Sprawa budziła i budzi wiele kontrowersji i wątpliwości. Sama Natalia Maliszewska zamieściła w swoich mediach społecznościowych taki emocjonalny wpis: ""Testy pozytywne, negatywne, testy bliskie wyjścia z izolacji, nagle testy pozytywne z wynikami, które kwalifikują mnie do leżenia w szpitalu pod respiratorem. Później znów dobre wyniki i szansa na warunkowe zwolnienie. Później totalna klapa. Brak możliwości... nadzieja umarła".
Zawodniczka otrzymała ogromne wsparcie koleżanek i kolegów z reprezentacji Polski (w tym od siostry Patrycji, która bez powodzenia walczyła na 500 metrów), działaczy polskiej ekipy, kibiców. Przeżyła to jednak bardzo boleśnie. "W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieje, że ten, kto tym steruje, nieźle się przy tym bawi. Mój mózg i serce więcej już nie zniesie" - napisała.
Ostatecznie Natalia Maliszewska nie wzięła udziału w walce o medale na 500 metrów. Być może będzie miała szansę wystartować na 1000 m i w sztafecie, ale tam nie należy do czołówki światowej. Mamy jednak nadzieję, że igrzyska się dla niej jeszcze nie skończyły i poradzi sobie z burzą emocjonalną.
Natalia Maliszewska była (wierzymy, że nadal jest) jedną z nielicznych polskich nadziei na medal na igrzyskach w Pekinie. Jest także jedną z nielicznych reprezentantek województwa podlaskiego w zimowej odsłonie największego sportowego święta, jakim jest rywalizacja olimpijska. Ale nie jest też jedyną. W Chinach są także inni białostoccy specjaliści short tracku z Juvenii: Patrycja Maliszewska, Gabriela Topolska, Łukasz Kuczyński i Michał Niewiński.
Trzymamy za nich kciuki, jak i za całą reprezentację Polski, która na razie cieszy się z brązowego medalu Dawida Kubackiego w skokach narciarskich.
Komentarze