski – szef Biura  Informacji  i Propagandy AK znalazł się na ulicy Stołecznej i odszukał świadka śmierci łączniczki. Była nauczycielka pani Janina Fabiańczuk.

       Relacja Pawła Borowskiego

        „ 19 maja m1943r. po południu około godz. 16 00  łączniczka Jadzia szła na punkt         by odebrać pocztę  ze skrzynki.  Wychodząc z zakrętu ul. Stołecznej spostrzegła dwóch żandarmów idących naprzeciwko. Nie cofnęła się. Szła prosto. Mijając żandarmów, tknięta jakimś przeczuciem, obejrzała się. Ten ruch zdradził ją. Oczy nieustraszonej działaczki konspiracyjnej spotkały się ze świdrującym spojrzeniem żandarma. Zatrzymali ją.  Zainteresowała ich torebka.  Próbowali ją wyrwać. Łączniczka stawiała opór. Szła kilkadziesiąt  kroków z żandarmem w kierunku ul. Krakowskiej.

Nagle jeden z żandarmów spostrzegł przechodnia z teczką. Pogonił za nim. „ Jadzia” została sama z jednym żandarmem . Próbowała uciekać lecz Niemiec dogonił Ją. Wówczas wydobyła klucze z torebki i zaczęła okładać nimi żandarma. Padł pierwszy strzał. Ranna dobiegła do podwórza domu Wojciulów przy ul. Stołecznej pod nr 28.”

 

„Właśnie przed pół godziną kończyłam naukę na tajnym komplecie- opowiada naoczny świadek zbrodni hitlerowskiej nauczycielka p, Janina Fabiańczuk – mieszkająca naprzeciwko domu Wojciulów.

Widziałam przez okno to spotkanie z żandarmami. Gdy usłyszałam pierwszy strzał tknęło mną jakieś straszne przeczucie. Za chwilę żandarm  znów znalazł się naprzeciwko mego okna. Matka zasłoniła firanki. Uklękliśmy, modliliśmy się i  przez lekko uchyloną firankę obserwowaliśmy desperacką walkę bezbronnej kobiety z żandarmem.

Przed bramką p. Wojciulów leżała sterta śmieci. Ranna już  „Jadzia” chwytała pełnymi garściami piasek i sypała nim w oczy żandarma krzycząc „ ty mnie żywej nie weźmiesz”. Żandarm nie ustępował. Kilka razy uderzył dziewczynę, kopał Ją podkutymi butami                i oddał jeszcze dwa strzały w kierunku walczącej. Kilkakrotnie ranna łączniczka próbowała dalej stawiać opór. Wyrywała kamienie z bruku i ciskała nimi w twarz i głowę swego oprawcy. Rozwścieczony Niemiec strzelił po raz czwarty . Śmiertelnie ranna  „Jadzia” runęła głową na chodnik, trzymając w zaciśniętej dłoni kamień wydarty z bruku . Dotrzymała słowa . Żywa nie dała się wziąć oprawcom. Żandarm przyglądając się swojej ofierze zapalił papierosa, wyrwał z martwej już dłoni kamień i cisnął nim o bruk.                     Po chwili przysunął go nogą do ciała zabitej. Nie chciał widocznie zacierać śladów własnej hańby.   

Po kilkudziesięciu minutach na miejsce zbrodni nadjechało auto z 20 gestapowcami .                  Za chwilę zjawiła się karetka pogotowia . Zwłoki bohaterskiej łączniczki złożono                     do karetki  i odwieziono do szpitala Czerwonego Krzyża przy ul. Warszawskiej.”

Prawdopodobnie Niemcy trzymali ciało „ Jadzi ” przez kilka dni w kostnicy. Czekali, może ktoś zjawi się z rodziny lub znajomych.  Oczekiwania okazały się bezskuteczne.   Gestapo nie potrafiło zidentyfikować zwłok. Łączniczka „Jadzia” i po śmierci nie dala się zdekonspirować.

W kilka dni później jeden z tych Niemców powiedział do kogoś na ul. Stołecznej:                   „ Polskie panienki bawią się w politykę”.

