Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 00:50
Reklama dotacje rpo

Łomża: Wojna ŁSM z Urzędem Miasta

Było miło, ale się skończyło... Łomżyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa już bez sentymentów do Urzędu Miasta reguluje sprawy własności gruntów. Strony prawdopodobnie spotkają się w sądzie, by poddać się arbitralnej decyzji.
Łomża: Wojna ŁSM z Urzędem Miasta


Było miło, ale się skończyło... Łomżyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa już bez sentymentów do Urzędu Miasta reguluje sprawy własności gruntów. Strony prawdopodobnie spotkają się w sądzie, by poddać się arbitralnej decyzji. Prezes zarządu ŁSM Jerzy Brodziuk uważa, że w inny sposób spornej kwestii nie da się rozwiązać.

Zacznijmy jednak od początku. ŁSM porządkowanie spraw swoich gruntów rozpoczęła w 2003 roku.
Do tego czasu miasto przejęło już, i to bezpłatnie, ponad trzy i pół hektara ziemi pod drogami, dojazdami i placami.

Ochłodzenie stosunków między ŁSM i ratuszem zaczęło się w 2010 roku, kiedy to spółdzielnia wystąpiła do Prezydenta Łomży o nabycie prawa wieczystego użytkowania lub własności części działki przy ul. Reymonta, w sąsiedztwie nowo wybudowanego bloku. W zamian zobowiązała się do zrezygnowania z praw do swoich działek, na których są ulice miejskie, a także terenu tzw. skejtparku, przy ul. Konstytucji 3 Maja. Wniosek z taką propozycją, która miała być ostatnim etapem regulacji trafił do Urzędu Miasta.
- Tego problemu w ogóle by nie było, gdyby nie wymiana terenów przy okazji budowy basenu i sąsiadującego z nim parkingu – tłumaczy prezes Jerzy Brodziuk. - Miasto zaproponowało wtedy zamianę: nasz teren o powierzchni 7 tys. m.kw., na którym obecnie stoi basen, za inną działkę o takiej samej wielkości. Ostatecznie zamieniliśmy się na teren o powierzchni 5 tys. m.kw., bo zaakceptowaliśmy propozycję ratusza, aby zostawić dotychczasowy układ przejść do parku na Górce Zawadzkiej. Przejęliśmy mniejszą działkę i wybudowaliśmy nowe przejście. Natomiast to, co dzisiaj miasto chce sprzedać, to właśnie działka wytyczona przez ŁSM pod budowę kolejnego bloku. Gdybyśmy wiedzieli, że stanowisko miasta ulegnie zmianie, zażądalibyśmy ekwiwalentnej zamiany i miasto nie miałoby działki na sprzedaż.

Każdy włodarz miasta zastanowiłby się nad propozycją przejęcia praktycznie 3 ha gruntów w zamian za półhektarową działkę przy ul. Reymonta. A dlaczego tak bardzo na takiej zamianie zależy prezesowi zarządu ŁSM Jerzemu Brodziukowi?

- Działka położona jest tuż obok naszych terenów. Nie chcemy żeby nowy, obcy właściciel korzystał z naszych parkingów i placów, za których utrzymanie płacą członkowie spółdzielni.

W lutym br. zarząd ŁSM wystosował pismo do Urzędu Miejskiego z propozycją zamiany gruntów. Pozostało bez odpowiedzi.

 

Pytany przez nas o to wiceprezydent Łomży Beniamin Dobosz, powiedział, że dla władz w sprzedaży działek na terenie miasta podstawowe znaczenie mają pochodzące z tego źródła wpływy do miejskiej kasy, które zostały uchwalone w budżecie na rok 2011. Dochody uzyskiwane ze sprzedaży działek budowlanych przeznaczane są przecież na inne pożyteczne cele.
Wiceprezydent Dobosz stwierdził, że propozycja ŁSM, aby działka przy ul. Reymonta stanowiła swoisty ekwiwalent za inne tereny, jest przez ratusz traktowana jako zupełnie odrębna kwestia. Sprawy ewentualnej rekompensaty nie chce on wiązać ze sprawą działki przy Reymonta. Beniamin Dobosz poinformował też, że w rozmowach z władzami ŁSM kilkakrotnie proponował ustalenie harmonogramu, zakresu i kwot, którymi strony będą posługiwać się podczas konkretnych już rozmów na ten temat. Chodzi przede wszystkim o możliwości budżetu miasta, powiedział. Nie można, jego zdaniem, poddać finansów miasta pewnemu dyktatowi spółdzielni - wyasygnować bardzo wysokich kwot, żeby zaspokajać niejednoznaczne jej roszczenia. Roszczenia są zaś, według wiceprezydenta, niejednoznaczne, ponieważ miasto wspólnie ze spółdzielnią podjęło wysiłek inwestycyjny. Na budowę terenów rekreacyjnych, które znajdują się w zasobach ŁSM, wyłożyło trzykrotnie więcej pieniędzy niż spółdzielnia. Ale ten wspólny trud był uzasadniony, ponieważ korzystają z nich i mieszkańcy zasobów spółdzielni, i inni mieszkańcy Łomży - podsumował.

- Obiekt nie może mieć dwóch gospodarzy – ripostuje Jerzy Brodziuk. - Przy organizacji każdej imprezy masowej, miasto będzie musiało najpierw uzyskać od nas zgodę. Inaczej złamie prawo. Paranoiczna jest sytuacja, w której właścicielem urządzeń jest miasto a gospodarzem terenu spółdzielnia. Obecnie władze miasta, mimo prób, nie odpowiadają na nasze starania kontynuacji regulacji własności gruntów. Po raz pierwszy dowiaduję się o jakiejkolwiek inicjatywie miasta. Przecież wstąpiliśmy na drogę sądową właśnie z powodu braku takiej inicjatywy i niepodejmowania jakichkolwiek rozmów.

Rozpoczęliśmy też egzekwowanie naszych praw od osób trzecich. Zwróciliśmy się już do ponad 20 instytucji i osób prywatnych z propozycją podpisania umów na korzystanie z naszych terenów. Kierujemy już pozew w stosunku do MPEC, który korzysta z naszych terenów przy ulicy Kopernika, inni mają dojazdy przez nasz teren, m.in. przy ul. Kanalnej, Sadowej i Niemcewicza.Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, o słuszności naszych racji rozstrzygniesąd.

MSz

Prezes zarządu ŁSM Jerzy Brodziuk pokazuje dokumentację spornych gruntów







Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama