2023 ma być rokiem wyborczym. Polacy pójdą do urn dwa razy. Mają wskazać nowych posłów i senatorów i wybrać swoich samorządowców: radnych, wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. To nie koniec, bo w 2024 roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego.
Taki jest kalendarz wyborczy, który jednak – czego nie da się wykluczyć – może się zmienić. Już od kilku miesięcy jest coraz głośniej o tym, że taki jest zamiar PiS. A dyskusja dotyczy m.in. przesunięcia wyborów samorządowych z 2023 roku na 2024 rok.
– Im szybciej o tym zdecydujemy, tym lepiej. Chodzi też o plany inwestycyjne samorządów. Może po drodze ogłosimy kolejny nabór w ramach Programu Inwestycji Strategicznych – powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej” jeden z polityków PiS.
Wspominany program to miliardy złotych z państwowej kasy na lokalne przedsięwzięcia. Pieniądze idą na drogi, kanalizację, oświetlenie uliczne, budowę chodników... Zarówno w małych miejscowościach, jak i w dużych miastach.
– Państwo musi być państwem pomocnym. Polska musi być państwem dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych. Dlatego troszczymy się o wszystkich, troszczymy się o mieszkańców w każdej najmniejszej gminie, w każdym mieście, miasteczku, wsi i w każdym powiecie – to jest credo naszego rządu – powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki, gdy przedstawiał wyniki najnowszego rozdania Programu Inwestycji Strategicznych.
W PiS nie ma jeszcze decyzji, kiedy dokładnie miałyby się odbyć wybory samorządowe. Europosłów będziemy wybierali jesienią 2024 r. Politycy partii rządzącej woleliby jednak, żeby samorządowców wybierać w pierwszej kolejności.
To nie wszystko i nie tylko na tym kończy się gra przedwyborcza PiS. Żywy jest jeszcze jeden pomysł. Chodzi o seniorów. Sejm właśnie przyjął ustawę dotyczącą tegorocznej wypłaty 14 emerytury. To dodatkowe pieniądze, które na konta kilku milionów osób (nie tylko emerytów, ale także rencistów) mają wpłynąć w sierpniu i wrześniu. Tymczasem na wybory parlamentarne w 2023 r. PiS chce wypłacić jeszcze 15 emeryturę. Nikt się przy tym nie zastanawia, jak z takimi obciążeniami poradzi sobie budżet państwa.
„Gazeta Wyborcza” przypomina, że Andrzej Duda jeszcze w lutym 2020 roku mówił:
– Mam nadzieję, że będzie 14 emerytura, daj Boże, potem 15 emerytura, aż dojdziemy do tego, że podwyższymy państwu wszystkie świadczenia emerytalne w sposób bardzo znaczący, bo to jest ważne.
Festiwal obietnic wyborczych rozpoczął się na dobre.
Komentarze