Tak, polskie panienki bawiły się w politykę, ale ta zabawa drogo kosztowała Niemców . Te „polskie panienki”, jak się mógł przekonać obchodowy żandarm  na ul. Stołecznej, ceniły więcej wolność jak życie. 

„ Polska panienka” , łączniczka „ Jadzia” zginęła w kwiecie wieku  nie skończywszy 27 roku życia. Wyszła z ludu, za wolność  tego ludu oddała swoje młode życie. Nieustraszoną pracą w konspiracji, bohaterską walką z okupantem dała świadectwo ogromnego patriotyzmu, żarliwej miłości swego kraju.

W kilka tygodni po bohaterskiej śmierci „Jadzi” ukazały się w Wiadomościach Krajowych”, organie Armii Krajowej i w Biuletynie Informacyjnym, dwa artykuły zatytułowane: „Kobieta-Żołnierz” i  „Kwitną bzy”, poświęcone pamięci bohaterskiej „Jadzi”  .

Po śmierci „Jadzi”  Józef Ochman zakazał żołnierzom odwiedzać szpitalną kostnicę aby uniknąć aresztowań. Szczególnie prosił oto rodzoną siostrę „Jadzi”łączniczkę Helenę Dziekońską ps. „Sabina”.

Hela po przyjeździe w czerwcu w 1943 r. do Konarzyc (na ślub brata Antoniego) nie potrafiła wytłumaczyć nieobecności Jadzi zwłaszcza, że jej przyjazd był zapowiadany (miała przybyć na dłuższy odpoczynek).  Rozpacz matki  Marianny była ogromna, nie chciała uwierzyć, że śmierć córki jest faktem.

W międzyczasie tajemniczy wysłannik AK odwiedził rodzinę prosząc o schowanie              lub zniszczenie szczególnie zdjęć Jadzi, aby nie nastąpiła nawet przypadkowa identyfikacja.

  W 1944 r. NKWD rozpytywało we wsio Jadzię,  nie wiedząc o Jej śmierci.  Helena Dziekońska została aresztowana niespodziewanie  i wywieziona do kołchozu w Stalinogorsku.

        Łączniczka „Jadzia” została pochowana na odległym cmentarzu na Pietraszach,  gdzie dotąd spoczywa we wspólnej mogile.

Grób „Jadzi” na Cmentarzu  Komunalnym  w Białymstoku w kwaterze żołnierzy poległych w walkach 1939 r. jest grobem symbolicznym.

Rozkaz Nr 5 z dn. 20. IV .1943r.  Komendanta  Okręgu „Mścisława”

 „Komendant Sił Zbrojnych w Kraju na podstawie upoważnienia Wodza Naczelnego WP, nadał Dziekońskiej Jadwidze Krzyż Walecznych po raz pierwszy za wyróżniającą się służbę żołnierską w szeregach wojska w konspiracji.

Rozkaz Nr 11 z dn. 10.XI.1944r.  Komendanta  Okręgu „Mścisława”

„Komendant Sił Zbrojnych w Kraju na podstawie upoważnienia Wodza Naczelnego WP, nadał odznaczenie w dniu 11 listopada1944r.Virtuti Militari V klasy śp. „Jadzi” za wyróżniającą się służbę w szeregach wojska, w konspiracji i śmierć na posterunku pracy.”

Rozkaz odebrała z rąk Komendanta Józefa Ochmana „Ligonia.” siostra Hela Dziekońska, który zachował się w pamiątkach rodzinnych do chwili obecnej u Jej syna Mirosława Grochowskiego. Płk  Józef Ochman ps. „Ligoń” ze wzruszeniem oglądał tę „bibułę”  podczas spotkania  w moim  mieszkaniu19 stycznia 2000 roku.

 

Dzięki staraniom wielu osób , w tym Pawła Borowskiego w 1981roku  park                           w Białymstoku między ówczesnymi ulicami Manifestu Lipcowego i Dąbrowskiego nazwano imieniem Jadzi Dziekońskiej. Obecna nazwa ul. Św. Rocha .

 

Podczas spotkania z Prezesem Józefem Ostrowskim w 1997 roku w siedzibie ŚZŻAK   w Białymstoku dowiedziałam się, że Pan Paweł Borowski „ rozkazał” , aby postawiono pomnik Jadzi. Nie mógł wcześniej sam tego dokonać pomimo kilkunastoletnich działań.

Dzieło zostało dokończone po dwudziestu latach 27 września 2001 r. w 62 rocznicę Powstania Podziemnego Państwa Polskiegow Białymstoku u zbiegu ulic Bohaterów Monte  Casino i Dąbrowskiego ( k. Kościoła p.w. Sw. Rocha) na Skwerze Jadwigi Dziekońskiej „Jadzia”został odsłonięty Pomnik poświęcony Bohaterce.

Od roku 1999  wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej i Drużyną Weteranów  Ziemi Łomżyńskiej rozpoczęłam działania w celu upamiętnienia cioci „Jadzi”  w środowisku lokalnym w Szkole Podstawowej w Konarzycach.

W styczniu 2000r doszło do spotkania z płk Józefem Ochmanem i Mirosławem Grochowskim w  siedzibie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiejna zaproszenie Pana Prezesa Zarządu Oddziału Tadeusza Dudo i Pana Mariana Mieszkowskiego Harcerza z Drużyny Weteranów Harcerzy Ziemi Łomżyńskiej.

Pan płk Józef Ochman zobowiązał nas do uczczenia pamięci „Jadzi” w środowisku lokalnym.Wkrótce 12 marca 2000 roku płk Józef Ochman odszedł na wieczną wartę.

Zainteresowaliśmy sprawą Dyrekcję szkoły w Konarzycach i Wójta gminy Łomża. Dyrekcja i władze gminy przyjęły propozycję z aprobatą. Zawiązał się Społeczny Komitet ds. Uczczenia Pamięci ppor.dh Jadwigi Dziekońskiej ps. Jadzia. Uznano, że najlepszą formą będzie nadanie  szkole imienia ppor. dh. Jadwigi Dziekońskiej ps. „ Jadzia”, ufundowanie sztandaru oraz wmurowanie w gmach szkolny tablicy upamiętniającej Bohaterkę.

3 maja 2003 roku,  po trzech latach wspólnych działań Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej i Drużyny Weteranów  Ziemi Łomżyńskiej,Dyrekcji i  Rady Pedagogicznej Szkoły Podstawowej w Konarzycach,  Rady Rodziców , Władz Gminy,Władz Oświatowych, Mieszkańców Kraski , wsi  Konarzyce i Giełczyn,  dokonano  odsłonięcia Tablicy Pamiątkowej i nadania  Imienia ppor. dh. Jadwigi Dziekońskiej „ Jadzia” Szkole  Podstawowej w Konarzycach, do której uczęszczała.

 Na uroczystość przyjechali żyjący towarzysze walki : pani Janina Czaplińska ps. „Aleksandra”,  Janina  Grabowska , Pani Helena Iwanowska z Gołaszy Puszcza ( pow. Wysokomazowiecki), Wanda  Raciborska z Białegostoku.

Sztandar  ufundowany został  przez Fundację  Teresy i Zdzisława Knobell z Kanady.

Tablica została wykonana dzięki wsparciu  finansowemu Pana Andrzeja Przewoźnika Sekretarza Generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa .

W 2015roku Rada  Miejska w Łomży nadała nazwę Rondu ppor. Jadwigi Dziekońskiej ps. Jadzia na wniosek Zarządu  Klubu Myśli Patriotycznej  (siedziba przy Kościele pw. Świętego Krzyża w Łomży ). Rondo to znajduje się na skrzyżowaniu ulicy Rotmistrza Witolda Pileckiego i Ulicy Akademickiej.

Do Pana Wójta Gminy Łomża został złożony wniosek z propozycja nadania w przyszłości nazwy ppor. Jadwigi Dziekońskiej ps. Jadzia ulicy  w rodzinnej wsi Konarzyce.

W tym roku mija setna rocznica urodzin Bohaterki. Jadwiga Dziekońska  ps. Jadzia- symbol bezgranicznego patriotyzmu przeszła do historii naszego narodu".

                                                      Urszula Przesław

                                       –wnuczka Michała   Dziekońskiego - brata Jadwigi Dziekońskiej.




Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama